„The Umbrella Academy” odwołuje koniec świata. Recenzujemy pilot 2. serii hitu Netfliksa
„The Umbrella Academy” powrócił na Netfliksa z 2. sezonem. Sprawdzamy, czy ponumerowani superbohaterowie nadal potrafią przykuć widzów do ekranu.
OCENA
Czytelników, którzy nowych odcinków „The Umbrella Academy” jeszcze nie widzieli, uspokajam: w tym tekście opisuję tylko sam początek 2. serii, a i tak unikam spoilerów. Pełnej recenzji spodziewajcie się w przyszłym tygodniu.
Netflix pożegnał się co prawda z Marvelem i nie kręci już seriali o jego komiksowych superbohaterach, a nowym domem dla herosów DC stał się serwis HBO Max, ale to wcale nie oznacza końca opowieści o herosach z nadludzkimi zdolnościach oraz adaptacji powieści graficznych na tej platformie. Największa usługa VOD świata skupuje teraz prawa do niszowych serii.
Wśród nich są takie perełki jak „The Umbrella Academy”.
Ta opowieść o dysfunkcyjnej rodzinie została podlana naprawdę absurdalnym sosem. Głównymi bohaterami są młodzi ludzie, którzy przyszli na świat w wyjątkowy sposób — ich matki, rozsiane po całym globie, z dnia na dzień zorientowały się, że są w ciąży i urodziły niemowlaki tam, gdzie stały. Te nietypowe dzieci zdecydował się zaadoptować niejaki Sir Reginald Hargreeves.
Okazało się, że rodzeństwo z przypadku ma supermoce (takie jak nadludzka siła, teleportacja, rozmawianie ze zmarłymi itp.) i razem stworzyli The Umbrella Academy, czyli uwielbianą na całym świecie organizację superbohaterską. Przez lata nie schodzili z pierwszych stron gazet, ale nic nie trwa wiecznie — grupa się rozpadła, a dzieciaki poszły każde swoją drogą.
Hargreevesowie spotkali się ponownie dopiero po latach na pogrzebie ojca i to tam ich poznaliśmy.
Pierwszym sezonem tej opowieści byłem oczarowany i w oczekiwaniu na kolejny zrywałem kartki z wirtualnego kalendarza. Ta debiutancka seria kończyła się potężnym cliffhangerem — bohaterom nie udało się uratować świata, a jedynym ratunkiem dla nich i dla planety było cofnięcie się w czasie. Teraz, po ponad roku oczekiwania, dowiedzieliśmy się, gdzie kiedy trafili.
Nowy sezon rozpoczyna się w tym samym miejscu, w którym skończył się poprzedni i szybko okazuje się, że główni bohaterowie trafili do Ameryki sprzed ponad pół wieku — cofnęli się aż do lat 60. ubiegłego stulecia, ale… po drodze się rozdzielili. Pierwszy powrócili Klaus i duch Bena, a później tunel czasoprzestrzenny wypluł Luthera, Allison, Diego i Vanyę.
Co się z nimi działo? Jak się odnaleźli? Tego nie wiemy, przynajmniej z początku, bo jako widzowie śledzimy Fives’a.
Najmłodszy ciałem, a najstarszy duchem członek klanu Hargreevesów pojawia się w Dallas pod koniec 1963 r. Myślałem, że teraz sytuacja się uspokoi i wróci wątek ratowania prezydenta Kennedy’ego, a Fives zacznie szukać asymilowanego z przeszłością rodzeństwa, ale okazało się, że Stany Zjednoczone ogarnęła wojna, w której absolwenci tytułowej Akademii biorą udział.
Zgodnie z zasadą Alfreda Hitchcocka, która zakłada, że opowieść powinna zaczynać się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie powinno już nieprzerwanie rosnąć, widzimy czołgi na ulicach i nagłówki gazet opisujące atak sowietów na Stany Zjednoczone. Fives, który jest skołowany tak jak i my, szybko się orientuje, że jego rodzeństwo jest w samym środku tej zadymy.
Bohaterowie, aby zapobiec apokalipsie, muszą najpierw… zapobiec apokalipsie.
Powrót do poprzedniej wersji z 2019 r. stał się nagle niemożliwy, bo koniec świata, tym razem w wyniku wystrzelenia przez Rosjan głowic jądrowych, nadszedł znacznie wcześniej. Fives z pomocą starego znajomego ponownie cofa się w czasie, tym razem jedynie o 10 dni, by oszukać swoje rodzeństwo, zapobiec sowieckiej ofensywie i wrócić do domu.
W tym momencie rozpoczyna się szaleńczy wyścig z czasem, podczas którego Fives i spółka nie tylko będą ratować świat, ale przy okazji spróbują odkryć prawdę o swoim tajemniczym ojcu. Do tego herosi muszą cały czas uciekać przed zabójcami nasłanymi przez tajemniczą organizację The Commission, ale w ich narożniku pojawiają się niespodziewanie nowi sojusznicy.
Cieszy mnie przy tym, że „The Umbrella Academy” bardzo luźno traktuje materiał źródłowy.
Po obejrzeniu pierwszego sezonu czułem ogromny niedosyt i postanowiłem przeczytać wszystkie dotychczas wydane komiksy z cyklu „The Umbrella Academy”. Ze zdumieniem okryłem, że serial luźno potraktował ich scenariusz, co uznaję za zaletę — twórcy zatrudnieni przez Netfliksa mogli popuścić wodze fantazji i czerpać z zeszytów jedynie inspiracje.
Jak do tej pory, po tym, co już widziałem, jestem przekonany, że to była dobra decyzja, a własciwi ludzie znaleźli się tutaj na właściwym miejscu i zupełnie mi nie przeszkadza, jeśli scenarzyści w 2. serii jeszcze bardziej odejdą od materiału źródłowego, jeśli tylko utrzymają dotychczasowy poziom — ale na szczęście właśnie na to się zanosi.
Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.