Życie pisze najlepsze historie. Również te najbardziej przerażające, wstrząsające i przejmujące. "Tabloid. Śmierć w tytule" Piotra Głuchowskiego i Marcina Kowalskiego to porażającą opowieść o jednej z nich.
Biorąc się za lekturę "Tabloidu" wydawało mi się, że będzie to kryminał, którego fabuła dość luźno oparta jest na autentycznych wydarzeniach. W istocie tej książce o wiele bliżej do fabularyzowanego reportażu, którego autorzy wykonali mrówczą pracę, by wydobyć na światło dzienne wszystkie fakty i osadzić je w konkretnym kontekście. A mimo to - a może dzięki temu? - czyta się ją rewelacyjnie.
"Tabloid. Śmierć w tytule" to historia jednej rodziny, jednej fortuny, jednego zabójstwa i wielu złamanych życiorysów.
Głuchowski i Kowalski swoją opowieść rozpoczynają od kluczowej sceny - morderstwa Krzysztofa Mrugały, zamożnego kantorzysty z Buska-Zdroju, który w wyniku pobicia i ran postrzałowych zmarł pod bramą własnego domu. Następnie cofamy się w czasie o wiele lat, by o Mrugale i jego rodzinie dowiedzieć się więcej: kim byli, skąd pochodzili, jakie panowały między nimi stosunki, wreszcie - w jaki sposób udał im dorobić się niebotycznego majątku.
Później musimy zmierzyć się z wydarzeniami, które były konsekwencją morderstwa. Poznajemy przebieg poszlakowego śledztwa i wpływ, jaki miał na nie opublikowany w jednym z tabloidów artykuł, oskarżający o zlecenie zabójstwa żonę Krzysztofa, Dorotę Mrugałę. Ostatecznie oczyszczona z zarzutów, umarła nie doczekawszy procesu. Za błąd organów ścigania wysoką cenę zapłaciły także jej dwie córki.
Czytając "Tabloid. Śmierć w tytule" trudno uwierzyć, że śledztwo potoczyło się w taki sposób i że zostało wypaczone przez jedną, nieprawdziwą publikację w gazecie. Jednocześnie poraża nieudolność rodzimego wymiaru sprawiedliwości.
Gdyby była to historia zmyślona, można by o niej napisać, że jest "mocna, ale naciągana". Gdy jednak mamy do czynienia z historią autentyczną, brakuje słów.
Głuchowski i Kowalki nie poprzestają jedynie na rzetelnym przedstawieniu faktów dotyczących morderstwa, jego konsekwencji oraz wydarzeń, które je poprzedziły. Wyjaśniają także, w jaki sposób taki artykuł mógł w ogóle pojawić się na łamach prasy i tej konkretnej gazety - Super Expresu. Tłumaczą, jakim dziennikiem był on na początku swojego istnienia, jak na jego kształt wpłynęło pojawienie się konkurenta - Faktu - i jak oba pisma prześcigały się w poszukiwaniu sensacji i żerowaniu na emocjach czytelników.
"Tabloid. Śmierć w tytule" to bolesne świadectwo polskich patologii. Nie tyle otwiera oczy, co dobitnie unaocznia to, z czego większość z nas zdaje sobie sprawę, nawet jeżeli wyłącznie intuicyjnie.