REKLAMA

Dziś premiera satyrycznego serialu o Katarzynie Wielkiej. „Wielka” rozkręca się powoli, ale fani „Faworyty” będą zadowoleni

„Wielka” to drugi serial poświęcony Katarzynie Wielkiej, który w ostatnich miesiącach debiutuje na platformie HBO GO. Produkcja z Elle Fanning i Nicholasem Houltem ma jednak bardzo niewiele wspólnego z prawdą historyczną. Satyryczna produkcja stawia na mocny, absurdalny humor i wyraziste postaci. Czy to wystarczy do zdobycia widowni?

wielka hbo go
REKLAMA
REKLAMA

Życie kluczowych dla historii Europy postaci od dawien dawna inspiruje twórców. Udowadnia to również udostępniony właśnie na platformie HBO GO serial „Wielka”. Na pierwszy rzut oka mowa bowiem o historii młodej Katarzyny Wielkiej.

„Wielka” jednak w przeciwieństwie do październikowego mini-serialu „Katarzyna Wielka”, nie jest jednak produkcją, której szczególnie zależy na wierności historycznej. Satyryczne dzieło Tony'ego McNamary (na Zachodzie zadebiutowało na Hulu, w Polsce prawa ma do niego HBO) od samego początku bawi się pojedynczymi elementami z życia swojej bohaterki, jej męża i rozmaitych dworzan, budując z nich własną, oryginalną historię. Na podstawie sześciu udostępnionych mediom odcinków mogę powiedzieć, że akcja produkcji toczy się niemal wyłącznie na terenie posiadłości cesarza Rosji, Piotra III. Fenomenalnie przygotowane kostiumy i odwzorowane wnętrza tworzą przed widzem iluzję XVIII wieku w jego prawdziwej formie. Bardzo szybko okazuje się, że to tylko fasada.

Wielka” jest serialem „okazjonalnie prawdziwym”, co oznacza całkowicie ahistoryczną fabułę i grę aktorów.

Nikt tutaj nie próbuje nawet udawać, że chce przedstawić widzom prawdziwe życie Katarzyny, znanej później jako Wielka. McNamara nie tylko bardzo zmienia jej biografię, szczegóły związku z mężem i poglądy polityczne, ale też wyjątkowo mocno ingeruje w samą historię XVII-wiecznej Rosji. Tworzy to zresztą dosyć ciekawą dychotomię między między deklarowaną na każdym kroku przez bohaterów „rosyjskością” otoczenia, a brytyjskimi akcentami aktorów. „Wielka” ma być jednocześnie uniwersalną i uwspółcześnioną opowieścią o skorumpowanej władzy i wglądem w starorosyjską duszę. Trudno odmówić ekipie pracującej przy serialu talentu i ambicji, ale takie połączenie wydaje się mimo wszystko trochę karkołomne.

Odbija się to zresztą na mocno nierównym występie aktorów. Wcielająca się w młodą Katarzynę Elle Fanning wypada na tle reszty obsady całkiem pozytywnie, choć do pewnego stopnia powtarza swoje występy z „Neon Demon” i „Mary Shelley”. Podobnie jak w tamtych filmach jej bohaterka ma w sobie dużo niewinności i zagubienia, ale też mnóstwo zadziorności, inteligencji i pragnienia wielkości. Od początku stawia ją to w opozycji do Piotra III (Nicholas Hoult), niezbyt inteligentnego, próżnego i uwielbiającego rozrywki mężczyzny. Brytyjski aktor doskonale sprawdza się w roli rozkapryszonego władcy, choć przez większość czasu jego możliwości są ograniczane przez scenariusz przedstawiający Piotra III jako postać stosunkowo jednowymiarową.

Wraz z rozwojem fabuły Katarzyna coraz bardziej traci cierpliwość do swojego małżonka i z grupą współspiskowców zaczyna planować przewrót. Fascynaci historii jednej z najbardziej kontrowersyjnych władczyń w historii nowożytnej Europy nie powinni się jednak nastawiać na rozmaite smaczki nawiązujace do rzeczywistego spisku przyszłej władczyni. „Wielka” po prostu nie jest zainteresowana powtarzaniem historii. I nie jest to żadna zbrodnia. „Faworyta” (scenariusz do tego filmu współtworzył Tony McNamara) czy kultowy brytyjski serial „Czarna Żmija” doskonale pokazują, że satyryczne produkcje ubrane w kostium historyczny mogą nam powiedzieć wiele ciekawego o naszej przeszłości nawet, gdy jej zaprzeczają.

„Wielka” boryka się jednak z kilkoma bardzo poważnymi problemami. Serial dostępny na HBO GO rozwija się bardzo powoli, prezentuje dosyć naiwną wizję świata. I... nie jest zbyt zabawny.

Podstawowym narzędziem kreacji bohaterów w satyrze jest stereotyp. Opieramy naszego protagonistę lub antagonistę na kliszach, żeby później łatwo je wyśmiać. Ale najlepsze dzieła tego typu uzbrajają swoje postaci również w pojedyncze cechy, które czynią ich wyjątkowymi. Nadają jakiś sznyt osobowości. Dzięki takiemu podejściu królowa Anna w „Faworycie” jest postacią równie tragiczną co komiczną, a Czarna Żmija wybija się ponad własne ograniczenia i wady.

W „Wielkiej” poza stereotypami znajdziemy niewiele więcej. Wygadana pokojówka, zniewieściały dyplomata, knujący duchowny, zapijaczony generał, skory do wybuchów gniewu szlachcic czy zazdrosna dama dworu – wszystkie te drugoplanowe postaci od początku serii aż do końca 6. odcinka pozostają cały czas takie same. Dlatego obserwowanie ich na ekranie dosyć szybko robi się nudne i przewidywalne.

wielka hbo go
Foto: Elle Fanning w serialu „Wielka”/Nick Wall/Hulu

Ocena „Wielkiej” byłaby zdecydowanie niższa, gdyby ta recenzja opierała się tylko na czterech pierwszych epizodach.

Na szczęście z czasem scenarzysta produkcji postanawia przyspieszyć rozwój fabuły. Początkowe sojusze zaczynają się kruszyć, dawni wrogowie tracą pozycję lub odkrywają swojego asa w rękawie, zaś postaci Katarzyny i Piotra nareszcie nabierają kolorów. Również ich relacja zaczyna z czasem podążać w mniej przewidywalnym kierunku, niż początkowo mogło się wydawać.

Dlatego też tak naprawdę trudno mi jednoznacznie ocenić nowe dzieło Hulu. Widać tutaj potencjał do rozwoju w stronę naprawdę udanego serialu. Może nie takiego, który będzie wzbudzać salwy śmiechu, ale przynajmniej wywoła uśmiech zadowolenia na twarzach widzów. Ale równie dobrze w kolejnych odcinkach („Wielka” liczy ich ogółem dziesięć) McNamara może wrócić do złych nawyków, tak widocznych na początku tej opowieści. A wtedy nawet aktorskie umiejętności Elle Fanning i Nicholasa Houlta nie pomogą w uratowaniu tej serii przed mrokami zapomnienia.

REKLAMA

Serial „Wielka” obejrzycie w całości na HBO GO.

* Autorem zdjęcia tytułowego jest Ollie Upton/Hulu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA