Nie tworzył horrorów, a straszył równie skutecznie. Przypominamy najlepsze dzieła Toma Clancy'ego
Jeżeli widziałeś kiedyś film "Nazajutrz" (z 1983 r.) to możesz się domyślać, jak zaniepokojone w latach 80. było amerykańskie społeczeństwo. Pomiędzy dwoma mocarstwami iskrzyło - na Kremlu zasiadał partyjny beton, a ówczesny prezydent USA Ronald Reagan był konserwatystą z ciętym językiem. Jeden głupi incydent mógł przerodzić się w koszmar. I w tym momencie swoją cegiełkę dołożył Tom Clancy.
Agent ubezpieczeniowy który nigdy nie był w wojsku (chciał, ale przez dużą wadę wzroku został niedopuszczony do służby) napisał książki kipiące od militarnych szczegółów. Znajomość uzbrojenia i taktyki przydała się Clancy'emu w przekładaniu wojskowych podręczników na zwykły język. Głównym bohaterem większości książek jest Jack Ryan - superbohater naszych czasów. Wyjątkowo inteligentny, absolutnie oddany ojczyźnie, choć nie słabostek - zahaczających raczej o slapstickowe urozmaicenie charakteru herosa niż o patologie. To właśnie postać Ryana jest uosobieniem patriotycznego patosu, którego wyznawcą był Clancy. Na szczęście ta nieskazitelna biel nie zniekształca trzymających w napięciu historii.
Szymon opowiedział już o grach, które ukazały się dzięki Clancy'emu, a ja wybrałem moim zdaniem jego najlepsze książki. Po ich lekturze zrozumiesz, że historie przedstawione w grach Call of Duty czy hollywoodzkich superprodukcjach wcale nie są takie świeże.
W połowie lat 80. w wodach Atlantyku skrywały się najnowocześniejsze radzieckie łodzie podwodne klasy Typhoon, zdolne przenosić rakiety z głowicami jądrowymi. Jedną z takich jednostek, Czerwony Październik, porywa zbuntowany litewski oficer Marko Ramius i obiera kurs na wody terytorialne Stanów Zjednoczonych. Amerykańskie dowództwo oczekuje ataku z zaskoczenia, lecz Jack Ryan, analityk CIA, przewiduje zamiar Ramiusa i próbuje pomóc mu przedostać się do USA.
Sam prezydent Reagan powiedział, że to najlepsza książka jaką czytał w życiu. Nawet i bez takiej rekomendacji "Polowanie na Czerwony Październik" sprzedawałoby się rewelacyjnie. Clancy stawia obserwatora niezwykle blisko opisywanych wydarzeń. Klimat dyskusji za zamkniętymi drzwiami gabinetów czy szum okrętu podwodnego wylewa się dosłownie spomiędzy kartek. Nawet po latach ta nieco zdezaktualizowana groźba przypadkowego wywołania wojny nuklearnej powoduje dreszczyk na karku.
Czas patriotów
Jack Ryan przypadkiem ratuje księcia i księżną Walii przed zamachem zorganizowanym przez terrorystyczną Armię Wyzwolenia Ulsteru. W ramach zemsty (i politycznej kalkulacji) rebelianci próbują wyeliminować rodzinę Ryana. Po nieudanych zamachach na żonę i córkę Ryan pod protektoratem CIA zabiera się za rozpracowanie Armii Wyzwolenia Ulsteru.
"Czas patriotów" pozornie przytłacza niuansami politycznymi, a przede wszystkim prawnymi, których nie powstydziłby się John Grisham. Duża ilość odniesień do Irlandzkiej Armii Republikańskiej czy mechanizmów prawnych USA bynajmniej nie obciąża sprawnie zarysowanej intrygi. Jedynym typowo "hamerykańskim" akcentem jest ukłon w stronę bratniego Zjednoczonego Królestwa i ukazanie księcia Walii w zaskakującym świetle. Pozbawiony flegmy i potrafiący obsłużyć broń dziedzic tronu wprawia w dobry humor każdego, kto choć raz widział tę postać na zdjęciu w gazecie.
Co dzieje się z bronią jądrową po zakończeniu zimnej wojny? W czyje ręce trafiają redukowane arsenały? Clancy w "Sumie wszystkich strachów" przedstawia pesymistyczny wariant. W latach 70. gdzieś nad piaskami Syrii został zestrzelony izraelski samolot uzbrojony w bombę atomową. Pocisk zostaje zgubiony i wbija się w grunt. Po dwudziestu latach zostaje odnaleziony i od razu trafia w ręce palestyńskich terrorystów. Ci zamierzają wykorzystać zdobytą bombę do wywołania wojny jądrowej między USA i ZSRR, detonując ją podczas Super Bowl. Konflikt atomowy wisi na włosku, a krajem kieruje na dodatek niezbyt stabilny emocjonalnie prezydent. Czy może być gorzej?
"Suma wszystkich strachów" na 10 lat przed wydarzeniami z 11 września uświadomiła Amerykanów, że wojna, którą ciągle gdzieś prowadzą w innych zakątkach świata, może zagościć na ich własnym podwórku. Clancy także zaklął w swojej książce pobożne życzenie o pokoju na Bliskim Wschodzie, gdzie Jerozolima jest wolnym miastem pod protektoratem izraelsko-palestyńskim.
Niedźwiedź i smok
Kamera CNN przypadkowo filmuje zabójstwo nuncjusza apostolskiego i kapłana baptystów w Pekinie, którzy sprzeciwiali się przymusowym aborcjom praktykowanym w tym kraju. Uzależnione gospodarczo Chiny pod wpływem dodatkowych sankcji przyspieszają plan inwazji na Syberię, by przejąć tamtejsze złoża surowców. Gdy Chiny wcielają swój plan w życie, u boku Rosjan stają Stany Zjednoczone. Przewaga aliantów jest miażdżąca, więc Państwo Środka sięga po broń ostateczną.
Tak jak w innych powieściach Clancy'ego, tak i w "Niedźwiedziu i smoku" drobny kamyczek rozpoczyna lawinę. Książka została opublikowana w roku 2000, gdy powszechnie zaczęto już mówić o trudnym do przewidzenia kierunku, w którym rozwijają się Chiny. Odniosłem wrażenie, że azjatyccy generałowie przeczytali powieść i wzięli sobie do serca wątek słabo rozwiniętej marynarki Chin.
Tom Clancy kreował nie tylko doskonałe fabuły na kartach swoich książek, ale także na ekranach komputerów i telewizorach. To z jego konceptu zrodziły się serie Ghost Recon, Splinter Cell oraz H.A.W.X. i EndWar, i oczywiście Rainbow Six. Swoim nazwiskiem firmował również książki pisane przez innych autorów, ukrywających się pod wspólnym pseudonimem David Michaels. Niestety odstają one poziomem od "solowych" dokonań Clancy'ego, jak i od komputerowych pierwowzorów (większość z nich to beletryzacje gier).
W grudniu 2013 na rynku amerykańskim ukaże się ostatnia książka Toma Clancy'ego napisana razem z Markiem Greaney'em, pt. "Command Authority".