Współczesne gwiazdy młodego pokolenia, muszą mieć okazję, aby pokazać się od jak najlepszej strony. Opuszczają tym samym schematy "teen-movies", opartych na jednym i tym samym pomyśle. Udało się to m.in. K. Knigthley czy S. Johannson, które otrzymują propozycje grania coraz to bardziej wymagających ról. W podobnej sytuacji są kolejne dwie młode aktorki: Camilla Belle oraz Elisha Cuthbert. Dość często proponowane są im główne role, lecz są to produkcje niszowe lub nastawione typowo na kino dla niezbyt wymagających nastolatków w wieku licealnym. Ostatnio, te dwie kobiety spotkały się razem na planie filmu "W Ciszy", który w połowie lutego został wydany w Polsce na DVD.
Obraz opowiada historię głuchoniemej, niedawno osieroconej dziewczyny imieniem Dot. Do roli opiekunów przyznano jej rodziców chrzestnych. Tam poznaje piękną cheerleaderkę Ninę, która staje się jej przyrodnią siostrą. Dziewczyna jednak nie za bardzo przejmuje się kalectwem Dot i prowadzi z nią dziwną psychologiczna gierkę. Mając w świadomości jej głuchotę, zdradza większość sekretów rodzinnych. Gdy okazuje się, że nowy członek rodziny skrywa również własne tajemnice, blond piękność stara się ją sprowokować do ich wyjawienia.
Sama fabuła wydaje się być dość ciekawa, jednak to dopiero połowa sukcesu. Specyficzny tok myślenia trzeba bowiem obronić logicznymi argumentami tak, aby widz był w stanie docenić całokształt, a nie tylko piękny wygląd dwóch głównych bohaterek. Moje początkowe oczekiwania po obejrzeniu zwiastuna były ogromne. Byłaby to w końcu okazja dla Belli i Cuthbert do pokazania się w innym świetle, co mogłoby zaowocować w kolejnych, bardziej ambitnych produkcjach na przyszłość. Z minuty na minutę zacząłem jednak stwierdzać, że to nie jest odpowiednia pozycja jako promowanie własnego profilu aktorskiego.
Pierwszym i najpoważniejszym mankamentem filmu jest scenariusz. Ciekawy pomysł został zrealizowany w błahy sposób. Brak tu głębi oraz dokładniejszego portretu psychologicznego postaci, szczególnie że środowisko tworzyło do tego idealne warunki. Mamy matkę lekomankę, ojca uwodzącego, dla spełnienia potrzeb seksualnych, własną córkę, która w domu poddaje się jego woli, a w szkole kształtuje się na postać wampa i piękności, mogącej zauroczyć każdego osobnika płci męskiej oraz głuchoniemą Dot, będącą powiernikiem wszelakich sekretów rodziny Deer. Wypisz, wymaluj, typowa amerykańska "nuklearna" rodzina z podłożem patologicznym. Motywy te znacznie spłycono do kazirodczego związku ojca z córką, który miał być motorem napędowym całego scenariusza, a spoty reklamowe wyróżniały intensywne erotyczne napięcie.
Zastanawia mnie, gdzie ono dokładnie się znajduje. Każdy, kto oglądał pierwszą część "Nagiego Instynktu", doskonale rozumie tą dwuczłonową frazę i jej wykorzystanie w praktyce. Film "W Ciszy", pod tym względem wydaje się być poprawny politycznie. Twórcy doskonale wiedzieli, że większością odbiorców będą nastolatki wieku licealnego, toteż ograniczyli nagość oraz widok na kontakty seksualne praktycznie do zera, szczególnie w najważniejszym wątku. Pojawia się ona natomiast w innej formie, dając znaczenie bardziej odrzucające, depresyjne, a nawet trochę "brutalne", co nawet na sekundę nie powoduje wzrostu erotycznego napięcia.
Ogólny klimat filmu jest przedstawiony w mrocznych kolorach. Nasuwają się skojarzenia z gotyckimi posiadłościami, w których nawet słońce, rzucające promienie przez okiennice, nie jest w stanie dostarczyć chociaż odrobiny pozytywnej i ciepłej atmosfery. Autorzy najwyraźniej mieli zamiar pokazać powagę produkcji, tylko niekoniecznie im to wyszło. W końcu większość tematów pobocznych kręci się wokół typowych problemów współczesnych nastolatków. I oczywiście nie mam tu na myśli poważnych sytuacji jak anoreksja czy bulimia, ale błahostki seksualne, dylematy "kocha, czy nie kocha", czy zazdrość o tego samego chłopaka. Zaprezentowany kontrast, jest tym samym bezużyteczny i cały "mroczny" klimat traci na wartości. W dodatku, pojawiająca się od czasu do czasu "myślowa" narracja pierwszoosobowa głuchoniemej Dot, daje wrażenie wyrwanej kartki z pamiętnika zdesperowanej nastolatki, aniżeli mądrych i głębokich myśli dziewczyny w potrzebie.
Wydawać by się mogło, że gorzej być nie może… a jednak! Nie dość, że rozmach fabularny jest bardzo powolny i nużący, to dostajemy końską dawkę akcji tuż przy samym końcu, która nie jest dla nas zdrowa. Co więcej, rozwiązanie intrygi, mimo iż w pewien sposób niespodziewane, wydaje się być mocno naciągane. Zakończenie sygnalizuje brak logicznych argumentów do takiego, a nie innego przekazania sytuacji. Widać jednak, że pozycja miała pretendować do miana "kultowa" i może taki tytuł zyskała w pewnych kręgach.
Wszystkie te cechy, klasyfikują "W Ciszy" jako niby-thriller, z ambicjami na psychologiczne analizy. Każdego elementu, charakteryzującego dany gatunek jest tu zbyt mało. Najbardziej, jednak filmowi można zarzucić nudę, brak tak mocno wyszczególnianego erotycznego napięcia oraz logicznego scenariusza. Potencjał był, lecz nie został odpowiednio wykorzystany. Zamiast ambitnego dreszczowca, otrzymaliśmy marny "teen-movie", od którego najwyraźniej Camilla Belle i Elisha Cuthbert chyba nigdy się nie uwolnią.