Jeśli masz dość klasycznych superbohaterów i szukasz czegoś nietypowego, "WILQ Superbohater" to komiks, który musisz poznać. Stworzony przez braci Minkiewiczów, wyróżnia się ciętym humorem, absurdalnymi dialogami i nietuzinkową kreską. Dowiedz się, dlaczego ten opolski heros zyskał status kultowego bohatera polskiej sceny komiksowej.

WILQ – antybohater na miarę naszych czasów
Rynek komiksowy jest już praktycznie zapełniony. Na wszystkich półkach widzimy herosów, którzy walczą ze złem i dzielnie stawiają czoła wszystkim przeciwnościom losu. Oczywiście zawsze wygrywają, nigdy nie doświadczają zabawnych historii (wszak wszyscy wrogowie giną natychmiastowo w starciu dobrem, więc co tu śmiesznego?), ani nie borykają się z codziennymi problemami. Jakiś czas temu pojawiła się jednak nowa postać, która narodziła się w umysłach braci Minkiewiczów. Ten osobnik to nie kto inny jak Opolski superbohater z dzielnicy ZWM - WILQ, który wraz z paczką swoich kumpli i odwiecznymi wrogami umila swoim czytelnikom czas.
"Tłuc buców" – finałowa odsłona WILQa?
Komiks ten nie jest żadną nowością wydawniczą. Swoją premierę miał w marcu 2003 roku, a ten tekst swoje powstanie zawdzięcza faktowi, że niedawno ukazał się oczekiwany kilka miesięcy po stale przesuwającej się premierze (czyżby odzwierciedlenie DNF i S.T.A.L.K.E.R.a?) dziesiąty i prawdopodobnie już ostatni numer komiksu WILQ Superbohater pt. "Tłuc buców". Nazwa ta oddaje w całości klimat wszystkich poprzednich części wziętych do kupy. Główni bohaterowie "jeżdżą" po wielu rzeczach bez skrępowania - jak na przykład po studentach, czy zespole Myslovitz.
Dla kogo jest ten komiks?
Po pierwsze należy odpowiedzieć na dość ważne pytanie - dla kogo przeznaczony jest ten komiks? Raczej nie powinni go czytać ludzie, którzy nie gustują w pokręconym typie żartów. Tu można natknąć się na pewien problem - w WILQa trzeba naprawdę dobrze się wczuć, żeby załapać wszystkie gagi. Tak samo, jak często doświadczam to przy różnych komediach - za pierwszym obejrzeniem uznaję je za całkiem w porządku filmy, a przy kolejnych seansach już po prostu ryczę ze śmiechu i wychwalam humor zawarty w produkcji. Dzieje się tak pewnie dlatego, że na początku staram się zwracać uwagę na fabułę, żeby nic mi nie umknęło, a dopiero później doceniam zawarte drobne smaczki. Identyczne ważenie miałem podczas lektury tych historyjek - dopiero po dłuższym czytaniu kilku numerów na raz stwierdziłem, że jest to wręcz genialne. Co uważam za dziwne, to to, że dialogi są przeplatane masą przekleństw i wulgaryzmów. Ja, pomimo iż jest ze mnie człek gardzący rzucaniem mięchem na prawo i na lewo, jakoś nie mogę sobie wyobrazić znanych mi już dobrze bohaterów bez tego istotnego elementu. Dobrym przykładem może być pierwszy numer komiksu, gdzie, gdy już wiem o co chodzi, rozbawia mnie pusta "kratka" z wypowiedzianym przez WILQa zza kadru "kur**!". Zupełnie nie wiem jak to działa i czemu zazwyczaj kulturalny człowiek taki jak ja uznaje coś tak bezsensownego za szczyt dobrego dowcipu.
Kolejną sprawą jest samo podejście do lektury i sposób jej czytania. Opinię można wyrobić sobie już po zerknięciu na okładkę. Po pierwsze - niecodzienna cena (w numerze czwartym było to 8,48 PLN), po drugie - samochwalcze stwierdzenie "Jedna z pięciu najśmieszniejszych rzeczy na świecie". Jeszcze przed przewróceniem strony można się uśmiechnąć widząc chociażby takie napisy lub to, co dzieje się np. wśród tłumu na wspomnianej już okładce czwartego numeru - wszędzie są jakieś drobne szczegóły. I tak jest praktycznie w każdym pojedynczym komiksie - dzieci goniące policjantów, łódka o nazwie CD-R 700MB, grupy antyterrorystyczne liżące w oddali jad ubitego przed chwilą węża... wszędzie jest masa szczegółów na które naprawdę warto zwracać uwagę, bo słowami nie da się opisać ich doskonałości.
Brzydota, która zachwyca
Bardzo ważną cechą tego komiksu jest jego brzydota. Bartosz Minkiewicz ma naprawdę talent do rysowania, oddaje wszystkie najdrobniejsze szczegóły, zawsze coś dzieje się w tle, poszczególne części rysunku są dopracowane, a mimo to sam styl tworzenia jest, powiedziałbym, niestaranny. Budynki, roślinność i całe otoczenie bywają krzywe, a gdy WILQ się zdenerwuje i robi koliberka, to pół kartki potrafi być pomazane nierównymi liniami... Naprawdę do tego trzeba się przyzwyczaić, a gdy już się do tego stanu dojdzie, można podziwiać szczegółowość i staranność, o której już wspomniałem.
