REKLAMA

Nie, familijny „Wiedźmin” nie zrujnuje uniwersum. Serial dla młodszych ma szansę być strzałem w dziesiątkę

Wśród zapowiedzianych przed kilkoma dniami nowych produkcji z uniwersum "Wiedźmina" znalazł się m.in. serial familijny. Wielu fanów franczyzy zawyło ze złości – toż to skandal i rujnowanie marki przeznaczonej dla dorosłych odbiorców.

wiedźmin serial dla dzieci netflix
REKLAMA

W ostatni weekend września odbyło się ponad trzygodzinne wydarzenie online Netfliksa o nazwie TUDUM, na którym serwis promował m.in. "Wiedźmina", czyli jedną ze swoich najmocniejszych marek. Poza dwoma fragmentami i zwiastunem (tutaj przeczytacie moją analizę), showrunnerka serialu, Lauren S. Hissrich, która podpisała z serwisem wieloletni kontrakt, zapowiedziała nowe produkcje. Dowiedzieliśmy się, że trzeci sezon głównej serii dostał zielone światło, potwierdzono też powstanie kolejnego filmu „anime”, a także nowy serial... familijny.

Ta ostatnia zapowiedź wywołała burzę i kłótnie w komentarzach w sieci. No bo jak to: brutalny, krwawy, przeznaczony dla dorosłych "Wiedźmin" w wersji family-friendly? Nie, tak się nie da, marka zrujnowana, to skandal i kpina z wiernych fanów. Wkrótce showrunnerka opublikowała na Twitterze rozwinięcie tej zapowiedzi, odpowiadając na pierwsze głosy krytyki.

REKLAMA

Showrunnerka dodała, że mówi to z perspektywy matki dwójki dzieci w wieku 8 i 10 lat, którym nie pozwoliła obejrzeć pierwszego sezonu "Wiedźmina", choć bardzo ją o to prosiły. Przy okazji wierzy, że mogłyby też otrzymać opowieść bardziej odpowiadającą im potrzebom, przystępną, zabawną, która przy okazji nie będzie unikać ważnych tematów i może posłużyć jako podstawa do rozmowy o rasizmie, poszukiwaniu własnego miejsca w świecie czy też o tym, co to znaczy być potworem. Na koniec dodała, że owszem – ma nadzieję, że nowa produkcja zwiększy oglądalność marki, bo kocha świat "Wiedźmina" i chce, żeby pokochało go jeszcze więcej osób. Bez względu na wiek.

O ile moim zdaniem wypowiedź showrunnerki jest sensowna i zamyka temat, o tyle oburzona część komentujących (zwłaszcza tych, którzy od dawna z jakichś powodów traktują Hissrich jak swojego śmiertelnego wroga) nie zamierza pogodzić się z ideą familijnej produkcji osadzonej w świecie stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego.

Zarzuty o skok na kasę przemilczmy; to niesłychane (i dość zabawne), że w 2021 roku nawet najwięksi fanatycy kapitalizmu wydają się zaskoczeni i oburzeni faktem, że studia i koncerny chcą przede wszystkim pomnożyć zyski.

Świat Wiedźmina to świat brutalny, do którego nie pasują opowieści dla dzieci -bzdura.

Istnieje wiele popularnych uniwersów posiadających swoje familijne odnogi (w tym mroczny świat Warhammera 40K), a kreskówkowe wersje brutalnych filmów produkowano już całe dekady temu. Niemal każdy świat może stać się nośnikiem przystępnych opowieści, historii osadzonych w rzeczywistości, w której, uwaga, dzieci też mają swoje bajki. Oczywiście trzeba mieć na to dobry pomysł, ale to niezbędny element każdej dobrej historii. Nie obawiałbym się jednak infantylizacji świata, zwłaszcza że na Netfliksie możemy przecież znaleźć znakomite familijne animacje, w których nie brakuje poważniejszych, mrocznych elementów ("Kipo i Dziwozwierze” czy "She-Ra").

Wspomnijmy klimat - przykład pierwszy z brzegu - "Po drugiej stronie muru", czyli kreskówki, która potrafiła bawić, wzruszać i niepokoić; kryła w sobie drugie dno, jednako fascynując młodszych i starszych widzów. Podobnych znakomitych tworów jest wiele, czemu więc kolejny nie miałby powstać na podstawie wiedźmińskiego świata? Hissrich zapowiedziała zresztą, że nowa produkcja nie zawęzi grona widzów, a zatem dorośli odbiorcy również powinni obejrzeć ją z zainteresowaniem. Pamiętajmy, że seks, krew i bluzgi to jedynie poboczne elementy, a nie esencja tego uniwersum, dużego i bogatego, z ogromnym potencjałem do osadzenia w nim wielu rozmaitych, ciekawych historii.

Idźmy dalej: "ugrzecznianie" uniwersum. Nic z tego: twórcy pozostałych serialowych produkcji nie zamierzają spuszczać z tonu. Zresztą, fani dopiero co otrzymali niezwykle brutalną "Zmorę Wilka", w której litry animowanej posoki są przelewane całymi strumieniami. Kategorii wiekowej nie zmieni również nadchodzący prequel. Sama Hissrich oświadczyła, że seria dla młodszych widzów nie będzie adaptacją i nie będzie rozwadniać oryginalnego materiału – to luźny spin-off w tym samym świecie, niewpływający jednak na główną historię.

Dla porządku przypomnę też, że spin-off będzie kanoniczny jedynie w netfliksowym uniwersum, które nie jest częścią ani zamkniętego świata gier, ani zamkniętego świata książek. Te trzy twory pozostają niezależne. Nikt nie spali waszych książek i nie ulegną one nagłej dezintegracji; oryginalna historia i świat wiedźmina nie zostaną zrujnowane, a wy wciąż będziecie mogli do nich wracać i się nimi cieszyć. Czy to nie cudowne?

Kiedy nie czuję się odbiorcą jakiegoś dzieła, to po nie nie sięgam. Proste.

REKLAMA

Na sam koniec wspomnę o jeszcze jednym argumencie, który jest dla mnie nieco bardziej zrozumiały, choć również absolutnie mnie nie przekonuje: mowa o potencjalnym rozwadnianiu integralności marki, za którego sprawą franczyza, stając się uniwersalną, staje się też nudna. "Wiedźmin" od zawsze był opowieścią uniwersalną, intertekstualną, garściami czerpiącą z wielu innych tekstów kultury, ale także, wbrew temu, co twierdzą niektórzy, przystępną.

Czy familijny serial z uniwersum "Wiedźmina" okaże się udaną produkcją? Nie mam pojęcia, ale obrzucanie błotem twórców już na poziomie zapowiedzi jest, wybaczcie, niedorzeczne i kuriozalne. Osobiście trzymam kciuki - wierzę, że z tego pomysłu może wykiełkować coś nietuzinkowego.

Wiedźmin, sezon 2.: premiera już 17 grudnia na Netfliksie

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA