Ostatnio mam wrażenie, że na pęczki powstaje seriali, które co prawda można obejrzeć, ale które nie wnoszą nic nowego do ramówki. Dobrych pozycji jest jak na lekarstwo i dostaje się nawet tym niezłym, które mimo zaangażowania dobrych aktorów okazują się po prostu przeciętne. "UnReal", nowa produkcja stacji Lifetime, jest właśnie kolejnym średniakiem, o którym mówić się wiele nie będzie, ale który - jako przerywnik - można będzie oglądać.
Serial jest właściwie rozwinięciem pomysłu Sarah Gertrude Shapiro, która wyreżyserowała krótkometrażowy film "Sequin Raze", opowiadający historię osób zaangażowanych w produkcję reality-show, polegającym na znalezieniu żony przez jednego uczestnika wśród żeńskich kandydatek. "UnReal" to przeniesienie tej opowieści na wiele odcinków. Serial powstał we współpracy Shapiro i Martiego Noxona. Pierwszy sezon liczyć ma 10 odcinków.
Główną bohaterką "UnReal" jest Rachel, grana przez Shiri Appleby ("Roswell: W kręgu tajemnic", "Dziewczyny").
Rachel to młoda kobieta po przejściach, która postanawia wrócić do pracy na planie reality-show, w którym młody, przystojny mężczyzna spośród wielu pięknych dziewczyn wybiera w końcu tę jedyną. Cały program jest oczywiście jedną wielka inscenizacją. Wszystko, co dzieje się w telewizyjnym show musi być zatwierdzone przez ekipę zarządzającą produkcją. Łzy, krzyk, czułość, zwierzenia są prawie zawsze sprowokowane. To właśnie do Rachel należy manipulowanie członkami programu.
Taka praca odbija się na psychice kobiety. Ostatnim razem w trakcie produkcji reality-show Rachel - jak zwykli mówić jej koledzy z pracy - zwariowała. Po incydencie spędziła jakiś czas próbując powrócić do zdrowia.
Oprócz głównej bohaterki na planie jest o wiele więcej wariatów. Mamy na przykład Julię, w rolę której wciela się Constance Zimmer ("House of Cards"). Julia odpowiada za całą pracę na planie i to ona wymusza na swoich pracownikach sterowanie uczestnikami programu. Jedynym jej zajęciem jest wydawanie rozkazów i krzyczenie na swoich podwładnych.
"UnReal" odziera telewizyjną rzeczywistość ze złudzeń. Dobitnie pokazuje, że tam, za szybką nie ma sentymentów i liczy się tylko kontrowersja. To, jak zrobić show, które kochać i nienawidzić będą miliony.
Sam serial nie jest złą produkcją, ale dość jednowymiarową, tak jak i jej postacie. Po pierwszym odcinku można mniej więcej przewidzieć przyszłość bohaterów i wątki, które będą poruszane.
Jego największy atut to zwrócenie uwagi na nieprawdziwość tego, co widzimy na ekranie. Choć gdzieś z tyłu głowy mamy świadomość, że wiele momentów w programach jest wyreżyserowanych, często dajemy się ponieść magii i zapominamy, że to nie zabawa a przede wszystkim wielki biznes.
"UnReal" obejrzeć można, ale specjalnie nie przywiązywałabym się do tego serialu. Z 2 sezonem może być różnie.