Są tendencje, a są i zachowania, które prawdopodobnie nigdy nie wyjdą z mody. Ostatnio dosyć często praktykowane jest "odgrzewanie kotletów" - masowe tworzenie filmów bazujących na popularnym niegdyś temacie, który w ramach odświeżenia trafia do ponownej sprzedaży - ot, taki swoisty "recycling". Transformers to jedna z takich produkcji - czy było warto?
Uniwersum "robotów z kosmosu" to opowieść sięgająca jeszcze lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Seria popularnych komiksów, sklepy zasypane zabawkami z charakterystycznymi motywami czy ostatecznie serial animowany o wiadomym tytule. Popyt na takowe zabawki był i nadal jest całkiem spory, zwłaszcza teraz, kiedy po raz kolejny możemy oglądać roboty w całkowicie nowej odsłonie. Główny wątek tejże opowieści to odwieczna walka dwóch ras, a w zasadzie klanów robotów - prawych Autobotów pod dowództwem Optimusa Prime i destrukcyjnych Deceptionów, kierowanych przez Megatrona. Cybertron - planeta, która niegdyś była dla nich domem, przestała istnieć w wyniku bratobójczych wojen, które przez długie lata targały spokojem galaktyki. Chęć odbudowania i przywrócenia choćby namiastki dawnej planety doprowadziła do nieustannych poszukiwań Wszechiskry - owianego legendą artefaktu posiadającego, wedle przesłanek, "moc twórczą", która niegdyś stworzyła znany nam świat. Ślad doprowadza ostatecznie na znaną wszem i wobec planetę - Ziemię, która już wkrótce stanie się kolejnym polem bitwy...
Niespodziewany atak w Katarze na bazę wojskową stacjonujących tam Amerykanów zachwiał w posadach generalne dowództwo sił Stanów Zjednoczonych. Zniszczenia na ogromną skalę, zaawansowana technologia , z jaką przyszło się zmierzyć żołnierzom, no i próba kradzieży danych - to wystarczająco dużo, żeby złamać poczucie bezpieczeństwa USA. W międzyczasie poznajemy jednego z głównych bohaterów - Sama Witwicky - ot, zwyczajny nastolatek, którego obiekty zainteresowań ograniczają się do szybkich samochodów i pięknych dziewczyn (kolejność dowolna). Z pomocą (finansową) ojca postanawia zrealizować pierwszą ze swych pasji - chce kupić nowy czterokołowiec. A jak łatwo się domyślić, warunki materialne wymuszają kupno zdezelowanego grata, który dosłownie sam prosi się o "nabycie" - z czasem jednak samochód zaczyna się zachowywać dość dziwacznie, co jest tylko przedsmakiem następnych problemów. Po drodze trafia się nam seksbomba, którą Sam nieśmiało próbuje poderwać (w czym nieco pomaga mu wspomniany wóz), ostatecznie wplątując siebie i Mikaelę (imię wspomnianej dziewczyny) w tę całą wymyślną przygodę.
Dalej akcja toczy się już coraz szybciej. Dziwaczny wóz to tak naprawdę jeden z Autobotów o wdzięcznej ksywie Bumblebee, który sprowadza resztę zgrai, gdyż konkurencyjne Deceptiony rozpoczęły swą "działalność" - poszukują Wszechiskry, jak również swojego wodza - Megatrona. I tak wkrótce pojawia się znana ekipa w osobach Optimusa, Jazza czy Starscreama. A zawadiaka Sam, jak się szybko okaże, stanie się kluczem do rozwiązania konfliktu i tym samym ocalenia Ziemi przed niecnymi planami Megatrona. Siły ludzi i Autobotów łączą się heroicznej walce o losy planety.
Powyższy tekst, a w szczególności ogólny zarys fabuły, może sprawiać wrażenie, że film to kolejna produkcja, w której walka z obcymi stylizowana się na tę znaną choćby z "Dnia Niepodległości". Nic z tego. Pomimo fabularnej depresji Transformers to tytuł spektakularny i widowiskowy, a to stanowi o sile tejże marki. Przez bite 2 godziny, podczas których wpatrywałem się rozjarzony od wybuchów ekran, nic nie potrafiło mnie znużyć czy odciągnąć uwagi do myśli bardziej górnolotnych; nawet nieco dokuczający pęcherz był zbyt błahą przyczyną, ażebym miał wychodzić z kinowej sali. Nieustanna akcja nie pozwala odpocząć, zastanowić się (prawdę mówiąc - nie ma nad czym) - wybuch, poprzedzany walką gigantów, starcie na autostradzie i ostateczna wojna w zaludnionym mieście. Wśród znanych osobistości można było się dopatrzyć m.in. Jona Voighta (w roli sekretarza obrony) czy Johna Torturro (jako nieco "burakowatego" agenta Sektora 7). Główni bohaterowie to całkowicie nowe twarze i w należyty sposób odgrywają swoje role. Oczywiście nieco irytuje ich "nieśmiertelność", podczas gdy naokoło trup ściele się gęsto. Nawet pokwapiono się o łamanie stereotypów, gdyż rolę wybitnego naukowca gra tu ponętna blondynka...
Transformers to doskonały sposób na dostarczenie sobie czystej dawki rozrywki, akcji i niewymagającej fabuły. W końcu o to w tym wszystkim chodzi - bo jak miałoby to wyglądać - roboty z dylematami moralnymi, intrygą i cudacznym zakończeniem? Nie - Transformers to jeden z lepszych w swojej klasie, a że film animowany to jeden z materiałów, na których się wychowałem, nie jestem w stanie mówić o nim źle, wbrew nieco ironicznemu wstępowi. Transform and roll out!