Quentin Tarantino przygotowuje się do nakręcenia filmu o zbiorowych mordach dokonanych przez sektę Charlesa Mansona. Jedną z ofiar była żona Romana Polańskiego, Sharon Tate.
Ostatni film Quentina Tarantino, Nienawistna ósemka, którego polska premiera miała miejsce na początku 2016 roku, zawiódł mnie w każdym aspekcie. Po wyjściu z kina napisałem o nim dużo gorzkich słów. Narażając się na krytykę miłośników reżysera, stwierdziłem wówczas, że Quentin odciął własny ogon, naładował nim obrzyna i strzelił sobie w twarz, by na końcu puścić widzom śmiech z offu. Zupełnie jak w sitcomie. Okazuje się, że Tarantino zamierza podjąć nowe wyzwanie. Po raz pierwszy nakręci film na motywach prawdziwych wydarzeń.
Obraz, którego tytułu i terminu premiery oczywiście jeszcze nie znamy, miałby opowiadać historię morderstw dokonanych przez sektę Charlesa Mansona. Chodzi m. in. o wydarzenia z nocy z 8 na 9 sierpnia 1969 r., gdy zginęła ciężarna małżonka Romana Polańskiego i aktorka, Sharon Tate oraz cztery inne osoby. Sekcie Mansona udowodniono również inne morderstwa. Przywódca grupy o szyderczej nazwie Rodzina odsiaduje wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. W trakcie procesu tłumaczył, że zainspirowała go twórczość zespołu The Beatles.
Manson doczekał się wielu odniesień w popkulturze. Jego głos wykorzystali członkowie brytyjskiego zespołu Paradise Lost w utworze "Forever Failure". Piosenkę mordercy nagrała też grupa Guns N' Roses. Jakiś czas temu powstał też serial z Davidem Duchovnym, Aquarius. Główny bohater, grany przez wspomnianego aktora, wciela się w policjanta, któy wpada na trop Charlesa Mansona.
Quentin Tarantino zamierza sfilmować historię Mansona. Projekt znajduje się na wczesnym etapie, ale hollywoodzkie źródła donoszą, że Tarantino prowadzi rozmowy z Jennifer Lawrence i Bradem Pittem. Ten ostatni wystąpił już w innym filmie reżysera Bękartach wojny. Jako datę realizacji wskazuje się 2018 rok.
Obawiam się filmu Tarantino o Mansonie.
Twórczość Quentina Tarantino ma kilka cech charakterystycznych. Reżyser znakiem rozpoznawczym swoich filmów uczynił brutalność. Z drugiej strony, jego filmy są też oczkiem puszczonym widzowi. Ten ostatni wie, że to tylko konwencja, może zabawa formą. Dlatego brutalizmu na ekranie nie traktuje dosłownie. To wszystko sprawdza się w wymyślonych historiach, jak te w Pulp Fiction czy Kill Bill. Zupełnie nie potrafię sobie wyobrazić tarantinowskiej konwencji w filmie, który dotyczy prawdziwych i dramatycznych wydarzeń. Jeszcze trudniej mi to zrobić, gdy przypomnę sobie, że żyją jeszcze osoby, które w wyniku działalności Mansona straciły bliskich.
Być może tego rodzaju lęk jest nie na miejscu. Nie wiemy bowiem, jak Tarantino podejdzie do opisanej wyżej historii.
*Zdjęcie główne: Andrea Raffin / Shutterstock.com