REKLAMA

Step Up - Taniec Zmysłów

Zaciekawiony krótką wstawką filmu Step Up - Taniec Zmysłów postanowiłem ubrać się ciepło (bo za oknem w końcu mróz, śnieg i zawierucha taka, że aż czapki z głów porywa) i wybrać do wypożyczalni płyt (na szczęście znajduje się niedaleko mnie). Wróciłem do domu zmarznięty (pomimo tak małej odległości), ale ucieszony, bo misja "wypożyczenie DVD" zakończyła się sukcesem :).

Rozrywka Blog
REKLAMA

Reżyser filmu - Anne Fletcher nie ma szczególnych osiągnięć na arenie filmowej, wcześniej tylko albo aż, jako aktorka zagrała rolę m.in. w Pacyfikatorze czy dalszoplanową w klasyku Titanic. Warto zauważyć, że w większości przypadków występowała jako tancerka, więc doświadczenie Anne na pewno odbiło się na jakości - jak najbardziej in plus - Step Up w scenach tanecznych, które bądź co bądź stanowią "akcję" filmu. Udało jej się zrobić dość ciekawy melodramat (ach te rozterki zakochanych...) muzyczny, przypominający troszkę inne produkcje z tegoż gatunku - You Got Served (recenzowany w PB9) lub Honey z śliczną Jessicą Albą (no chyba nie powiecie, że tak nie jest? :)). Moim osobistym zdaniem Taniec Zmysłów spokojnie może rywalizować z wyżej wymienionymi, ale jednym z czynników, przemawiającymi ZA danym filmem, jest typ muzyki, bo przecież nie każdy przepada za jednym i tym samym. Ale akurat recenzowany przeze mnie powinien trafić prawie do każdego widza, bo rytmy są raczej gatunkowo wyrównane, choć wszystkich próżno szukać.

REKLAMA

Fabuła jako tako się spisuje, nic wybijającego. Opowiada o losach dwóch osób - Tyler Gage'a (Channing Tatum) oraz Nory Clark (Jenna Dewan). Pierwszy to chłopak, który żyje imprezami, tańcem, koszykówką i kradzieżą samochodów, jako jego pracą. Zaś Nora to pilna uczennica w profesjonalnej szkole tańca (baletu), dąży do zrobienia jak najlepszego wrażenia w nadchodzącym, niezwykle ważnym dla niej przedstawieniu, od którego zależy jej przyszłość. Do spotkania głównych bohaterów doszło jak zwykle przez przypadek, czyżby zrządzenie losu? Ale powolutku.

Zaczęło się niepozornie. Tyler wraz z kumplami (uważał ich za wręcz za braci) postanawiają po wyjściu z imprezy włamać się do szkoły, ale jeden z nich zostaje złapany przez strażnika, główna postać niezbyt przekonywująco próbuje za wszelką cenę powstrzymać ochroniarza, ratując tyłki "ziomków" zostaje złapany on sam. A karą za jego "występek" miała być praca sprzątacza w Akademii, do której uczęszcza, nie, nie mylicie się, Nora. Ach, jak ja uwielbiam te zbiegi okoliczności, ale nie na tym koniec! Baletnica straciła partnera do tańca, a czasu coraz mniej i potrzebowała czym prędzej nowego! Lecz wybrani przez nią amatorzy nie spełnili oczekiwań, no i tak, nasza gołąbeczka poznaje bliżej Tylera, który postanawia jej pomóc i zostać tymczasowym partnerem. Żadna rewelka, ot prosta historia o połączeniu miłości i tańca, które niekoniecznie zawsze musi być dobre. A także dwóch innych typów tańca, akurat w tym wypadku wyszło pozytywnie. Bohater z czasem zostaje rozdarty na dwa fronty i pozostaje mu wybór pomiędzy przyjaciółmi, a kobietą. Myślę, że na tym zakończyć mogę, niemniej jednak zachęcam do poznania może nie bardzo ambitnej, ale przyjemnej fabuły.

Jak już wcześniej mówiłem, sceny taneczne odgrywają w Step Up dużą rolę, ba, najważniejszą! Bo to one stanowią główny element filmu, bez tego zasnęlibyśmy po parunastu minutach. Wyczyny Tylera budzą podziw, naprawdę. Zwłaszcza podobało mi się ostateczne przedstawienie. Nie jest to, co widzieliśmy w You Got Served (choć bohater właśnie taki styl tańca preferuje, a przynajmniej bliski temu), ale może zachwycać!

Gra aktorska również stoi na wysokim poziomie. Osobiście nie mam żadnych zarzutów. Channing Tatum odegrał bardzo dobrze rolę niezamożnego chłopaka ulicy, co świadczy o tym, że już niedługo może będziemy mogli zobaczyć aktora w większej ilości filmach. Do Jenny też nie ma za bardzo się do czego przyczepić. Reszta postaci dalszoplanowych zaprezentowała się nie gorzej, mimo, że duża część to nie profesjonalni aktorzy. Ale nie zawsze liczy się popularność, bo bywa to różnie, czasem mniej znani wypadają lepiej, niż ci bardziej.

REKLAMA

Warstwa dźwiękowa - wyśmienita, tyle mogę napisać. Na szczególne pochwały zasługują piosenki: "Bout It" w wykonaniu Yung Joca i 3lw, "Get Up" Ciary i Chamillionaire'a, czy "Feelin Myself" Dolla. Jeszcze znajdzie się parę naprawdę godnych przesłuchania, macie moją rekomendację. Kawałki raczej nie należą do "mocnych", owszem są bardziej ostre, ale i wolniejsze również występują. Płytką warto się zainteresować, bo znaczna część utworów jest kapitalna, czego nie da się powiedzieć o sporej liczbie innych filmowych soundtracków.

Podsumowując Taniec Zmysłów to film udany, ba, nawet bardzo. Szczerze, z początku nie zachwycił mnie i oglądałem go, bo oglądałem. Ale nie uważam, żeby był to czas stracony, bo im więcej minutek upływało, tym bardziej mnie ciekawił, a i chipsy szybciej ubywały ;). Opłacało się, nie żałuję żadnej złotóweczki (a kilka było) na wypożyczenie DVD i zakupienie prowiantu - standard w moim przypadku, film bez chipsów/chrupek/paluszków to film stracony;). Bynajmniej nie w przypadku Step Up.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA