Nikczemnie wprowadzająca w błąd okładka. Wiedźmin: Szpony i Kły nie jest książką Sapkowskiego, ale… fanów
Rynek ma swoje prawa. Nie mam nic przeciwko głośnym nazwiskom na okładkach książek, o ile nie da się pomylić patronów z prawdziwymi autorami. Jednak to, co zrobiono w przypadku zbioru opowiadań pod tytułem Wiedźmin: Szpony i Kły przekracza granice dobrego smaku, a także zrozumienia i akceptacji dla januszowego marketingu.
ANDRZEJ SAPKOWSKI
przedstawia.
Gigantyczne imię i nazwisko jednego z najlepszych i najbardziej kontrowersyjnych autorów polskiej fantastyki wręcz krzyczy do czytelnika. Pośpiesznie skupiając wzrok na okładce łatwo wywnioskować, że oto autor Wiedźmina powraca z kolejną przygodą Geralta, pierwszy raz od dłuższego czasu przywracając ukochaną dla wielu postać do życia. No nareszcie!
Wiedźmin: Szpony i Kły nie jest pióra Sapkowskiego, a prawdziwych autorów nie ma na okładce.
Okazuje się, że rola twórcy Wiedźmina ograniczyła się do wybrania najciekawszych opowiadań, które z okazji 30-lecia Geralta z Rivii napisali jego fani. Pisarze mniej lub bardziej znani, których historie wydały się na tyle zjadliwe, aby zawrzeć je w książce. W ten sposób powstał zbiór opowieści autorstwa pozornie niewiadomego, ale ANDRZEJ SAPKOWSKI z dumą je przedstawia.
Oczywiście okładka nie kłamie. Może za to wprowadzać w błąd. Wyraz "przedstawia" jest śmiesznie mały na tle ANDRZEJA SAPKOWSKIEGO. Do tego na okładce nie ma żadnych informacji o prawdziwych autorach zawartości. Nie wiemy nawet, że Wiedźmin: Szpony i Kły jest luźnym zbiorem opowiadań. Z daleka wszystko ma sugerować, że to po prostu kolejna książka Sapkowskiego. Nikt mi nie wmówi, że miało być inaczej.
Fatalne zagranie. Do tego bardzo łatwy skok na kasę. Sapkowski się nie wysilił, Supernova poczarowała z okładką, wykorzystano potencjał twórczy fanów i voila - przepis na sukces made in Poland gotowy. No, a przecież wcale nie musiało tak być. Wystarczy spojrzeć jak zrobił to Głuchowski, obejmując patronatem pisarzy z uniwersum Metro.
Dzielnica Obiecana autorstwa polskiego pisarza Pawła Majki nie wprowadza w błąd.
Na okładce znalazło się miejsce zarówno dla nazwiska autora, jak i patrona całego projektu. Głuchowski jest mniejszy niż Majka, co pozwala zachować odpowiednie proporcje. Na pierwszym planie stawia się pisarza i autora. Pokazuje jego wartość. Nawet, jeśli nazwisko Majki nie jest tak rozpoznawalne jak Głuchowskiego. Tak sugerowała zwyczajna ludzka przyzwoitość.
Niestety, Supernova nie przestrzega podobnych reguł. Nie wiem, na ile Sapkowski miał ostateczny wgląd i wpływ na okładkę, ale z czystej przyzwoitości powinien zablokować publikację w takiej formie. Jak wynika z doniesień Booklips, zgoda Sapkowskiego na publikację zbioru opowiadań nie jest podyktowana względami komercyjnymi, a należy to potraktować jako ukłon w stronę fanów. Niestety, zagranie wydawnictwa to takie z kategorii tych nikczemnych i w pełni zamierzonych, które może zmylić właśnie samych fanów. Ci zapewne z chęcią sięgnęliby po nowość pióra Sapkowskiego.