Steve McQueen, reżyser takich filmów jak "Wstyd" czy "Zniewolony", tym razem mierzy się z bardziej rozrywkowym kinem. "Wdowy" to wciskający w fotel thriller, heist movie, poruszający pro-feministyczny dramat społeczny oraz krytyka kapitalizmu i korupcji w polityce. To też jeden z najlepszych filmów roku.
OCENA
Bohaterkami filmu są kobiety, które straciły na zawsze swoich mężów. Nie byli to jednak szlachetni obywatele, a precyzyjnie działający przestępcy, dla których ostatnia akcja okazała się fatalna w skutkach. Niestety paniom nie będzie dane w spokoju przeżywać żałoby po śmierci bliskich - mężowie zostawili im bowiem "w spadku" dług opiewający na kwotę 2 mln dol. Dług, który kobiety muszą jakoś spłacić. Czy tego chcą, czy nie.
Na początku obawiałem się, jak reżyser takich filmów jak "Wstyd" czy "Głód", opierających się raczej na studium charakterów, powolnie prowadzonej narracji i autorskiej poetyce, odnajdzie się w o wiele bardziej mainstreamowym gatunku. I jak wpisze się w ramy gatunkowe thrillera, który siłą rzeczy wymaga zupełnie innego tempa, pracy z aktorami oraz odmiennego stylu filmowania. Okazało się, że McQueen podołał temu zadaniu.
"Wdowy"to naprawdę mocne, trzymające w napięciu dzieło o imponującej konstrukcji, które spokojnie zaliczam już teraz do najlepszych filmów tego roku.
Reżyser, niczym cyrkowy magik, wyciąga ze swojego rękawa całą masę wspaniałych trików. Miesza gatunki, przeplatając dramat psychologiczny z rasowym thrillerem i heist movie. Precyzyjnie łączy liczne wątki i postaci w spójną całość. A cała opowieść wspaniale się rozwija. McQueen prowadzi nas sprawnymi ruchami przez kolejne schodki gęstniejącej akcji. Każde zdarzenie angażuje postaci, które wraz z rozwojem wydarzeń wchodzą ze sobą w interakcje, bądź wpływają nawzajem na swoje działania. Skrypt filmu "Wdowy" można rozrysować na naprawę imponujących rozmiarów drzewie, składającym się z licznych gałęzi powiązań i fabularnych tropów.
McQueen dał nam obraz, który jest o wiele ciekawszą, świetnie skonstruowaną i zdecydowanie lepiej zagraną wersją niezbyt udanego "Ocean’s 8" sprzed paru miesięcy. Tam oglądaliśmy pustą i trochę nijaką zabawę, sztucznie wykorzystującą motywy heist movie i serii Ocean's. "Wdowy" to również zabawa, ale dla bardziej wymagającego, dojrzalszego i obytego widza. Czuć w nim echa najlepszych produkcji Sidneya Lumeta, z czasów jego świetności i zaangażowania społecznego z lat 70.
Na dodatek McQueen nie poprzestał tylko i wyłącznie na tym. Ambicje przedstawiciela autorskiego kina, któremu dano wolną rękę, musiały wziąć górę. Reżyser zdecydował się więc na karkołomne zadanie wplecenia pomiędzy te wszystkie linie fabularne podtekstu społeczno-politycznego.
W filmie "Wdowy" nietrudno wyłapać soczystą tyradę twórcy przeciwko polityce Donalda Trumpa w skali mikro. W skali makro przygląda się ogólnym tematom związanym z rasizmem, korupcją w szeregach władz, nielegalnym imigrantom, dostępowi do broni palnej. Krytykuje kapitalizm i pokazuje miejsce kobiet w społeczeństwie post-feministycznym.
Dużo tego. I przeważnie nie jestem fanem aż takiego upychania tematów w jednym filmie. Ale, o dziwo, McQueen wyszedł z tego obronną ręką. Może nie wszystkie kwestie wybrzmiały tak samo donośnie i bez poczucia sztucznego napuszenia. Reżyser nie uniknął kaznodziejskiego tonu. Ale w gruncie rzeczy, jako całość, "Wdowy" dość zręcznie wykładają nam na tacy podstawowe problemy i zagadnienia, z którymi boryka się współczesna zachodnia cywilizacja. Bez popadania w megalomanię i niepotrzebny patos wymieszany z banałem. A to niełatwa sztuka.
W dużej mierze McQueen odnosi sukces dzięki fantastycznej obsadzie kobiecej, która dźwiga cały film. Viola Davis jest genialna. Jako filmowa Veronica jest tyleż samo delikatna, bezbronna, ogarnięta rozpaczą i przeżywająca żałobę po tragicznie zmarłym mężu, co silna, zdecydowana, gotowa na wszystko, by stawić czoła rzeczywistości. A ta po śmierci męża nie wygląda dla niej dobrze.
Tak samo zresztą jak w przypadku innych wdów. Ciekawą rolę gra Elizabeth Debicki. Amerykanka polskiego pochodzenia była w toksycznym związku. Jej partner znęcał się nad nią fizycznie, ale trwała w tym, bo było to całe jej życie. Po jego śmierci musiała stanąć, być może po raz pierwszy, na własnych nogach, nauczyć się odpowiedzialności i jakoś odnaleźć w męskim świecie, początkowo skłaniając się ku zaspokajaniu ich seksualnych instynktów.
Co z kolei prowadzi nas do tak naprawdę głównego tematu filmu "Wdowy", który pod płaszczykiem thrillera i heist movie postanowił przemycić McQueen.
To obraz pokazujący rolę kobiet we współczesnym świecie. Zajmujących miejsca, zawody i pozycje społeczne należące dotąd tylko do mężczyzn.
Rzeczywistość sama upomni się o filmowe wdowy, nawet, jeśli do tej pory żyły w bańce odseparowanej od świata. Fundamenty męskiego świata, oparte na pieniądzach, władzy, przemocy, korupcji i degradowaniu emocji prędzej czy później runą. Wtedy to kobiety będą musiały przejąc stery. Tak przynajmniej widzi to Steve McQueen.
Ale nie bójcie się. Pomimo licznych wątków i tematów, które podejmuje reżyser, "Wdowy" dają całą masę solidnej rozrywki na wysokim poziomie. Kilka naprawdę fenomenalnych sekwencji, mocnych scen i zwrotów akcji oraz znakomite kreacje aktorskie sprawią, że będziecie siedzieć głęboko wbici w fotele. Steve McQueen w wybornym stylu udowodnił, że można stworzyć film zwracający uwagę popcornowego widza i przy okazji wypowiedzieć się w paru ważnych kwestiach.