Każdy, kto lubuje się w gotyckiej muzyce doskonale wie, że Tristania jest jednym z głównych przedstawicieli nurtu, który ten gatunek rozbudowuje o doomowe klimaty. W Polsce jest to zespół dość popularny, szczególnie, że zawitał już parę razy do naszego kraju. Fani doskonale wiedzą, jak na przestrzeni lat zmieniał się zarówno skład, jak i brzmienie Tristanii (po wydaniu płyty "World of Glass", Morten Veland odszedł z kapeli i założył własną o nazwie Sirenia, której pierwszy album brzmiał niemalże identycznie jak "szklany świat" Tristanii). Pod koniec stycznia 2007 zespół wydał drugą płytę po konkretnej zmianie stylu, która na całe szczęście zawitała w nasze strony.
Gdy w 2005 roku odbyła się premiera krążka "Ashes", wszyscy byli zdumieni, jak brzmienie zespołu mogło się zmienić. Oto, bowiem porzucił on swoje dawne przyzwyczajenia. Zero elektroniki, chórów, ani harmonii bogatych w dźwięki instrumentów orkiestrowych. Mieliśmy surowy gothic/doom z jednym kobiecym wokalem i dwoma znacznie różniącymi się od siebie głosami męskimi, co nadało utworom mroczny, depresyjny klimat, który większość fanów pokochała. Nowy image ze zmienionym składem, jednak zadziałał. Nic więc dziwnego, że na następcy "prochów" rozpoczęty styl będzie kontynuowany.
Tak też się stało. "Illumination" (gdyż tak się ten krążek nazywa) to znów surowe "tristaniowe" granie. Jednak już od pierwszych dźwięków słychać, iż zespół tęskni do swoich korzeni. Na "Mercyside"(utworze, który płytę otwiera) można usłyszeć dominujący męski wokal w zwrotkach, a w refrenie wokal Vibeke Stene, skłaniający się lekko ku brzmieniom symfoniczno-operowym. Wokalista "odgrywa" swoją rolę porządnie, jak w sposób typowy znany wszystkich gustujących w klimatach gothic/doom, tak też wokalistka stara się powracać do starej maniery, robiąc to jednak w sposób delikatny. Widać, że kobieta nie chce przesadzić, aby nie stworzyć z siebie kolejnej pseudo Tarji Turunen (jak robi to np. wokalista niemieckiej kapeli Xandria, której, z całym szacunkiem, nigdy bym nie dopuścił do mikrofonu). Doskonale to słychać również na kawałku "Sacrilege", poprzedzonym czymś w rodzaju religijnej przyśpiewki.
Co jednak jest bardziej istotne, na krążku nie ma deathowego growlingu, znanego z "Ashes". Już miałem wrażenie, że jest to krok zwrócenia się w stronę komercyjnej rzeczywistości, ale ta prawdziwa jest bardziej brutalna. W kwietniu 2006 r. z zespołu odszedł Kjetil Ingebrethsen, odpowiedzialny właśnie za taki wydźwięk Tristanii. Mimo to uważam, że kapela poradziła sobie znakomicie. W trakcie przesłuchiwania "Illumination" nie miałem żadnego głębszego pragnienia by usłyszeć kolejne połączenie mrocznego gotyku z death metalowym wokalem. Repertuar został tak dobrany w dźwięki, że słucha się go niemalże idealnie.
Zauważyłem tendencję wielu kapel do zakończenia nowopowstałego materiału majestatycznym utworem, zawyżającym średnią czasu wszystkich utworów na krążku. W przypadku Tristanii jest tak samo. Płytę kończy prawie siedmiominutowy "Deadlands", który pomimo znakomitego akustycznego klimatu, wędrujących przez jakiś czas smyczków i spokojnej atmosfery, nie jest niczym specjalnym. Zakończenie płyty jest bardzo stonowane, ale szkoda, że nie ma w tym choć odrobiny progresywności, ponieważ mało się tam dzieje jak na dość długi czas. Utworu słucha się przyjemnie, aczkolwiek nie jest on w stanie nas niczym zaskoczyć.
Podsumowując, "Illumination" Tristanii to pewnego rodzaju fuzja stylów. Zespół delikatnie połączył swoje dawne korzenie z nowym brzmieniem, znanym z płyty "Ashes", nadając swojej muzyce nowszy wydźwięk, bardziej przyswajalny dla tej niewielkiej ilości fanów, którzy nie potrafili w całości przesłuchać wcześniejszego krążka. Stwierdzam jednak, że jest to materiał, do którego nie trzeba się długo przekonywać. Jeśli pierwsze kilka piosenek przypadnie wam do gustu, to mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że całość oddziałuje na was tak samo. Kto nie gustuje w gotycko-doomowej konwencji i tak się nie skusi, a fanom polecać nie muszę, bo i tak zawitają do sklepów. Komu więc jeszcze przyda się rekomendacja? Marzycielom, którzy potrafią się zatopić w "metalowych" snach i długo z nich nie wychodzić.
Jak widać nowy rok 2007 w muzycznym światku rozpoczął się znakomicie. Oby tak dalej!
Zawartość:
1. Mercyside
2. Sanguine Sky
3. Open Ground
4. The Ravens
5. Destination Departure
6. Down
7. Fate
8. Lotus
9. Sacrilege
10. In The Wake
11. Deadlands