Nie da się ukryć, że znaczna część ludzi jest wścibska i ciekawska. Setki tysięcy widzów codziennie siadają przed telewizorem i, wpatrując się w seriale, śledzą losy fikcyjnych rodzin. Żeby zaspokoić rządzę inwigilacji cudzego życia, wymyślono reality show. Big Brother i inne tego typu programy to już nie numer jeden komercyjnych stacji, ale wciąż cieszą się jako-taką popularnością. Temat podglądania codziennego życia nie ominął też filmów pełnometrażowych.
Żeby nie szukać daleko, sięgnijmy po dzieło naszej rodzimej kinematografii. W 2003 roku powstał film Macieja Ślesickiego, Show. Opowiada on ciekawą, niemalże kryminalną intrygę. Kolejnym dobrym przykładem na wciągającą historię jest "The Truman Show" pokazujący faceta, który nie zdaje sobie sprawy, że przez całe życie jest obserwowany. Są to tytuły ciekawe, posiadające jakieś drugie dno i z dość nietypowym zakończeniem. Jako dzieła ambitne, poza tematem reality-show właściwie nie mają nic wspólnego z opisywanym przeze mnie "widzę-cię.com". To może być dowód na to, że choć trzy produkcje obracają się wokół podobnych zagadnień, to dzieli je co najmniej kilka klas jakościowych.
Dobry film powinien zacząć się od wielkiego wybuchu, a potem napięcie ma stopniowo narastać? Z tym pierwszym nie ma problemu. Widzimy dziwnego faceta, który wychodzi ze swojej willi lejąc za sobą benzynę. Na końcu spokojnie siada, podkłada ogień i po paru sekundach jego własny dom eksploduje. W następnej scenie spotykamy go już za kratkami, gdzie po pięciu latach odsiadki, starając się o zwolnienie warunkowe, opowiada swą historię zarówno urzędnikom, jak i nam - widzom. Po pierwszym nieudanym małżeństwie, z którego została mu tylko córka, Harvey ożenił się ze znaną modelką i aktorką. Wkrótce zamieszkał z nią i jej synem, aby razem stworzyć wesołą, czteroosobową rodzinkę. Problem w tym, że dzieciaki niezbyt się lubią. Siedemnastoletni Colby, któremu przyszedł do głowy niecodzienny pomysł, z uśmiechem na twarzy odbiera przesyłkę i po chwili za pomocą zakupionej kamery obserwuje pokój przyrodniej siostry. Wraz ze swą dziewczyną zakładają stronę internetową, na której można obserwować poczynania nastolatki. Biznes się kręci i już po krótkim czasie pod obserwacją jest cały dom. Tysiące osób płacą, aby podglądać dość zwariowaną rodzinkę. Taka tajemnica nie może jednak zbyt długo pozostać w ukryciu i wkrótce Belingerowie dowiadują się, że są na wizji. Chłopak stara się ratować interes i pisze wszystkim scenariusze, udając przed światem, że "aktorzy" trwają w błogiej nieświadomości. Czy uda się zachować biznes i popularność? I kto na tym wszystkim wyjdzie najlepiej?
Dawno nie widziałem tak durnej komedii. Już w pierwszych kilku minutach mamy pokaz typowego filmu dla amerykańskich nastolatków - dużo seksu, golizny i tandetnych dowcipów. Wiele przydarzających się sytuacji jest ekstremalnie nieprawdopodobnych - chociaż na usta bardziej ciśnie mi się słowo "skretyniałych". Dziewczyna i macocha, które rywalizują ze sobą w dość nienaturalny (choć może to właśnie ucieczka do naturalnych instynktów) sposób o względy nowo zatrudnionego kucharza? Kobieta w wieku średnim, która niemalże dostaje orgazmu przy ugniataniu ciasta z przystojnym macho? Przecież to jest humor na poziomie osiągającym intelektualne dno. Zapewne wiele osób lubi taką rozrywkę - niewymagająca, nie trzeba przy tym myśleć i, w niektórych przypadkach, można się nieco pośmiać. Ja wolałbym to określić prostym słowem - żenujące. W pewnych momentach scenarzyści zdecydowali się na motyw umoralniania. Ktoś zawinił, ktoś będzie żałował i ktoś poniesie konsekwencje. Zastanawiam się nad pewnym paradoksem. Tępota tego filmu trafi pewnie głównie do młodych odbiorców. Z drugiej strony, społeczność poniżej pewnego wieku nie powinna chyba oglądać niektórych scen. A może to po prostu siła odwiecznej prawdy "sex sells" daje o sobie znać?
Chciałbym jeszcze wspomnieć o polskim wydaniu. Na standardowym DVD dostajemy możliwość wyboru oryginalnego dźwięku lub polskiego lektora - obydwie wersje w systemie dźwięku DD 5.1. Poza, oczywiście, polskimi napisami, znajdziemy jeszcze dwadzieścia zwiastunów do innych produkcji. Obecności innych dodatków nie stwierdzono. Może to i lepiej, bo co by tu można było pokazywać? Nieocenzurowane sceny z kamery pod prysznicem?
"Widzę-cię.com" to film, który zaliczam do gatunku mało ambitnych amerykańskich komedii. Ten rodzaj ma zarówno swoich wrogów, jak i zwolenników. Wszystko jest więc kwestią gustu - albo domowe "reality show" pokochasz, albo znienawidzisz. Ja wybrałem drugą opcję.