Program „Szkoła z TVP” pod zmasowaną krytyką. Błędów było wiele, ale hejt na nauczycieli nikomu nie pomoże
„Szkoła z TVP” to nowy program edukacyjny zorganizowany naprędce przez Telewizję Polską, żeby pomóc uczniom zamkniętym w domach z powodu koronawirusa. Niestety, pierwsze odcinki okazały się pełne błędów i stały na bardzo niskim poziomie, co z kolei wzbudziło falę kpin i ataków personalnych. A tak naprawdę można było się tego spodziewać.
TVP zdecydowało się prowadzenie telewizyjnych lekcji dla młodszych uczniów w teorii ze szlachetnych pobudek. Placówki edukacyjne są w trakcie kwarantanny zamknięte na cztery spusty, a problemy związane ze zdalnym nauczaniem potęgują się na każdym kroku. Nauczyciele są nieprzygotowani do obcowania z uczniami w sieci, uczniowie często nie pojawiają się na lekcjach, a platformy e-learningowe co chwilę zaliczają awarie. Nie powinno to oczywiście nikogo przesadnie dziwić, bo edukacja cyfrowa w większości polskich szkół na co dzień niemal nie funkcjonuje. Całkowite przejście do sieci w obecnej sytuacji jest więc praktycznie niewykonalne.
Nadawca publiczny mający określoną misję wobec społeczeństwa jak najbardziej jest adekwatnym kandydatem do prowadzenia programu edukacyjnego mającego na celu wsparcie szkół. Przynajmniej na papierze, bo niestety rzeczywistość „Szkoły z TVP” okazała się piramidalną katastrofą. Co oczywiście zostało szybko wyłapane przez widzów i poddane zmasowanej krytyce.
Lekcje TVP roją się od błędów, wpadek i dziwnych decyzji, a sam program jest realizowany niezgodnie ze standardami współczesnej telewizji.
Nie ma sensu łagodzić tutaj słów krytyki pod adresem Telewizji Polskiej. Wyraźnie widać, że „Szkoła z TVP” była robiona „na wariata”. Bez konkretnego planu, co nadawca chce osiągnąć tym programem, bez nadzoru merytorycznego i przede wszystkim bez uprzedniego castingu i sprawdzenia umiejętności radzenia sobie przed kamerą. Sam fakt, że program wygląda od strony realizacyjnej jakby był robiony z 15 lat temu, można by jeszcze wybaczyć, zważywszy na jego szybkie powstanie. Ale błędów merytoryczne i dydaktyczne stanowią znacznie poważniejszy problem.
Środowisko nauczycielskie, specjaliści od edukacji i dziennikarze szybko wyłapali kolejne wpadki nauczycieli prowadzących zajęcia w ramach „Szkoły z TVP”. Wymienienie wszystkich problematycznych momentów wymaga tak naprawdę osobnego tekstu. Było ich ich po prostu tak wiele. Natomiast reakcje dużej części społeczeństwa z zachwytem radującej się z wpadki z Telewizji Polskiej mogą jednak dziwić. Podobnie jak niektóre komentarze zdecydowanie przekraczające granice dopuszczalnej, merytorycznej krytyki.
Brak doświadczenia w prowadzeniu zajęć przed kamerą nie jest usprawiedliwieniem tak częstych pomyłek, ale całkowite ignorowanie tego aspektu to błąd.
Mało osób czuje się na tyle swobodnie przed kamerami, żeby od razu wypaść fantastycznie w telewizji. Do tego są potrzebne przygotowania, próby, wewnętrzna charyzma i przede wszystkich doświadczenie. Wystawienie przed ekrany osób pozbawionych wszystkich tych elementów jest de facto skazaniem ich na pożarcie. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, żeby cała sytuacja była dla mnie szokiem. Obecna Telewizja Polska wręcz słynie z produkowania słabych jakościowo materiałów, które łamią wszelkie standardy dziennikarstwa (przeważnie etyczne, ale wielokrotnie też merytoryczne).
Budzące się w wielu osobach schadenfreude jest mimo to jak najdalsze. Porażka „Szkoły z TVP” mnie nie dziwi, ale na pewno nie cieszy. Nie dość, że od dawna niedoceniani, źle opłacani i obrzucani błotem nauczyciele znowu stracili w oczach opinii publicznej, to jeszcze cała sprawa została wmieszana w polityczną wojenkę. I tak, to telewizja publiczna za czasów prezesury Jacka Kurskiego jako pierwsza otwarcie zaangażowała się polityczny spór, ale edukacja powinna być wynikiem konsensusu a nie ideologicznego sporu.
W interesie nas wszystkich jest, żeby „Szkoła z TVP” stała na najwyższym możliwym poziomie.
Bo żadna inna telewizja nie zrobi przecież dostępnego w otwartym paśmie programu edukacyjnego. Nie ma co na to liczyć. Prywatne telewizje angażują się czasem w ważne społecznie sprawy (Telewizja Polsat wyemituje jutro specjalny blok reklamowy poświęcony walce z pandemią koronawirusa), ale mowa tu o pojedynczych przypadkach.
Prowadzona przez profesjonalnie do tego przygotowane osoby „Szkoła z TVP” jak najbardziej ma więc swoje miejsce na mapie Polski w dobie kwarantanny. Dlatego merytoryczne uwagi i środowiskowy sprzeciw są istotne i pomocne, a zmasowany hejt i kpiny w mediach społecznościowych do niczego nie prowadzą. Jak już to prędzej sprawią, że seria zostanie zlikwidowana i wrócimy do punktu wyjścia. A w tym czasie uczniowie po raz setny będą się zastanawiać, jak mają przygotować się do egzaminów czy zdobyć wiedzę potrzebną w następnych klasach.