Tomasz Minkiewicz wraz ze swoim bratem tworzą niewiarygodne historie i przede wszystkim świetne dialogi. Potrafią oni sprawić, że pojedynczy tekst jakiejś postaci doprowadza do gromkich śmiechów. Przytoczę chociażby oczywiste stwierdzenie o istnieniu pewnego "gatunku" piratów - skoro są jednoręcy i jednonodzy, to oczywistą rzeczą jest, że WILQ będzie musiał zmierzyć się z najbardziej kretyńskim przedstawicielem - jednogłowym piratem! Domyślam się, że czytając ten tekst nie zrozumiecie sensu słów "Pupcia rubcia salcesonik helou belou w dupę słonik", ale o to w tym komiksie właśnie chodzi. Bezsens niektórych wypowiedzi po "wkręceniu się" w klimat opolskich bohaterów rozbawia bardziej niż niejeden skecz kabaretowy, których ostatnio tak pełno w telewizji i Internecie.
Oczywiście, jak przystało na dzielnego obrońcę Opola, WILQ ma odwiecznych wrogów, których musi zwalczać. Ci z najbardziej abstrakcyjnymi nazwami to między innymi: Glonorost, Trójpalczasta Dłoń z Ciasta, Kapfryd, spedalony bramkarz bez głowy, czy Penisoręka Poducha Elektryczna. Czasem jednak zdarzają się potyczki z bardziej standardowymi bucami jak np. Roboty doktora Wyspy, W.K.U., studenci, kosmici, hiphopowcy i masa innych stworzeń. Jak sami widzicie, absurdalność tych historii przekracza wszelkie granice, a dostrzega się ich wartość dopiero w trakcie czytania.
Przyjaciele, którzy nie ułatwiają mu życia
Czym byłby jednak bohater bez przyjaciół? Ci stanowią główny powód utrapień WILQa z powodu nachodzących ich ciągle dziwacznych pomysłów. Z wesołej gromadki możemy wyróżnić takie osobistości jak: Alc-Man, który ma moc zmieniania swoje dłonie w butelki z dowolnym rodzajem alku, w tym 150% spirytem, Mikołaj zbyt często używający wyrażeń "Ba, ba!" i "Ba, ba, ba!", Entombet, będący zatwardziałym heavymetalowcem, Słaby Wielbłąd - koleżanka z liceum i Jur, który odgrywa większość ról epizodycznych.
Jak sami możecie zauważyć, taka ekipa różni się całkowicie od np. "fantastycznej czwórki". Wszelkie cechy superbohaterów z prawdziwego zdarzenia giną w przedstawianiu szarej codzienności i borykaniu się z problemami życia codziennego. Tym bardziej warto ich poznać!
Kolejnym ważnym atutem komiksu jest wieczne odwoływanie się do wszystkiego, co istnieje w świecie rzeczywistym - stąd te dwie nazwy własne w śródtytule ;] Dzięki temu właśnie dowiadujemy się o tym, że w Mysłowicach nie ma gazet, ale są tam za to karaluchy wielkości człowieka. Często też słyszymy "cytaty" z wypowiedzi trenera Piechniczka. Przekrój natomiast został okrzyknięty gazetą "na którą nawet szkoda by mi było się odszczać", a w którymś z "wywiadów z bohaterami komiksu" WILQ dość nieprzychylnie wyraża się o drugiej części trylogii "Władca Pierścieni" - to trzeba zobaczyć. Taki zabieg sprawia, że przygody są dużo bardziej rzeczywiste i aż czuje się, że obserwuje się na kolejnych kartkach normalnych ludzi, tylko nieco bardziej zakręconych.
Dlaczego warto przeczytać WILQa?
Podsumowując wszystkie te informacje o doskonałym komiksie WILQ, które do tej pory Wam przedstawiłem nie pozostaje mi nic innego, jak polecić Wam pogrzebanie po księgarniach internetowych (tudzież tych tradycyjnych) i wypatrzenie jak największej ilości numerów stworzonych przez braci Bartosza i Tomasza Minkiewiczów. Jedyną wadą może być to, że już tylko najnowsze numery są dostępne w normalnej sprzedaży, a o resztę trzeba się starać np. na Allegro, gdzie jednak ceny są nieporównywalnie wyższe. Na koniec jeszcze mały cytacik z ostatniego numeru "Kto buców nie tłuce, ten sam jest bucem". Gorąco polecam lekturę WILQa!
*wszystkie użyte w tym tekście śródtytuły są cytatami z różnych numerów komiksu "WILQ Superbohater"
PS. Serdecznie zachęcam do obejrzenia oficjalnej strony komiksu - www.wilq.pl - zwłaszcza, że jest tam dostępna za darmo do obejrzenia jedna z historyjek.