Daleko mi do miłośnika amatorskich materiałów „w ukrytym obiektywie”. Bardzo często jestem zażenowany poziomem samego ich wykonania. Nie mogę jednak kopać się z liczbami. Te wskazują czarno na białym – uwielbiamy „pranksterów”. Problem polega na tym, że gdy próbowałem znaleźć kogoś poza Wardęgą, natrafiałem na otchłań.
Najwyraźniej jestem jednym z tych nudziarzy, których filmy Sylwestra Wardęgi po prostu nie śmieszą. Oczywiście nie przeszkadza mi to w uznaniu autora za rozmach swoich produkcji oraz niesamowity instynkt. Większość produkcji Wardęgi, inspirowana czy nie, trafia na bardzo podatny grunt. Liczby jasno wskazują, że twory Sylwestra to dokładnie to, czego ogromna część rodzimych internautów oczekuje od YouTube. Można go nie lubić, można krytykować, można zarzucać powtarzalność czy kopiowanie, ale jedno nie podlega wątpliwości. Sylwester Wardęga jest „królem polskich internetów”.
Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom internautów, chciałem stworzyć listę rodzimych „pranksterów” działających na polskim skrawku YouTube'a.
Niestety, stosunkowo szybko powziąłem ten zamiar. Nie dlatego, że brakuje nam rodzimych twórców. Wręcz przeciwnie. Tych znalazłem kilkunastu, o godnych pogratulowania wynikach pod względem liczby wyświetleń oraz subskrybentów. Chodzi mi o sam poziom materiałów filmowych. Ten bardzo często jest po prostu słaby. W dużej części przypadków bohaterowie filmów są nachalni i wręcz męczą napotkanych ludzi. Klasyka polskich „pranksterów” w stylu „chcesz uprawiać seks?” zadawanego każdej przechodzącej kobiecie nie bawi mnie. Jasne, gdzieś podświadomie, podskórnie czai się ciekawość tego jak zachowują się ludzie w podobnych sytuacjach. Chyba każdy z nas tak ma. To jednak zbyt mało, abym z czystym sumieniem mógł polecić wam jakiś kanał.
Naprawdę ciężko znaleźć mi elementy odróżniające jednego „prankstera” od drugiego. Bardzo często zmianą jest jedynie jakość obrazu. Oczywiście znalazło się kilku twórców o wyjątkowo oryginalnej aparycji czy manierach, lecz sama treść przez nich prezentowana – to wszystko dokładnie ten sam niskobudżetowy wór. Moje zdanie to tylko jednak zaledwie głosik w gąszczu tysięcy aktywnych widzów. Z tego powodu warto samemu przekonać się, czy polscy „pranksterzy” faktycznie mają tak mało do zaoferowania, jak mi się wydaje. Poniżej przygotowałem trzy sylwetki najbardziej popularnych rodzimych twórców, którym mimo wszystko można dać szansę:
319 856 subskrypcji
26 137 791 wyświetleń
Gdybym miał wskazać, czym autor odróżnia się od dziesiątek naśladowców, byłaby to pozytywna energia zawarta w wielu jego materiałach. Chociaż Ravgor nie odżegnuje się od tanich i chamskich zaczepek, duża część jego materiałów jest bardzo sympatyczna. Autor - normalny nastolatek z olbrzymią otwartością i odwagą – przemyca uśmiech do wielu swoich filmów, zarażając nim widzów. Producent eksperymentuje przy okazji z formą, od czasu do czasu siląc się na przebrania czy tematyczne kreacje. Z mojej perspektywy dodatkowym plusem jest działalność na terenie Śląska i Katowic. Miło popatrzeć na znajome okolice.
230 390 subskrypcji
20 319 205 wyświetleń
Współpracujący z powyższym Ravgorem Wapniak miał bardzo podobny pomysł na tworzenie materiałów filmowych. To, co może przyciągać w kanale to jednak ewolucja jego producenta. Na przestrzeni kilkudziesięciu odcinków autor przyzwyczaja się do kamery, staje się śmielszy i bardziej naturalny. Po pewnym czasie twórca zaczyna eksperymentować z inną formą materiału, częściowo „wyrastając” z pranków. Chociaż ideą stojącą za kanałem jest tylko i wyłącznie śmiech, osoba za niego odpowiedzialna stara się urozmaicać swoją ofertę. Chaos filmowych zbiorów nie przeszkadza, ale również nie tworzy wrażenia, że mamy do czynienia z czymś trwałym.
73 678 subskrypcji
7 604 149 wyświetleń
Czwarty najpopularniejszy „prankster” w Polsce. Jego materiały filmowe nie pojawiają się zbyt często. Są jednak wyższej jakości technicznej niż wielu kolegów po fachu. Rzucający się w oczy za sprawą wyglądu YouTuber obrał kierunek podobny do Sylwestra Wardęgi. Wiele z jego filmów przynajmniej teoretycznie zostało dostosowanych do widzów z innych krajów. Materiały Sadama od czasu do czasu pojawiają się w języku angielskim bądź z angielskimi tłumaczeniami. Twórca sporadycznie zaskakuje bardzo ciekawymi pomysłami, wspominając chociażby księcia na białym koniu. Duża część jego materiałów oscyluje wokół relacji damsko – męskich, co o dziwo nie zawsze jest tożsame z prostackim humorem.