"Film jest nadzwyczaj nieobiektywny" - ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski widział już Kler Smarzowskiego
Nadchodzący obraz Wojciecha Smarzowskiego pt. Kler wzbudza kontrowersje, chociaż jeszcze nie trafił na ekrany. Swoimi wrażeniami z seansu podzielił się Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Fabuła najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego opowie o trzech księżach, którzy cudem przeżyli wypadek. W rocznicę tego wydarzenia spotykają się ze sobą. Chociaż wszyscy są duchownymi, to muszą radzić sobie z trochę innymi problemami. Kukuła podpadł wiernym w swojej parafii, Lisowski pracuje w kurii i liczy na przeniesienie do Watykanu, a Trybus jest wiejskim proboszczem.
Nie trzeba oglądać zwiastuna, aby domyślić się, że Kler będzie rozliczał się z grzechami kościoła.
Sam trailer tylko to podkreślił. Nie zobaczyliśmy w nim rysu fabularnego filmu, a bohaterowie nie zostali zbyt jasno nakreśleni. I chociaż czasem trudno zmieścić w tak krótkiej formie esencję filmu, a same zwiastuny mają raczej film sprzedać, a w drugiej kolejności zapowiadać, co zobaczymy na ekranie, to jednak nie dało się nie zauważyć, jak bardzo grał on kontrowersją.
Zlepek scen, a w każdej pokazana jakaś przywara, kontrowersyjna wypowiedź. Sam zwiastun wzbudził liczne dyskusje, które podsyciło tylko zamieszanie związane ze zniknięciem materiału promocyjnego. Kilka dni później trailer wrócił, ale zniknęła z niego... rozbierana scena z Joanną Kulig i Robertem Więckiewiczem.
Swoją opinią o filmie Kler podzielił się ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Duchowny napisał, że miał okazję już dwukrotnie obejrzeć film, a swoje wrażenia określił jako “mieszane”. Isakowicz-Zaleski docenił, że reżyser podjął się trudnego tematu, jakim jest pedofilia. Podkreślił odwagę w ukazaniu losu ofiar. Duchowny pisze również, że najbardziej wartościowe są te fragmenty dzieła, które pokazują relacje ofiar duchownych.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski punktuje też wady filmu.
Mówi, że przez lata pełnienia swojej posługi zetknął się z prawie wszystkimi grzechami kapłańskimi i te pokazane w filmie “mają swoje odbicie w rzeczywistości”. Ale jego zdaniem film jest nieobiektywny.
Już 28 września przekonamy się, czy powyższe uwagi są zasadne. Jednak zwiastun i ta zacytowana wyżej opinia przywodzą na myśli inne głośne filmowe dzieło. Oczywiście chodzi mi o Botoks, który był zmarnowaną szansą na poważną dyskusję o polskiej służbie zdrowia. Pokazanie lekarzy jedynie jako degeneratów, tania kontrowersja i napakowanie do filmu tylu patologii, że w pewnym momencie zaczynały one bawić, a nie przerażać, do tego podlanie całości komediowym sosem sprawiły, że film przypominał raczej paszkwil.
Nie mam wątpliwości, że Smarzowski zrobi to wszystko lepiej, ale obawa przed topornym, tabloidowym pokazywaniem patologii jest we mnie ciągle żywa. Zwłaszcza że zaledwie kilka lat temu na ekrany wszedł Spotlight, który poruszył temat grzechów kościoła i potrafił zrobić to dosadnie, mocno i z klasą.