REKLAMA

Jak dbać o siebie nawzajem oraz o planetę, na której wszyscy mieszkamy - tego uczy festiwal Unsound

Wzajemny szacunek, kompensacja śladu węglowego, plastikowe instrumenty, dyskusje o równości, Orkiestra Okrągłego Stołu i odmieniana przez wszystkie przypadki solidarność. Tegoroczna edycja festiwalu Unsound została ubrana w wyjątkowo istotne i aktualne konteksty.

unsound 2019 solidarity
REKLAMA
REKLAMA

Motyw przewodni, czyli solidarność, wybrzmiała dobitnie w programie festiwalu (a także w identyfikacji wizualnej stworzonej przez Bolesława Chromrego), będąc przyczynkiem do dyskusji o wzajemnym szacunku na imprezach, o roli muzyki w procesie społecznej transformacji, o scenie queerowej i wielu innych tematach, które mieszczą się pod szerokiem szyldem głównego tematu. Twórcy Unsoundu z powodzeniem odbrązowili narodową legendę.

Człowiek vs maszyna

Niestety do Krakowa trafiłam dopiero na końcówkę festiwalu. W samą porę na blok poświęcony jednemu z najważniejszych haseł  związanych z głównym motywem imprezy - wspólnotowości. W sobotę w krakowskim Centrum Kongresowym ICE Dominik Strycharski razem ze swoim zespołem i Orkiestrą Dętą Ziemi Mazowieckiej zaprezentował muzykę z filmu „Symfonia Fabryki Ursus”. Występ połączył odmienne światy w jeden, nie zawsze spójny, acz interesujący (i często pokrzepiający) głos.

Większych emocji dostarczył późniejszy koncert Holly Herndon, mieszkającej w Berlinie Amerykanki, która swój najnowszy album „Proto” nagrała z udziałem sztucznej inteligencji. To właśnie ten materiał zaprezentowała na Unsoundzie, łącząc zimne, kreowane przez syntezatory dźwięki z głosami samej artystki i jej pięcioosobowego zespołu wokalnego. Połączenie bezdusznej technologii i subtelności ludzkiego głosu robiło naprawdę wielkie wrażenie. Występ zespołu Herndon pełen był niespodziewanych zwrotów akcji, odwołań do muzyki folkowej, a także dialogów ze sztuczną inteligencją.

Człowiek vs fabryka

Opuszczona hala Telkom-Telos w krakowskiej Krowodrzy za jakiś czas ma zamienić się w nową inwestycję mieszkalną - takie są plany firmy deweloperskiej, która zarządza miejscem. Ściany budynku były już światkami kilku techno imprez. W miniony weekend miejsce ostatnim tchnieniem zapewniło niezwykłą przestrzeń dla dwóch koncertów Hildur Guðnadóttir, autorki ścieżki dźwiękowej do serialu „Czarnobyl”. Właśnie ten materiał został zaprezentowany podczas Unsoundu, za pomocą wielokanałowego systemu nagłośnieniowego.

REKLAMA

Sposób podania dźwięków, połączony z wizualnymi ekspresjami autorstwa Theresy Baumgartner sprawił, że widowisko wywoływało tak samo zachwyt, co niepokój. Potęgowany dodatkowo drżącymi szybami, rurami, blaszanymi drzwiami i wszystkim tym, co pozostało po działalności fabryki. Pełen niepokoju, oddziałujący na różne zmysły występ był świetnym, momentami przytłaczającym doświadczeniem. Jeśli uznajecie ścieżkę dźwiękową z serialu „Czarnobyl” za niepokojącą, to wiedźcie, że można z niej wycisnąć jeszcze więcej grozy.

Nie ma w naszym kraju bardziej zaangażowanego i lepiej przemyślanego festiwalu muzycznego niż Unsound - to było już widać na papierze. A do tego świadomego - organizatorzy m.in. wyliczają, jaki ślad węglowy pozostawi po sobie impreza i działają (oraz zachęcają innych do działania), by choć w części zrekompensować ten ślad. Bo jak zawsze imponujący line up, który pomaga wyprzedać bilety w mgnieniu oka, to oczywiście nie wszystko. Zwłaszcza w czasach, gdy mówienia o nierównościach oraz o problemach związanych z klimatem nigdy dość. Jak dbać o siebie nawzajem oraz o planetę, na której wszyscy mieszkamy - tego uczy festiwal Unsound.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA