REKLAMA

The Walking Dead zaskakuje, ale i tak brakuje tu emocji. Najnowszy odcinek wyjaśnia los Carla - recenzja

The Walking Dead wróciło po przerwie, by pożegnać godnie bohatera, który był obecny w serialu od pierwszego odcinka. Produkcja zaskakuje tym razem nie niespodziewanym zwrotem akcji, a jego brakiem. Mimo wszystko serial nie budzi już większych emocji.

the walking dead 8 carl umiera 2
REKLAMA
REKLAMA

W tekście znajdują się spoilery z 9. odcinka 8. serii The Walking Dead.

Serial o żywych trupach od AMC jest z nami już 8 lat. Jedna z najchętniej oglądanych produkcji telewizyjnych będących obecnie w emisji lata świetności ma jednak już za sobą. Showrunnerzy, by wywołać emocje wokół serialu, sięgają po sprawdzone metody.

the walking dead 8 carl umiera 2 class="wp-image-136297"

The Walking Dead taśmowo uśmierca bohaterów.

Z pierwotnej obsady pozostało już tylko kilka postaci. W odcinku kończącym pierwszą połowę sezonu twórcy zdecydowali się na ruch, na który nie poważył się nawet Robert Kirkman w swoim komiksie, na którym bazuje produkcja AMC. Zombie ukąsiło Carla Grimesa.

Postać, która dorastała razem z serialem, była kluczowym członkiem obsady przez 8 lat. To w końcu syn głównego bohatera, który był jedynym tak ważnym przedstawicielem młodego pokolenia w postapokaliptycznym świecie. Przez lata wkurzał, ale dorósł, wyrobił się, zaczął być interesujący. No i nadszedł koniec.

AMC, najpewniej by podbić słupki oglądalności, zdecydowało się go uśmiercić.

Z początku serial budził emocje, bo naprawdę nie patyczkował się z bohaterami. Tak jak Gra o tron, która swoją drogą po latach przebiła wreszcie popularnością pikujące The Walking Dead, w początkowych sezonach kładł bohaterów jak muchy. Nie bawiono się w tanie zagrywki.

the walking dead 8 carl umiera 2 class="wp-image-136282"

Po przetrzebieniu obsady twórcom skończyły się postaci do odstrzału. Przy utrzymaniu tempa mogłoby się okazać, że za rok czy dwa trzeba będzie wymienić cały skład. Zaczęto stosować typowe telewizyjne tanie chwyty i rozciągnięte na kilka odcinków cliffhangery.

Na szczęście Carl Grimes naprawdę umiera.

Obawiałem się, że w tym przypadku będzie podobnie. Co prawda jeszcze żaden ukąszony przez zombie człowiek w serialowej rzeczywistości nie przeżył - nie licząc ukąszenia w rękę lub nogę, po którym następowała szybka amputacja - ale zacząłem się obawiać, że AMC zrobi wyjątek dla Carla.

Na szczęście tak się nie stało, a ugryzienie doprowadziło do śmierci. Cały dziewiąty odcinek o tytule Honor był pożegnaniem z młodym bohaterem. Inne postaci się przewijały, spór grupy Ricka i Zbawców pod wodzą Negana dalej się toczył, ale to wszystko tylko tło.

the walking dead 8 carl umiera 2 class="wp-image-136285"

Niemniej jednak brak zwrotu akcji w postaci cudownego ozdrowienia Carla sprawił, że The Walking Dead nie budziło emocji.

Zapłakane oczy Ricka, smutne spojrzenia Michonne, ponury klimat, flashbacki do ostatnich godzin życia Carla - to wszystko było takie… nijakie. Nie umiałem podczas seansu uronić łzy. Jasne, polubiłem Carla, z wkurzającego bachora przeistoczył się w mającego własny charakter młodzieńca, ale na oswojenie się z jego śmiercią nie miałem kilku godzin tak jak bohaterowie, a kilka tygodni.

REKLAMA

W rezultacie wyszło to wszystko miałko, nijako. Odczułem jedynie ulgę, że serial nie przeskoczył rekina, ratując młodzieńca w ostatniej chwili, łamiąc przy okazji logikę. To jednak za mało, bym ponownie zaczął się ekscytować bohaterami, skoro nawet imiona większości nowych wylatują mi zaraz po seansie z głowy.

Wygląda na to, że śmierć Carla, z którą związany był mały skandal w naszym prawdziwym świecie - wcielający się w bohatera aktor został zwolniony na chwilę przed swoimi 18. urodzinami, co wywołało dość agresywną reakcję ze strony jego ojca - poszła na marne. The Walking Dead jak przynudzało, tak przynudza.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA