Jeśli nie jesteś Wojewódzkim, to podczas imprezy czekają cię kolejki. Byliśmy na Targach Książki w Krakowie
„68 tys. odwiedzających, 781 autorów, 1000 godzin programu towarzyszącego, 615 wystawców z 20 krajów” - tak 22. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie podsumowuje organizator. Jak było na miejscu?
Tegoroczne Targi Książki odbywały się w EXPO Kraków, przy ulicy Galicyjskiej 9. Zanim dotarłem tam z mojej – niestety odległej - dzielnicy, musiałem kilka razy się przesiadać, zmieniać środki transportu. Nie miałem może tylu przygód co Phileas Fogg, który w 80 dni musiał okrążyć Ziemię, korzystając przy tym ze wszystkiego, co się rusza, aby zdążyć przed wyznaczonym terminem, ale strach, że umrę ze starości, zanim tam dotrę, był jak najbardziej realny.
Gdy już dojechałem na miejsce, to pierwsze, co zobaczyłem, to ogromna kolejka, która ciągnęła się od drzwi wejściowych aż za teren EXPO Kraków, potem na chodnik, następnie na ulicę, później znowu na chodnik. Na skrzyżowaniach stała policja, a mniejszych przejść dla pieszych pilnowała ochrona. Kolejka do wejścia była przerażająca, co zauważył również jeden z mężczyzn, który wprost zapytał ochroniarza, czy musi stać, skoro kupił bilet w wcześniej w sieci. „Każdy kupił w sieci. Musi pan poczekać, no chyba, że jest pan Kubą Wojewódzkim” - usłyszał szczerze w odpowiedzi.
Żeby dostać się na teren targów z przystanku trzeba było przejść kilkaset metrów.
Co 30 minut kursował autobus, który przewoził ludzi od przystanku pod targowe drzwi. Zastanawiam się, czy taki pojazd nie powinien kursować od Dworca Głównego, bo przez Kraków jechałem z ludźmi, którzy przybyli zza miasta i byli - mówiąc najdelikatniej – zagubieni.
Tak dwie kobiety instruowały dziewczynkę przed wejściem na targi.
Ok. 68 tys. odwiedzających - można to było poczuć.
Chociaż kolejka w sobotni poranek była ogromna, uczestnicy raczej zgodnie przyznawali, że kontrola biletów i wpuszczanie do środka idzie dość sprawnie. Pojawiały się co prawda głosy niezadowolenia, że przez zaskoczenie tak długą kolejką, ludzie nie zdążą na konkretne punkty programu. Jeden z moich rozmówców stał w połowie ogonka, jego córki były zapisane na warsztaty współorganizowane przez Ambasadę Szwecji, a on nie zdąży, bo od pół godziny czeka, aż go wpuszczą.
Już kolejka zwiastowała to, co wydaje się oczywiste, wszystkim bywalcom Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie - tłumy. Przemieszczanie się między halami było niemałym wyzwaniem. Nawet mając mapę czy działającą aplikację, trudno było przecisnąć się między czytelnikami, odnaleźć interesujące stanowisko, autora, nie mówiąc już o książkach.
Targowe stoiska stoją blisko, czasem do siebie przylegają.
Większe i mniejsze stanowiska wypełnione są po brzegi książkami, albumami, komiksami. A często nawet niewielcy wydawcy udostępniają choćby skrawek przestrzeni, aby pochwalić się tym, co mają najcenniejszego – czyli autorem. Pod wydawniczymi szyldami ustawiają się nowe kolejki. Jeśli autor jest mniej znany, albo nie było o nim przesadnie głośno w ostatnich miesiącach, to te kilkanaście osób czekających na podpis i chwilę rozmowy, trudno jest nawet zauważyć. Ale już do Olgi Tokarczuk, Wojciecha Cejrowskiego czy Katarzyny Bondy ustawiają się długie ogonki, czasem otaczające całe stoiska, czasem przecinające alejki, po których poruszali się czytelnicy.
Po co jeździmy na Targi Książki w Krakowie?
Uczestnicy targów, z którymi rozmawiałem, najczęściej mówili mi, że przyjechali... po książki - tak po prostu. A było w czym wybierać, bo na Targach zjawiło się 615 wystawców. Lady i wystawy uginały się od książek, nowości wydawniczych, niektóre premiery zostały przygotowane specjalnie na targi, a inne można było tam kupić jeszcze zanim trafią one do księgarń - jak na przykład Królestwo Szczepana Twardocha czy Autobiografia Kuby Wojewódzkiego.
Stoiska zazwyczaj kusiły przecenami, obniżkami, czasem można było dostać ulotkę, czasem kupić 3 książki w cenie 2. Miła pani z jednego z niszowych wydawnictw nawet poprosiła, żebym kupił jedną z książek i była tak przekonująca i tak długo nie dawała za wygraną, że prawie odszedłem z zupełnie niepotrzebną mi do niczego pozycją.
Biblioteka Narodowa opublikowała raport o stanie czytelnictwa w Polsce na rok 2017. Podano tam, że zaledwie 9proc. czyta rocznie więcej niż 7 książek, a zaledwie 40 proc. sięgnęło po przynajmniej jedną pozycję. Czy uśmiechnięte twarze, prawie 70 tys. Ludzi na targach w Krakowie pozwala spoglądać optymistycznie w przyszłość?
Czy ceny były atrakcyjne?
To już pewnie sprawa osobista, ale zapewne tak, chociaż egzemplarze premierowe zazwyczaj nie miały przekreślonej ceny.
Dziwnym trafem książki w Internecie są znacznie tańsze niż na targach, nie wiedzieć czemu. W końcu to wydarzenie powinno być świętem książki. Dlatego zazwyczaj nie kupuję nic na targach - powiedział mi jeden z uczestników, gdy zapytałem go, czy podobnie jak inni moi rozmówcy w przyjechał na zakupy.
To święto książek, ale nie tylko.
Na Targach pojawiały się również stoiska z grami planszowymi, zabawkami i komiksami. Oczywiście duże wydawnictwa książkowe przeżywały największe oblężenie, ale te z powieściami graficznymi i cieniutkimi zeszytami też nie mogły narzekać. Szymona Holcmana z Kultury Gniewu zapytałem, jak komiksy radzą sobie na targach.
W trakcie targów odbywała się również cała masa imprez towarzyszących. Zaczynając do spotkań ze szwedzkimi pisarzami – kraj ten był Gościem Honorowym wydarzenia – poprzez warsztaty dla dzieci, spotkania otwarte z pisarzami, a kończąc na prelekcjach i konkursach.