REKLAMA

"Trolle" to okropna lekcja braku tolerancji i ksenofobii. Recenzja sPlay

Jeśli macie odruchy wymiotne na widok tęczy, brokatu i wiecznie radosnych, beztroskich istot, wedle których jest tylko jedna droga do szczęścia, to omijajcie "Trolle" szerokim łukiem.

"Trolle" to okropna lekcja braku tolerancji i ksenofobii - recenzja filmu
REKLAMA
REKLAMA

Pozornie "Trolle" są animacją jakich wiele. Świetnie wyglądającą od strony wizualnej, niestety z marną warstwą fabularną. Sprawują się dobrze jako pokaz umiejętności grafików, natomiast jako film niestety kuleją. I pewnie przez te spore braki w scenariuszu, reżyserii oraz konstrukcji całości, na wierzch wychodzi dość niepokojące drugie dno tej bajki.

Oto, według tego, co opowiadają nam "Trolle", jedyną drogą do szczęścia jest taniec, przytulanie się i wieczny uśmiech na twarzy. Cytując slogan pewnej stacji muzycznej: "nie bawisz się, nie żyjesz". Filmowe gnomy, zwane Begenami, są złe i nieszczęśliwe, bo są brzydkie i nie balują całe dnie. W dodatku jedynym sposobem by Bergeni mogli osiągnąć szczęście, jest zjedzenie kolorowych trolli. Biedne trolle, które chcą się tylko w życiu cieszyć i bawić, żyją więc w strachu przed atakiem Bergenów.

trolle_recenzja_2 class="wp-image-75934"

Czyli, podsumowując, autorzy filmu starają się nam powiedzieć, że wszystko, co różni się od nas samych, wszystko co jest inne, jest złe i groźne, a jedynym sposobem na osiągnięcie szczęścia jest zabicie i karmienie się szczęściem innych. Obrzydliwe przesłanie!

W dodatku, opakowane w ciężką do zniesienia, przesłodzoną formę. Jasne, dzieci do lat 8 pewnie będą się fajnie bawić na "Trollach", bo animacja mieni sie wieloma kolorami (tęczy niestety), jest pełna wartkiej akcji oraz napakowana przebojami popu i R&B z lat 70., 80., i 90. (całkiem nieźle śpiewanymi w polskiej wersji językowej). Są tu zarówno takie hity jak Hello z repertuaru Lionela Richie, Clint Eastwood Gorillaz, True Colors Phila Collinsa czy Total eclipse of the heart Bonnie Tyler (w wersji oryginalnej śpiewają je Anna Kendrick i Justin Timberlake).

trolle_recenzja class="wp-image-75935"

Humor, w dużej mierze slapstikowy, też raczej się dzieciakom spodoba. Natomiast starszy widz raczej z trudem wysiedzi cały seans.

"Trolle" wizualnie ogląda się trochę jak nieudany film Tima Burtona po LSD. Brakuje tu tylko tęczowych pand, kotków i jednorożca.

REKLAMA

Poza tym jest pstrokato, kiczowato i nadmiernie kolorowo. Nie żebym był jakimś owładniętym jesienną chandrą smutasem, to nie o to chodzi. "Trolle" są w swej wysilonej i nadmiernej afirmacji radości tak nieznośne jak irytujący kolega na imprezie, który co chwila szarpie was za rękaw i namawia do tego, byście się jeszcze lepiej bawili i bardziej uśmiechali. To nie ma nawet nic wspólnego z poglądem na życie. Można być optymistą, ale życie to nie tylko zabawa i nie tylko miłe chwile. Filozofia "keep smiling" to nie tylko hodowanie ignorantów, ale też ludzi, którzy później nie poradzą sobie z otaczajacą ich rzeczywistością. A dołączając do tego jeszcze przesłanie "bójmy się obcych i brzydkich, bo nas zjedzą", sprawia, że osobiście "Trolli" nie polecę nikomu, a wręcz będę namawiał, by tę animację unikać i nie pokazywać dzieciom.

trolle_plakat class="wp-image-75937"
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA