Legenda rocka i big beatu wystąpi w Warszawie. Nieśmiertelni The Rolling Stones po raz kolejny dadzą czadu, przecząc wszelkim prawidłom zdrowego rozsądku. Jest tylko jeden problem: w wydarzeniu będą uczestniczyć głównie zamożni fani.
Na ten koncert fani The Rolling Stones czekali od 11 lat. Występ zespołu w Warszawie zamknie kolejną część europejskiej trasy No Filter. Trasa rozpoczęła się we pod koniec ubiegłego roku w Hamburgu. Tegoroczna jej część to 11 występów. Pierwszy odbędzie się 17 maja w Dublinie.
Sam zespół funkcjonuje od 1962 roku. Wydał 26 albumów i nieustannie koncertuje. W jego skład wchodzi czterech grajków: Mick Jagger, Keith Richards, Charlie Watts i Ronnie Wood. W Polsce grupa pojawiła się po raz pierwszy w 1967 roku, występując dwukrotniew Sali Kongresowej. Kolejny koncert odbył się dopiero w 1998 roku, w Chorzowie. Kolejny odbył się dziewięć lat później, tym razem w Warszawie.
Ceny biletów są… zniechęcające. Za najtańsze wejściówki trzeba będzie zapłacić 395 zł, za miejsca stojące przy scenie, w zależności od ich lokalizacji względem sceny, od 680 zł, przez 930 zł, aż po nawet 1950 zł.
Fani się bulwersują, nie tylko w Polsce. To zrozumiałe. Tak jak wysokie ceny za koncerty.
Za najdroższe bilety na londyński koncert The Rolling Stones trzeba będzie zapłacić 451 funtów, czyli około 2,1 tys. zł. Miejsca pod sceną to wydatek około 1350 zł. Nie ma żadnej wątpliwości: mniej zamożni fani nie mają szans na ujrzenie swoich idoli na żywo. Nawet jak teraz zaczną odkładać pieniądze na bilety, to i tak nie zdążą nabyć wejściówek, bo te zostaną wyprzedane.
Zanim jednak zaczniemy rzucać w kierunku zespołu i organizatora trasy wiązanki słów nieparlamentarnych, zastanówmy się, czy na pewno tylko chciwość wyżej wymienionych podmiotów rodzi tę niezręczną sytuację. Czy niższe ceny faktycznie wyeliminowałyby problem?
Moje skromne doświadczenie jako współorganizatora imprez masowych i bogate jako uczestnika tychże podpowiada mi bolesną i okrutną prawdę: w żadnym wypadku. Wysokie ceny biletów pomogą – choć tylko częściowo i niewystarczająco – ucywilizować ich sprzedaż. Wie o tym każdy, kto próbował kupić wejściówki na występ jakiejkolwiek kultowej grupy rockowej.
Popyt reguluje podaż.
Zacznijmy od truizmów. Mówmy o The Rolling Stones. O grupie, która bez jakichkolwiek trudności wypełni po brzegi każdy lokal, w którym występuje. Stadion PGE Narodowy, lotnisko na Bemowie czy dowolne inne miejsce. Co więcej, bilety prawdopodobnie zostaną wyprzedane na pniu, w pierwszych godzinach od pojawienia się ich w sprzedaży. Przy czym stosuję wentyl bezpieczeństwa słówkiem prawdopodobnie w poprzednim zdaniu tylko z uwagi na fakt, że wysokość cen faktycznie jest bezprecedensowa.
Swego czasu byłem w pewien sposób związany z zespołem Metallica, którego po dziś dzień jestem wielkim fanem. Miałem przyjemność współpracować z zespołem oraz jego managementem przy wielu różnych okazjach. Było to możliwe dzięki determinacji cudownego zespołu ludzi współodpowiedzialnych za serwis Overkill.pl. Pamiętam jak Lars Ulrich, perkusista i lider zespołu, zabiegał o obniżenie cen na koncert w Chorzowie w 2003 roku. Ulrich miał świadomość oddania polskich fanów zespołowi i ich majętności. To były nieco inne czasy, zarabialiśmy w naszym kraju sporo mniej.
Te czasy na szczęście przeminęły.
