Top 5 najlepszych nowych kawałków w serwisach streamingowych, #35: Nick Cave, Riverside i inni
Ponad miesięczną przerwę w cyklu Top 5 tłumaczę tym, że w okresie wakacyjnym rynek muzycznych nowości praktycznie zamiera. Od początku prowadzenia tego cyklu mówiłem sobie i Wam, że nie chcę, by był robiony na siłę - z kawałkami, które tak naprawdę mi się nie podobają, których nie przeżywam dostatecznie mocno, a które dokooptowywałbym do zestawienia, by je zapełnić.
Ale miło mi, że pytacie, że się interesujecie. Dostałem od Was kilkanaście maili, przeczytałem kilka komentarzy z zapytaniem o los cyklu. To miłe. Motywuje do pracy.
Poniżej zestawienie pięciu utworów muzycznych, które zostały wydane w ostatnim czasie. Nie w ostatnim tygodniu, jak to zazwyczaj bywa w moich przeglądach, lecz w ostatnich tygodniach - tych, które minęły od ostatniego wpisu z serii Top 5.
Co ciekawe aż 4 z 5 poniższych utworów to wersje koncertowe. Tak to jednak bywa, że w okresie wakacyjnym, który przecież jest bardzo festiwalowy, pojawia się też sporo koncertowych wydawnictw. Nie inaczej jest w tym roku.
Marillion - Go! - Live at the Royal Albert Hall
Na zapis tego koncertu mojej ukochanej grupy Marillion czekałem z wielką atencją. Po raz pierwszy w historii ten wielce zasłużony zespół muzyczny miał okazję zagrać w legendarnej hali Albert Hall w Londynie i postanowił, że będzie to wiekopomne wydarzenie. I było. Koncert jest fenomenalny! Składa się z dwóch części - w pierwszej w całości zagrany jest ostatni kapitalny studyjny album F.E.A.R, w drugiej Marillion zagrał swoje najwybitniejsze kawałki z ery Steve’a Hogartha jako wokalisty. I właśnie z tego drugiego zestawienia polecam utwór Go! Oryginalnie pochodzi on chyba z najsłabszej płyty z całej dyskografii zespołu - marillion.com z 1999 r. Go! w wersji koncertowej brzmi znacznie lepiej, niż na płycie studyjnej. Aż dziw, że nie jest w stałym koncertowym zestawie Marillionu.
The National - Slow Show (Live in Brussels)
Nowy album koncertowy wydała także świetna indie-rockowa kapela the National. Podobny zresztą do tego Marillionu, bo tu także jest zapis koncertowy całej płyty studyjnej „Boxer” z 2007 r. To moja ulubiona płyta w zestawieniu the National (jak zapewne wielu innych fanów też; to album, który wyniósł zespół do międzynarodowej sławy). Wersja koncertowa „Boxera” brzmi nieco ostrzej, niż na płycie, co zdecydowanie dodaje jej pazura. Z całego zestawienia polecam mój ulubiony kawałek z albumu - „Slow Show”.
Nick Cave & The Bad Seeds - Distant Sky - Live in Copenhagen
28 września ukaże się z kolei koncertowa epka Nicka Cave’a z jego zespołem the Bad Seeds pt. „Live in Copenhagen”. 4 utwory na niej pochodzą z wyświetlanego wcześniej w kinach legendarnego koncertu w Kopenhadze z 2017 r. Epkę zapowiada „Distant Sky” - utwór, który w wersji studyjnej pojawia się na albumie „Skeleton Tree”. Trasa w 2017 r. była formą terapii artysty po tragicznej śmierci jego syna. Słychać to doskonale w „Distant Sky”. Nie podchodźcie do tego utworu bez chusteczek higienicznych pod ręką.
Lord Huron - Harvest Moon - Recorded at Spotify Studios NYC
Na koncert do nowojorskiego studia Spotify wybrał się za to amerykański zespół indie-rockowy Lord Huron, by zagrać tam między innymi cover pięknego kawałka Neila Younga pt. „Harvest Moon”. Wyszło na tyle przekonująco, że musiałem sprawdzać w sieci, czy to aby nie sam Neil śpiewa przy akompaniamencie kapeli Lord Huron. Na Spotify Singles pojawia się także kawałek „When the Night Is Over” z ostatniej całkiem udanej płyty „Vide Noir”. Warto posłuchać.
Riverside - Vale of Tears
Pod koniec lipca ukazał się też nowy singiel polskiej supergrupy progresywnej Riverside pt. „Vale of Tears” zapowiadający album „Wasteland”, który ma zostać wydany jesienią, a konkretnie 28 września. Nowa płyta będzie pierwszą po tragicznej i nieoczekiwanej śmierci gitarzysty Piotra Grudzińsiego. Jak tłumaczy Mariusz Duda, „Wasteland” ma być odpowiedzią zespołu na te tragiczne wydarzenia”. Nowy singiel utrzymany jest jednak w dobrze znanej stylistyce dla fanów Riverside - ze zmianami rytmu i linii wokalnej. Nie jestem super wielkim fanem „polskiego Porcupine Tree, jak zwykło się nazywać Riverside, ale akurat „Vale of Tears” mocno mi się podoba. Czekam teraz z niecierpliwością na całą płytę.
Poprzednie teksty z cyklu Top 5 tutaj.