Trzeci sezon, prawdziwy killer dla seriali. Kończy się miesiąc miodowy i zachłyśnięcie pomysłem, a przed scenarzystami stają nowe wyzwania: jak pozmieniać, by nadal zachęcić widza, a zarazem go nie zrazić. W ten trudny etap weszły właśnie Suits, mój ulubiony serial ostatnich lat.
Wiadomo, fascynacja zaczęła się od "być jak Harvey Specter", w ciągu kilku godzin od premiery pilota sprzedałem go wszystkim znajomym ze studiów, a odsetek efektownych garsonek i garniturów noszonych przez nich w kolejnych dniach wzrósł o kilkadziesiąt procent (co jest o tyle zabawne, że to były wakacje i większość czasu spędzaliśmy na plaży). W każdym razie - Suits pokochali, z czasem także za jego formę, dialogi, scenariusz, klimat i bohaterów. Nie tylko tych całkowicie pozytywnych, czego wyraz dałem w ostatniej laurce dla Louisa ("Czy Louis Litt jest Lannisterem?").
Suits ma tego pecha, że wyświetla go USA Network, stacja szalona. Swoje seriale emituje w szalonych cyklach wydawniczych - a to trochę odcinków latem, a to trochę zimą, trochę jesienią, a trochę wiosną. Trudno ich wyczuć, bo co roku się wszystko trochę przesuwa. Cierpiał przez to moim zdaniem choćby sezon drugi, którego pierwszych 10 odcinków batalii z Danielem Hardmanem było spójne i ciekawe, a pozostałe sześć związanych z próbą ratowania Kancelarii momentami wydało się trochę chaotyczne. To nie tylko moje zdanie, choć Suits miało masę swojej niesamowitości, druga transza drugiego sezonu wszystkich troszkę rozczarowała.
Ostatecznie do firmy w roli udziałowca wkroczyli Brytyjczycy, a duet Harvey-Mike rozpadł się w wyniku zdrady tego drugiego. W takim tonie niesatysfakcjonującej fuzji i konfliktu pomiędzy głównymi bohaterami rozpoczyna się sezon trzeci. Trudno już na tym etapie stawiać konkretne diagnozy, choć zakończenie odcinka pozwala mieć nadzieje na ciekawy przebieg sytuacji i kolejną walkę o władzę w firmie. Zanim to nastąpi, akcja - nie ma co do tego wątpliwości - skupi się znów wokół jednej dużej sprawy, w której istotną rolę odgrywa Catelyn Stark.
Tak zupełnie szczerze, to po pilocie mam mieszane uczucia. Z jednej strony to Suits, poniżej pewnego poziomu nie schodzą, Donna, Louis czy Harvey są cały czas fantastyczni. Z drugiej strony, scenarzyści muszą pokazać nam coś zupełnie nowego, a póki co - mimo wszystko - lecą chyba po utartych już schematach. Siłą rzeczy, moc rażenia Suits w związku z tym będzie maleć. Martwi mnie też trochę ten Brytyjski akcent w serialu, nie chciałbym żeby kapitalny prawniczy western pełen inteligentnych ciętych ripost, powoli zaczął wędrować w kierunku Jasia Fasoli.
To tylko luźne obawy wielkiego fana Serialu. Póki co pozostaje nam trzymać kciuki za ulubionych bohaterów i za to, by polska telewizja zaczęła emisję serialu możliwie szybko. Zagraniczni czytelnicy mogą podziwiać Suits w USA Network.
Ps. Swoją drogą jeśli moje obawy się nie sprawdzą i trzeci sezon będzie kopał tyłki niczym sam Harvey Specter, to chyba nic już nie będzie stało na przeszkodzie, by obwołać Suits najbardziej niesamowitym z seriali w dziejach.