REKLAMA

„The North Borders” Bonobo - to podróż magiczna?

Kiedy trzynaście lat temu Simon Green ułożył z dźwięków „Animal Magic”, longplay przeszedł właściwie bez echa. Dopiero dwa lata po premierze w Wielkiej Brytanii, już pod skrzydłami Ninja Tune, debiutancki krążek Greena zawitał do Polski i zaczął powoli przebijać się do świadomości słuchaczy etnicznymi dźwiękami wplecionymi w długie sample.

Od tego czasu kompozytor i DJ z Bringhton przeszedł bardzo długą drogę, którą wraz z nim podążało co raz więcej osób. Najnowsza płyta Bonobo jest kwintesencją tej podróży przez Krainę Oz dźwięków. Drogi zawsze krętej, wznoszącej się na wyżyny maestrii i zniżającej do dolin niezrozumienia, ale z celem wyznaczonym jeszcze ponad dziesięć lat temu.

„The North Borders” Bonobo – to podróż magiczna?
REKLAMA
REKLAMA

Słuchając niektórych kawałków z „The North Borders” nietrudno wyłowić brzmienia, które Simon Green przenosi przez czas i kolejne przygody muzyczne, w których braliśmy udział. To były niemal zawsze dobre lata a wszystkie te wibracje budzą ciepłe wspomnienia i wrażenie, że cały współczesny pęd i chaos omija tę krainę dźwięków. Wystarczy posłuchać nowej płyty i zanurzyć się w niej…

Simon Green ukazuje na muzycznym gobelinie, bogato zdobionym lounge, wyzwolony świat, ale wciąż melancholijny i chilloutowy. Każdy utwór, jeden po drugim, zaprasza do swojej określonej strefy i klimatu. To wytrawne połączenie poszczególnych dźwięków, które bezproblemowo zbiegają się linę melodyczną pogodnego świata elektro-błogości. Z jednym wyjątkiem.

Niepowtarzalny wokal Erykah Badu w "Heaven for the Sinner" wiąże wiele ścieżek perkusyjnych ochłodzonych syntezatorem, mnóstwem przyjemnych sampli i satysfakcjonującym downbitem. Z kolei „Cirrus” jest bardziej organiczny i żywy. To kolorowy świat bliższy muzyce tanecznej: dzwonki, marimba i tamburyn są rozpoznawalne i widoczne, nie stanowią oddzielnych składników ale elementy spójnej całości.

Największa zaleta płyty, wyraźne piętno Simona na każdym z kawałków i pewna ciągłość jego pomysłów, może być również największym zagrożeniem. Nowy album jest zgodny z wcześniejszymi osiągnięciami Bonobo, nie taki sam, ale jednak podobny do poprzedników. To może być problemem dla niektórych słuchaczy.

Wszystkie dźwięki są czyste, odnowione, jednak pozbawione wrażenia pełnej świeżości. Choć zadziwiająco szeroki zakres barw jest bardzo skuteczny, wplecenia harfy i perkusji bez dysonansów, instrumentalne środowisko z utworu na utwór nie różni tak bardzo, jak możnaby oczekiwać. Utwory takie jak „Jets” i "Antenna” uciekają z pułapki powtórzeń ale inne mają tendencję do zanikania w czymś typowym, jakimś rodzaju normy.

Pytanie brzmi, czy zechcemy wrócić do „The North Borders” po dwudziestym, trzydziestym odsłuchaniu? Biegłość techniczna przejawia się w każdej próbce lub partii instrumentalnej, ale pozostaje kwestia tego, jak głęboko można wejść do tych miniaturowych kawałków? Czy znajdziemy narzędzia, za pomocą których muzyka wypełni nam głowę?

„The North Borders” nie jest sterylne i zimne ale album Simona Greena pozbawiony jest chyba tej iskry, która sprawiłaby, ze doznania są jeszcze intensywniejsze. To nadal świetna muzyka, natomiast na pewno nie dla każdego smakosza będzie to uczta niezapomniana. W najmniejszym stopniu nie oznacza to jednak, że Bonobo zawodzi. Byłoby to stwierdzenie okrutne i po prostu nieprawdziwe. W końcu spotkanie z muzyką to nie zetknięcie z Bogiem, nie musi uwznioślać i rzucać na kolana każdą nutą. Wystarczy, że nowy album będzie tak dobry jak poprzednie. Wystarczy, prawda?

REKLAMA

"The North Borders" - Tracklista

1 First Fires featuring Grey Reverend 4:39
2 Emkay 5:26
3 Cirrus 5:49
4 Heaven For The Sinner featuring Erykah Badu 4:10
5 Sapphire 4:48
6 Jets 4:37
7 Towers featuring Szjerdene 3:37
8 Don't Wait 5:18
9 Know You 4:05
10 Antenna 3:33
11 Ten Tigers 4:04
12 Transits featuring Szjerdene 4:21
13 Pieces featuring Cornelia 4:28

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA