Z czym wam się kojarzy nazwisko Jack Black? Widzowie, śledzący jego karierę filmową, są doskonale uświadomieni, że przyjął on role w takich tytułach jak "Zawiść", "Szkoła Rocka", "King Kong", "Nacho Libre", czy w ostatnim "gwiazdkowym" hicie romantycznym "The Holiday". Black jest komikiem o specyficznym poczuciu humoru, co zalicza go do skromnego grona moich "ulubieńców". W końcu to nie Jim Carrey, Ben Stiller czy Adam Sandler, którzy klasyfikują się w komercyjnym rozmieszaniu na ekranie, na pierwszych trzech miejscach. Mimo to, ta wybrana trójca różni się od przedstawionego na samym początku jegomościa. Niewielu bowiem wie, że Jack Black posiada swój własny zespół muzyczny, składający się z dwóch członków: jego samego oraz przyjaciela Kyle'a Gassa. Nazwali się Tenacious D.
Można by rzec, że znowu zbliża się fala śpiewających aktorów, którzy z braku dobrych ról biorą się za muzykę, jako kolejne rzemiosło do zarabiania na chleb. Ostatnio uczyniła to nawet Jada Pinket-Smith, która odchodząc od rapowych korzeni swojego męża, założyła nu-metalową kapelę Wicked Wisdom, a młodziutka Scarlett Johannson ma wydać krążek, gdzie wykonuje utwory Toma Waitsa. Jack Black, jednak dalej się różni od nich wszystkich. Gdy zespół rozpoczął działalność, mniej więcej w 1999 roku, jego członkowie byli utożsamiani za granicą, jako bohaterowie serialu komediowo-muzycznego o nazwie "Tenacious D". Gdy zaczął odnosić sukces, duet pomyślał poważnie o skompletowaniu swoich utworów i wydaniu ich w postaci pełnometrażowej płyty. Do Polski dotarła ona pod koniec czerwca 2001 roku. 5 lat później, do naszej rodzimej krainy trafiła kontynuacja krążka, będąca zarazem ścieżką dźwiękową do autorskiego filmu Jacka Blacka i Kyle'a Gassa. Nosi ona tytuł - "The Pick of Destiny."
Sam film opowiada historię JB i KG, którzy pewnego dnia spotykają się w Hollywood i zakładają najlepszy zespół muzyczny na świecie (Tenacious D), planując podbić świat swoimi niestworzonymi jeszcze hitami. Mają zamiar wygrać konkurs młodych talentów w jednym z klubów, lecz żeby sprostać temu wyzwaniu muszą napisać arcydzieło. Będą mogli tego dokonać, jeśli w swoich rękach znajdą Piórko Przeznaczenia (The Pick of Destiny), umieszczone w Muzeum Sław Rock'n'Roll'a i będące pod czujną obserwacją. Film za granicą zebrał średnie noty, ze względu na charakterystyczny (nie każdemu odpowiadający) absurdalny humor Jack'a Black'a oraz niezbyt pociągający scenariusz. Produkcja filmowa do Polski nie trafiła…
… ale ta płytowa jak najbardziej i stara się nam Polakom ukazać niecodzienny humor komika, w jego piosenkach i lirykach. Na krążku można się dosłuchać elementów charakterystycznych dla musicalu. Obfituje więc w typowo musicalowe momenty, wliczając zmiany tempa, śpiewane dialogi, przyjemne i łatwo wpadające w ucho melodie oraz teksty, opowiadające konkretną historię. Całokształt jest stylizowany na stare heavy-metalowe/hard-rockowe granie spod znaku Iron Maiden, Deep Purple, czy innych kultowych kapel tej dziedziny. Doskonałym przykładem na to, jest znakomite wprowadzenie "Kickapoo" (z gościnnym udziałem Meat Loaf'a i Dio), "Master Exploder" z wysokim wokalem á la Kiss, "Break In-City" w stylistyce Judas Priest czy "Papagenu" z Jethro Tullowymi flecikami.
Całość, jednak pobrzmiewa ironicznie. Dostajemy pastisz rockowego światka, co słychać niemalże w każdym utworze. Nie tylko jest to rozpoznawalne w stylistyce (bardzo zróżnicowanej zresztą), ale przede wszystkim w tekstach, które sprawiają wrażenie infantylnych. Są proste, nie niosą ze sobą głębszego przesłania, a 60% to przekleństwa na literę "f" w różnych jego odmianach, ale biorąc pod uwagę chociażby jego wcześniejszy krążek, Black zdążył już chyba wszystkich do nich przyzwyczaić.
"Pick of Destiny" ratuje się jednak muzycznie. Płyta miesza między sobą szybkie granie i akustyczne ballady. Wszystko oprawione w chwytliwe melodie oraz niesamowite harmonie i aranżacje. Wszyscy fani mocniejszych brzmień z pewnością pokochają pomysły JB i KG. Uwieńczeniem całości (pomimo, iż liczy się jako trzeci utwór od końca), jest "Beelzeboss", łączący większość styli w jednym utworze. Rockowa walka grupy Tenacious D z diabłem, jest ucztą dla muzycznego konesera. Mamy tu liczne zmiany tempa, akustyczne przerywniki, "smaczki" chóralno-orkiestrowe, czy nieliczne gitarowe solówki. Dodatkowo, w rolę demonicznego bossa wcielił się lider grupy Foo Fighters - Dave Grohl. Dzięki temu, kawałek utrzymał stricte musicalowy wydźwięk.
Krążek Jacka Blacka i Kyle Gassa zawiera również słabsze momenty, które w ogóle nie porywają do częstszego przesłuchania ( "POD", "The Metal" czy "Car Chase City"). Stanowią logiczne połączenie z innymi utworami ale są zbyt wtórne i nie poruszające pod względem aranżacji muzycznej. Również piosenka, która atakuje amerykański rząd, pomimo zabawnych liryków, posiada jakiś stereotypowy "knif" muzyczny, nie wyróżniający jej od reszty.
Tym samym, "The Pick of Destiny" staje się produkcją dosyć średnią. Posiada swoje wyżyny muzycznego geniuszu, ale ogólna stylistyka może nie przypaść szerszemu gronu odbiorców. Tenacious D emanuje bowiem charakterystycznym, odrobinę absurdalnym humorem, zauważanym w niemalże każdym utworze. Fani Jacka Blacka nie będą zawiedzeni, bo chyba głównie dla nich ten krążek został nagrany. Dla tych jednak, którzy po raz pierwszy mają styczność z twórczością grupy, radzę sięgnąć po wcześniejsze wydawnictwo, a wtedy "Pick of Destiny" docenią, chociaż znając fundamenty, mogą nie znaleźć niczego innowacyjnego. Postępy są aczkolwiek słyszalne, więc z niecierpliwością czekam na kolejną płytę z logiem Tenacious D
Zawartość:
1. Kickapoo
2. Classico
3. Baby
4. Destiny
5. History
6. Government Totally Sucks
7. Master Exploder
8. Divide
9. Papagenu (He's My Sassafras)
10. Dude I Totally Miss You
11. Break In City (Storm The Gate)
12. Car Chase City
13. Beelzeboss (The Final Showdown)
14. POD
15. Metal