Znakomita adaptacja powieści Stephena Kinga szturmem zdobyła światowe kina i jest na dobrej drodze do stania się najbardziej kasowym horrorem w historii.
Horrory, choć są jednym z najbardziej opłacalnych filmów (pochłaniają niewielkie budżety, które z łatwością zwracają się co najmniej kilkakrotnie) są też dość hermetycznym i specyficznym gatunkiem. Nie każdy lubi bądź chce je oglądać. Nie każdy też może (ograniczenia wiekowe). Tym większe więc wrażenie robi sytuacja, w której pojawia się jakiś horror, który staje się komercyjnym przebojem porównywalnym z największymi mainstreamowymi widowiskami i bije liczne rekordy.
Takim przypadkiem jest właśnie "To".
Już po premierze pierwszego zwiastuna, po którym internet został rozgrzany do czerowności, można było się spodziewać, że filmy Andy’ego Muschiettiego stanie się hitem. Ale chyba nikt nie spodziewał się, że jego skala będzie aż tak wielka.
W chwili obecnej, trochę ponad tydzień po premierze, "To" ma na koncie, (w samej Ameryce) ponad 200 milionów dolarów wpływów. Globalnie wpływy wynoszą obecnie ponad 300 milionów dolarów, ale po pierwsze, "To" dopiero się rozpędza, a po drugie, przed filmem jeszcze co najmniej kilka premier na dużych europejskich i azjatyckich rynkach.
"To" szczególnie dobrze radzi sobie w Stanach, gdzie, przypominam, zgarnął ponad 120 milionów dolarów tylko w pierwszy weekend dystrybucji. To trzecie najlepsze otwarcie tego roku, lepsze m.in. od filmów "Spider-Man: Homecoming" czy Wonder Woman!"
To pierwszy raz od ponad 40 lat (konkretniej od premiery "Egzorcysyty" w 1973 roku) kiedy jakikolwiek horror stał się aż takim superprzebojem kasowym.
W dodatku "To" absolutnie zmiażdżyło wszelkie rekordy otwarcia w swoim gatunku, jak i pośród filmów dla dorosłego widza. Przy okazji miażdżąc też poprzednie rekordy miesiąca września, który do niedawna uchodził za jeden z nasłabszych miesięcy w kinach spośród całego roku.
Po raz kolejny okazuje się, że gdy film jest dobry, a publiczność chce go zobaczyć, to nie jest istotne w jakim miesiącu pojawi się on w kinach. Jeszcze kilka lat temu okres wakacyjny (maj-lipiec) uważany był za jedyny czas, w którym studia filmowe wystawiają swoje "czarne konie" licząc na największe zyski. Już od ładnych kilku lat przestało to mieć jednak swoje sztywne granice, bo ostatnio największe przeboje roku pojawiają się też np. w lutym ("Deadpool") czy w marcu (tegoroczna "Piękna i Bestia", która jest obecnie jednym z najbardziej kasowych filmów w historii i zarobiła ponad 1 miliard dolarów).
"To" na miliard (chyba) szans nie ma, choć z drugiej strony jego potężne otwarce w samej Ameryce każe przypuszczać, że może on na tamtejszym rynku zarobić nawet ponad 400 milionów dolarów.
To byłby absolutny rekord wszech czasów jeśli chodzi o horrory. A doliczając wpływy globalne, uczyniłoby to z adaptacji Stephena Kinga jeden z najbardziej kasowych filmów w historii.
Zresztą "To" już jest całkiem blisko do osiągnięcia tego tytułu. Dla porównania, najbardziej kasowe horrory ostatnich lat (które spokojnie można uznać za renesans dla tego gatunku) osiągały pułapy ok. 250-350 milionów dolarów wpływów globalnie. Takie kwoty wyciągały (uwzględniając inflację) filmy jak "Omen", "Horror Amityville" z 1979 roku, pierwsze "Halloween". Spośród najnowszych tytułów, "Piła", "Paranormal Activity", "Obecność" i "Obecność 2", czy ostatnio "Annabelle: Narodziny zła".
Poza te ramy zarobków żadnemu horrorowi od całych dekad nie udało się wyjść. Jak wspominałem wcześniej, niewielu horrorom w ogóle udawało się stać mainstreamowymi przebojami kasowymi.
Na chwilę obecną najbardziej kasowym horrorem wszech czasów jest (póki co) "Egzorcysta".
Jego globalne wpływy wynoszą trochę ponad 440 milionów dolarów. Od 45 lat żaden inny "straszak" nawet nie zbliżył się do tego wyniku. Wszystko jednak w skazuje na to, że "To" w błyskawicznym czasie przebije ten wynik i to bez zadyszki.
Oczywiście, jeśli wzielibyśmy pod uwagę inflację to "Egzorcysta" (przy cenach biletów z 2017 roku) zarobiłby globalnie sporo ponad 1,6 miliarda dolarów! Do tej kwoty "To" raczej nie dobije. Tuż za "Egzorcystą", cały czas uwzględniając inflację, na drugim miejscu pośród najbardziej kasowych horrorów wszech czasów znajduje się klasyczny "Dom woskowych ciał" z 1953 roku, który w samej tylko Ameryce zarobił prawie 500 milionów dolarów.
Jak pisałem wcześniej, horrory są dość specyficznym gatunkiem filmowym. Przeważnie nie mają zbyt długiej żywotności poza paroma pojedyczymi przypadkami z ostatnich lat (np. "Obecność" czy "Uciekaj"). Z tymże mówimy tu jednak o sporo mniejszych kwotach.
Pytanie na ile szybko widownia nasyci się "To".
Na jego korzyść może działać fakt, że "To" nie jest tylko i wyłącznie zwykłym "straszakiem". To po części dramat obyczajowy o dojrzewaniu i walce z naszymi wewnętrznymi lękami.
Jest zatem szansa, że "To" wymknie się typowej percepcji widowni, która nie wrzuci go do szufladki "fajny horror na weekend", tylko uzna za pełen emocji dobry film, jakim "To" bez wątpienia jest, a to z pewnością wpłynie na bardziej szeroką widownię.
Wydaje mi się więc, że właściwie już w tej chwili można uznać, że mamy do czynienia z horrorowym fenomenem jakiego w kinach nie było od bardzo dawna. Dodatkowo cieszy fakt, że dotyczy to naprawdę znakomitego filmu. Pozostaje nam obecnie obserwować do jakiej kwoty ostatecznie dobije "To". Już teraz wiadomo, że mamy do czynienia z najpopularniejszą adaptacją powieści Stephena Kinga.