Nowa powieść z cyklu Millennium. „Ta, która musi umrzeć” brzmi jak hasło przewodnie całej tej serii
Skandynawska seria powieści sensacyjnych „Millennium” właśnie doczekała się 6. tomu. Jest więc już w połowie dziełem Stiega Larssona a w połowie Davida Lagercrantza. Czy szwedzki pisarz dorównał najnowszą powieścią do osiągnięć swojego poprzednika? Dowiecie się z naszej recenzji powieści „Ta, która musi umrzeć”.
OCENA
Na temat dziedzictwa Stiega Larssona powiedziano w ostatnich kilku latach bardzo dużo. Szwedzki dziennikarz i pisarz niespodziewanie zmarł w 2004 roku tuż przed tym, jak jego trylogia miała trafić na półki sklepów. Niedługo później cały świat oszalał na punkcie „Millennium”, a wydawca Larssona zrozumiał, że trafił na żyłę złota. Pisarz zaczął co prawda pracę nad kolejnymi częściami, ale żadnej nie ukończył. Z kolei jego testament nie został uznany za ważny przez szwedzkie prawo, przez co jego spuścizna znalazła się w rękach brata i ojca a nie wieloletniej partnerki i współpracownicy, Evie Gabrielsson. Zdecydowali oni, że nie skorzystają z jej pomocy i nieukończonych książek Larssona. Zamiast tego zatrudnili do pracy nad „Millennium” Davida Lagercrantza.
„Ta, która musi umrzeć” to już trzecia powieść jego autorstwa i zarazem 6. tom skandynawskiej sagi. Pomijając wątpliwości natury etycznej, mariaż Lagercrantza z „Millennium” okazał się nieudany również na gruncie artystycznym. Jego pierwsza książka z Lisbeth Salander i Mikaelem Blomkvistem – „Co nas nie zabije” – została powszechnie skrytykowana za brak zrozumienia tych postaci, dziurawą fabułę, wycięcie politycznej otoczki prozy Larssona i korzystanie garściami ze schematów gatunku. Następny tom pt. „Mężczyzna, który gonił swój cień” przyniósł jednak nadzieję na poprawę i doczekał się nieco lepszych recenzji. Czy „Ta, która musi umrzeć” podtrzymuje ten pozytywny trend?
Lagercrantz w 6. tomie „Millennium” kontynuuje opowieść o rywalizacji Lisbeth z jej demoniczną siostrą, Camillą i daje Blomkvistowi nową zagadkę do rozwiązania.
Postać siostry Salander od początku budziła sporo kontrowersji wśród fanów serii. Larsson nigdy nie ukrywał, że zależy mu na tworzeniu głębokich i niejednoznacznych portretów swoich bohaterów (tak pozytywnych, jak i negatywnych). Jego powieści miały też wprost pokazywać nienawiść i przemoc, którą dotyka kobiety z rąk mężczyzn również w kulturze Zachodu. To właśnie w postaciach „Millennium” zakochali się czytelnicy, bo sama warstwa fabularna była w tej serii daleka od ideału. Lagercrantz zignorował całą filozofię swojego poprzednika, tworząc stereotypową, diaboliczną femme fatale w osobie Camilli Salander.
W „Tej, która musi umrzeć” odbiorcy ponownie mają do czynienia ze zmienionymi wersjami znanych sobie postaci. Lisbeth i Mikael zupełnie nie przypominają siebie z trzech pierwszych tomów, ale po takim czasie można się już do tego przyzwyczaić. Choć sam autor tego nie ułatwia, bo z uporem maniaka wprowadza na scenę drugoplanowych bohaterów wymyślonych przez Larssona. W dużej mierze po to, żeby dać protagonistom coś do roboty, bo nie bardzo ma pomysł na zawiązanie akcji.
Nowa powieść Lagercrantza jak na skandynawską literaturę kryminalno-sensacyjną jest dosyć krótka (polska wersja z dużą czcionką zajmuje nieco ponad 400 stron), a pisarz i tak nie jest w stanie wypełnić treścią całości. „Ta, która musi umrzeć” zaczyna się od nieudanego zamachu Lisbeth na swoją siostrę podczas pobytu w Moskwie. Dziewczynie udaje się potem uciec, ale zostaje zmuszona do życia przez pewien czas w ukryciu i przemyślenia dotychczasowej strategii. W tym samym czasie Blomkvist przeżywa (kolejny u Lagercrantza) kryzys twórczy i zastanawia się nad wzięciem urlopu. Dostaje jednak intrygujący telefon od lekarki sądowej, do której trafił dziwny bezdomny. Mężczyzna miał podobno niezwykłe informacje o ministrze obrony, Johannesie Forsellu. Mikael postanawia rozwiązać tę zagadkę.
Przez ponad połowę książki Salander i Blomkvist znajdują się w bezruchu i czekają aż coś się wydarzy. Nie sposób tego porównać z książkami Larssona.
Polityczna intryga z 6. części „Millennium” robi się z czasem coraz bardziej wciągająca, ale zostaje podana czytelnikowi w sposób niezwykle statyczny. Blomkvist nie wykonuje żadnej dziennikarskiej roboty (poza kilkoma telefonami), a Lisbeth spędza czas albo na kontaktowaniu się z przyjacielem, albo na romansie z poznaną w Kopenhadze kobietą. Wielką siłą Stiega Larssona było, że pisał o rzeczach naprawdę go pasjonujących – przemocy wobec kobiet, wzrastającej fali nacjonalizmu i politycznej korupcji. Lagercrantz sięga zaś po tematy modne. Przy pierwszej powieści chodziło o szpiegostwo internetowe, przy drugiej o imigrantów, a tym razem głównym tematem jest hejt w internecie oraz... komercjalizacja wspinaczki na Mount Everest.
Historia Forsella nieszczególnie łączy się też z wątkiem Camilii oraz toczonej od najmłodszych lat walki między dwiema siostrami. Równie dobrze mogłaby przynależeć do zupełnie innej książki. Wystarczyłoby zmienić kilka szczegółów. Wszystko to prowadzi do nieprzyjemnej, ale niezbyt zaskakującej konkluzji, że „Ta, która musi umrzeć” to pod każdym względem przeciętny przedstawiciel gatunku. Nordic noir ma na swoim koncie gorsze książki, ale tak po prawdzie trudno znaleźć sensowne powody istnienia nowej powieści Davida Lagercrantza. Oczywiście pomijając oczywisty zysk finansowy dla każdej ze stron. Ale to w pewnym sensie jeszcze gorzej, bo mocniej pokazuje różnice między tym co było, a tym co jest teraz. „Millennium” kiedyś pisano z pasji, a obecnie to czysty biznes. Dzieła Larssona czasem były naprawdę dobrym political fiction, czasem niezbawionymi wad kryminałami. Ale zawsze było w nich życie.