Zarabiamy więcej, więc jesteśmy skłonni wydawać więcej na rozrywkę. Taryfa ulgowa dla Polaków przestała być potrzebna. Pamiętam koncert Metalliki z 2014 roku, na który bilety kosztowały od 200 zł do 450 zł, przy czym tylko te droższe gwarantowały dobrą widoczność na scenę. Wszyscy się bulwersowali, że strasznie drogo. A potem przyszedł czas na zakupy.
Na szczęście z uwagi na swoje prywatne koneksje, najlepsze bilety miałem już zagwarantowane przed ich wejściem do obrotu. Trzeba było jednak pomóc znajomym. W minutę po wejściu ich do sprzedaży strona organizatora przestała działać na skutek ataku DDoS ze strony fanów. Trwała zabawa w kotka i myszkę z serwerami, które nie wytrzymywały naporu chętnych. Miałem farta - udało mi się wstrzelić i kupić dodatkowe wejściówki. Po paru minutach bilety zostały wyprzedane.
Podobne przygody miałem w zasadzie przy kupnie biletów na każdy występ jakiejś rockowej legendarnej grupy, a ostatni przykład, jaki przychodzi mi do głowy, to koncert AC/DC w Warszawie. Obniżenie cen biletów spowodowałoby wyłącznie jeszcze większy chaos przy próbie ich kupna. Jakkolwiek brutalnie to zabrzmi, jedynym sposobem na ucywilizowanie sprzedaży biletów na wydarzenie muzyczne tej rangi jest zwiększenie ich cen. Nie jest winą Metalliki, że są tak absurdalnie popularni.
Nie jest to też winą The Rolling Stones.
Nie mam pojęcia, jakie jest honorarium Stonesów. Wiem za to, że Metallica bierze za występ 2 mln dol. do podziału na czterech grajków. Spodziewam się, że Stonesi biorą znacznie więcej. Wszak to grupa, która istnieje na rynku nieporównywalnie dłużej i ma jeszcze mocniejszą markę od metalowców z Kalifornii. Dlaczego tak wiele? Bo mogą. Bo wiedzą, że i tak będzie więcej chętnych na koncert, niż jakikolwiek organizator zdoła obsłużyć.
Do tego dochodzą jeszcze koszty logistyki, obsługa koncertu, wynajem lokalu, ekipa techniczna, koszty sceny i potencjalnych efektów świetlnych i pirotechnicznych, honorarium, obsługa zespołów supportujących headlinera i tak dalej. To wykonawcy najwyższych lotów, więc i cały występ musi być okraszony znakomitą oprawą.
W tym momencie zaczynamy dochodzić do truizmu, jakim jest fakt, że bilety są tak drogie, bo mogą takimi być. The Rolling Stones nie sprawdzą się już jako zespół grający w małych klubach za niewielkie pieniądze. To mogłoby być wręcz niebezpieczne dla uczestników tych koncertów i samego zespołu. Wyobraźcie sobie sytuację, w której kilkadziesiąt (kilkaset?) tysięcy fanów rocka próbuje dostać się do klubu zdolnego pomieścić 5 tys. osób na występ w cenie 100 zł. Historia zna już takie przypadki, kończyły się niejednokrotnie zamieszkami, interwencją służb porządkowych i wieloma nieplanowanymi wizytami w szpitalach.
Nie pójdę na koncert The Rolling Stones, choć bardzo bym chciał.
Nie mogę sobie aktualnie pozwolić na tak duży wydatek za raptem kilka godzin zabawy. Na dodatek nie jestem ich wielkim fanem. Lubię i szanuję twórczość zespołu, ale to nie do końca moi ulubieni wykonawcy. Choć nie mam wątpliwości, że Stonesi pokażą niejednym młodym muzykom, jak się daje porządne, energetyczne, rockowe koncerty.
Nie zamierzam jednak drzeć szat o to, że mnie nie stać. To The Rolling Stones, legenda rocka, z setkami milionów fanów na całym świecie. Nic dziwnego, że te bilety są tak drogie. Są i tak tańsze, niż w innych krajach. Są tak kosztowne, bo takimi mogą być. Bo jakby na to nie patrzeć, to popyt reguluje podaż.