REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Tarzan: Legenda" zaczyna się kapitalnie. Potem dostajemy bajkę o białym wybawicielu czarnych niewolników

"Tarzan: Legenda" dostaje ode mnie bonusowe punkty za świetny początek. Niestety, potem ciekawy koncept zamienia się z sztampowe ratowanie białogłowej i czarnych, ciemiężonych mieszkańców Konga.

03.07.2016
20:03
Recenzja Tarzan: Legenda - historia miłosna bez chemii
REKLAMA
REKLAMA

Tarzana nie poznajemy w afrykańskiej dżungli. Po raz pierwszy widzimy go w Wielkiej Brytanii późnych czasów kolonialnych, popijającego herbatę z porcelanowej filiżanki. Mężczyzna nie jest owłosionym władcą małp, ale pięknie odzianym, brytyjskim arystokratą oraz spadkobiercą wielkiej fortuny.

Jako sir John Clayton, Tarzan od dekady żyje w Wielkiej Brytanii i ani myśli wracać do Afryki.

Widzimy więc mężczyznę, który ma żonę, prowadzi ustatkowane życie, nauczył się władać językiem angielskim i jest normalnym, choć małomównym członkiem brytyjskiego społeczeństwa. Jego sielankę niszczy dopiero przedstawiciel Stanów Zjednoczonych - George Washington Williams (Samuel L. Jackson) z niepokojącymi informacjami prosto z serca Konga.

Będące pod wpływem Belgów, Kongo przeżywa swój własny Holocaust. Czarni mieszkańcy Afryki są mordowani z byle powodu, a niewolnictwo kwitnie jak nigdy wcześniej. Agent belgijskiego króla, Leon Rom (Christoph Waltz), jest co prawda ugrzecznioną wersją swojego historycznego odpowiednika, ale również tutaj pełni rolę szwarccharakteru. Typowy archetyp złego, białego, nieco szalonego Europejczyka.

tarzan-legenda 3 class="wp-image-71546"

Gdy John Clayton wraz z żoną Jane powraca do Afryki, widz będzie już w połowie filmu "Tarzan: Legenda".

Produkcja zaczyna zjeżdżać ostro w dół, proporcjonalnie do stopnia roznegliżowania władcy małp. Świetny, niebanalny początek zostaje zniweczony klasyczną opowieścią o wybawianiu damy z opresji. Główni bohaterowie wpadają w pułapkę Leona Roma, Jane dostaje się do niewoli, Tarzan rusza, aby ją odzyskać. To by było na tyle!

Jasne, gdzieś tam w tle jest wątek belgijskiego wyzysku Kongo. Od czasu do czasu jesteśmy karmieni migawkami z przeszłości Tarzana. To jednak wszystko małe dodatki do tutaj i teraz. Do historii miłości głównych bohaterów, tak nieautentycznej i nieprzekonującej, jak to tylko możliwe. Między aktorami nie ma żadnej chemii i żadnej namiętności. Więcej uczucia młody Tarzan okazywał już małpom.

tarzan legenda class="wp-image-71548"

Sytuacji wcale nie ratują efekty specjalne.

Ostateczna bitwa, w której na port napadają siły natury, wygląda tandetnie. Jak z telewizyjnego serialu o średnim budżecie. Komputerowe modele goryli to również kilka poziomów niżej od nowych "Planet Małp". Pod tym względem jest bardzo, bardzo słabo. Wszystkie najlepsze i najpiękniejsze ujęcia widzieliście już na zwiastunie.

Zalety

  • początek filmu i wydarzenia w Wielkiej Brytanii
  • cywilizowany John Clayton
  • (opcjonalnie) sześciopak Skarsgarda

Wady

  • banalna bajeczka o białym wybawicielu czarnych niewolników
  • historia miłosna, w której nie ma chemii
  • fatalne efekty specjalne
  • bardzo spłycone kreacje prawdziwych postaci historycznych
REKLAMA

Chyba jedyne pocieszenie na drugą połowę filmu dostają przedstawicielki płci pięknej. Pozbawiony koszuli Alexander Skarsgard wygląda jak młody bóg. Ze swoim boskim sześciopakiem, napina mięśnie, buja się po lianach oraz walczy zarówno ze zwierzętami, jak i niedobrymi Europejczykami.

Marne to dla mnie pocieszenie, ale być może wśród was taki widok rozbudzi nieco dzikości.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA