Lauren S. Hissrich kontra zapaleni Słowianie. Showrunnerka tłumaczy, czym jest rasizm w „Wiedźminie”
Pierwszy trailer „Wiedźmina” wywołał dużą burzę wśród fanów książek Andrzeja Sapkowskiego. Na wątpliwości dotyczące słowiańskości serialu za pomocą Twittera postanowiła odpowiedzieć Lauren S. Hissrich. Showrunnerka produkcji znów pokazała, że dobrze rozumie zamierzenia polskiego autora. A przynajmniej te dotyczące rasizmu.
Wbrew temu, co można by pomyśleć po niedawnej premierze teasera „Wiedźmina” od Netfliksa, kwestia słowiańskości produkcji nie jest sprawą nową. Już w maju zeszłego roku (na długo zanim otrzymaliśmy jakiekolwiek oficjalne materiały) co bardziej agresywni członkowie fandomu atakowali showrunnerkę serialu. Obok nienadającego się do cytowania hejtu pojawiały się też argumenty o poprawności politycznej i obdzierania świata wiedźminów z jego prawdziwych kolorów – paradoksalnie głównie przez dodawanie aktorów o innym kolorze skóry niż biały.
Wzburzenie pogłębiło się jeszcze po pojawieniu się fałszywej plotki o czarnoskórej aktorce szukanej do roli Ciri. I choć od samego początku wiele osób przekonywało, że pretensje hejterów nie mają nic wspólnego z treścią „Wiedźmina”, to jak widać wiele osób wciąż nie czuje się przekonanych.
Swoje racje w odpowiedzi na ataki krytyków nowego trailera postanowiła przedstawić Lauren S. Hissrich.
- We’re making the show for 190 countries. In all creative adaptations, changes are made with the audience in mind. In the video games, Geralt & the Witchers have American accents. That’s not what was in the books, but developers wisely knew they should appeal to a broader base.
— Lauren S. Hissrich (@LHissrich) July 26, 2019
Showrunnerka serialu „The Witcher” podkreśliła, że twórcom zależało na utrzymaniu słowiańskiego tonu opowieści znanej z książek (choćby dlatego Jaskier zachowa swoje oryginalne imię). Jednocześnie nie ukrywa, że Netflix robi serial, który ma trafić do widzów z całego globu. Dlatego pewne zmiany musiały zostać wprowadzone. Przy okazji użyła przykładu na potwierdzenie swoich słów i to wprost z serii gier CD Projekt RED, którą fani wychwalali właśnie za zachowanie polskiej i słowiańskiej otoczki. Według Hissrich Geralt i pozostali wiedźmini mówią tam z amerykańskim akcentem, bo utrzymanie pełnej zgodności z kulturą miało mniejsze znaczenie niż zachęcenie do gry szerokiej widowni.
I ta strategia jest absolutnie logiczna, podobnie jak dawanie ról aktorom, którzy najbardziej pasowali do wizji autorów serialu. Bez względu na kolor skóry, który – jak słusznie zauważa Hissrich – nie miał przecież wielkiego wpływu na życie w świecie wykreowanym przez Sapkowskiego. Rasizm przybierał tam inną formę. Bo gdy ludzie mogą nienawidzić elfów, krasnoludów, niziołków, wampirów, zmiennokształtnych, czarodziei i wiedźminów, to nie wystarcza im czasu i chęci do dalszego rozdrabniania swojej uwagi.
- In terms of casting, we welcomed everyone and anyone to put themselves forward to prove they could embody the character. We saw all ages, all ethnicities, all levels of talent, from movie stars to fans in Poland who’d never acted professionally before. We chose the best actors.
— Lauren S. Hissrich (@LHissrich) July 26, 2019
Każdy, kto przeczytał sagę o Geralcie z Rivii, ten wie jak istotnym elementem jest tam rasizm. Ale nasz brak wyobraźni każe nam koncentrować się na problemach rzeczywistego świata, zamiast przyjąć punkt widzenia odpowiedni dla postaci z takiego a nie innego fikcyjnego uniwersum. Zresztą tak silna obrona polskości i słowiańskości w „Wiedźminie” nie ma wiele wspólnego z poglądami Andrzeja Sapkowskiego. Wiele osób lubi się koncentrować na sporze pisarza z CD Projekt RED tylko z punktu widzenia finansowego. Prawda jest jednak taka, że tak silne odwołania do rodzimej kultury w „Wiedźminach” też mogły zdenerwować autora. Wystarczy przeczytać jego słynny esej „Piróg, albo nie ma złota w Szarych Górach”, żeby zrozumieć jak bardzo przeciwny wysypowi polskości w fantasy był Sapkowski.
Co oczywiście nie oznacza, że trailer serialu „Wiedźmin” jest idealny i niczego tam nie zabrakło.
Wszyscy tak mocno skoncentrowali się jednak na kwestii słowiańskości, że pominęli inne znacznie ważniejsze elementy. Zamiast tworzyć fanowskie zwiastuny z bardziej dopasowaną muzyką, niezadowoleni widzowie powinni raczej zadać sobie pytanie: gdzie się podział cały humor? Bo jeśli wiedźmińska saga jest jak Sapkowski, to nie dlatego że została głęboko zakorzeniona w polskiej kulturze. To całkowicie błędna teza.
Ważniejsza była bezkompromisowość pisarza i jego absolutnie niepowtarzalny sarkastyczny humor. Geralt z Rivii był pod wieloma względami naprawdę niezwykłym głównym bohaterem tego typu sagi. Niestety, w dotychczas pokazanych materiałach (zarówno pod względem fizycznym, jak i gry aktorskiej) Henry Cavill zupełnie nie przypomina książkowego Białego Wilka. Jest ciągle ponury, ranny lub odpowiadający z cierpiętniczą miną. Niczym nie wyróżnia się od długiej listy protagonistów fantastyki i to niepokojący sygnał. Znaczenie ma zapewne również brak Jaskra. Wygląda na to, że przynajmniej w 1. sezonie twórcy będą chcieli się skoncentrować tylko na trójkącie Yennefer-Ciri-Geralt, a to za mało, żeby prawdziwe zrozumieć wyjątkowość „Wiedźmina”.
Our first #witchernetflix trailer is sitting at #6 in all-time views on @netflix's YouTube channel... after one week. ❤️⚔️🐺🤯 pic.twitter.com/fMhn7zqiqi
— Lauren S. Hissrich (@LHissrich) July 29, 2019
Jednocześnie trudno nie oprzeć się wrażeniu, że toczymy trochę akademicką dyskusję. Spory między najbardziej zagorzałymi fanami, którzy są w stanie kłócić się nawet o Płotkę, mają niewielkie znaczenie z punktu widzenia przeciętnego odbiorcy. A popularność zwiastuna „The Witcher” na YouTubie – ponad 16 mln widzów i 6. miejsce pod tym względem w historii kanału Netfliksa – pokazuje, że widz masowy już złapał bakcyla. Przyszłość „Wiedźmina” na platformie VOD rysuje się co najmniej bardzo obiecująco.