"The Walking Dead". Żywe trupy budzą grozę... w audiobooku!
Najpierw powstał komiks Ro, a teraz pierwsze w świecie słuchowisko na podstawie komiksu. Dziś premiera audiobooka „Żywe trupy” i… chcemy więcej tego mięcha!
Oczywiście Kirkman nie wymyślił jęczących, nadgniłych jegomościów, których największą nieżyciową pasją jest zjadanie świeżutkich, ludzkich mózgów (ewentualnie jakiś podrobów z ludziny). Facet jest jednak od ponad dekady guru komiksowych scenariuszy, a to dzięki napisanej jeszcze w 2000 roku serii „Battle Pope”, historii o wojującym Papieżu i stylizowanym na hipisa… Jezusie. Ten ostry jak papryczki piri-piri kawałek zapoczątkował kolejne przeboje, m.in. serię o raczkującym superbohaterze zatytułowaną „Invicible” i nieco później story „Żywych trupów”.
Na podstawie klimatycznego, czarno-białego komiksu Kirkmana i More’a (ten drugi zajmował się rysowaniem) zapoczątkowanego w 2003 roku, powstało kilka gier i serial dla AMC, który od premiery dwa i pół roku temu, nadal z powodzeniem straszy słabszych psychicznie widzów (premiera trzeciej serii wystartowała w Polsce w październiku ubiegłego roku).
Fabuła jest prosta jak menu zombie. Świat nadal istnieje, nawet pomimo apokalipsy, która zredukowała ludzką populację do niewielkich ognisk, grup, które próbują jakoś przetrwać w nowej rzeczywistości. Nie jest kolorowo, bo rola głównego drapieżnika na Ziemi przypadła ożywionym koszmarom wegetarian. Widzowie śledzą losy niewielkiej grupy, która tymczasowo skutecznie broni się przed rolą obiadu dla zombiaków. Swoją drogą, w polskiej wersji językowej filmu, nasi nienasyceni ulubieńcy zostali przemianowani ze zrozumiałych i zwyczajowych „zombie” na dziwaczne „szwendy”. Eksperyment językowy zdecydowanie się nie udał, ale mogło być gorzej, bo fantazja tłumaczy mogła ich zawieść np. w kierunku takich określeń jak „mendy” albo „mięsogęby”.
Co najciekawsze, słuchowisko bazuje na oryginalnej historii komiksowej, natomiast nawiązania do serialu telewizyjnego to zabieg marketingowy mający jedynie poszerzyć ewentualne grono odbiorców audiobooka. Trzeba przyznać, że to wyjątkowa ekwilibrystyka, adaptować historię w 80 % procentach obrazkową do medium bazującym wyłącznie na przekazie głosowym. Czy to się udało?
Marketingowi spece z publio.pl musieli zdawać sobie sprawę, że niejeden potencjalny odbiorca historii z dreszczykiem, będzie się nad tym pytaniem mocno głowił. Uzyskanie odpowiedź zajmie chętnym raptem kilka minut. Na stronie wydawnictwa można posłuchać nawet półgodzinnego nagrania, fragmentu słuchowiska (albo skorzystać z poniższego materiału zamieszczonego na You Tube).
http://www.youtube.com/watch?v=HOVcxOXsoVA&feature=player_embedded
Żywe trupy” brzmią zaskakująco dobrze a prezentowany fragment pobudziłby wyobraźnię nawet u wałka do ciasta. Panowie z Studio Sound Tropez z Warszawy poradzili sobie z zadaniem jak głodny zombie ze świeżą wątrobą. Wybór Krzysztofa Banaszyka na narratora nie budzi wątpliwości, a Jacek Rozenek jak dzielny stróż porządku Rick, brzmi jak połączenie Jamesa "Sonny" Crocketa z Ojcem Mateuszem. Jeśli ktoś pamięta „Korbę” z „Lejdis” to na pewno ucieszy się również z niemałej roli Anny Dereszowskiej.
Za przyjemności trzeba płacić, ale w wypadu „Żywych trupów” cena jest, jakby to zapewne powiedział jeden z wiecznie głodnych zombiaków; do przełknięcia. Przez kilka godzin porannej przedsprzedaży można było kupić audioobooka 20 procent taniej, czyli za 27,92 grosze. Aktualnie cena wynosi niecałe 32 złote. Też warto!