REKLAMA

Jeśli taki serial powstał z notatek Bruce’a Lee, to nawet jego lista zakupów jest warta ekranizacji. „Wojownik” - recenzja

Serial „Wojownik”, którego pierwszy odcinek pojawił się kilka dni temu w HBO GO zaskoczył podwójnie. Po pierwsze dlatego, że został oparty o notatki Bruce’a Lee, a po drugie, cóż, to udana produkcja.

wojownik serial hbo
REKLAMA
REKLAMA

Jako że nie jestem wielkim fanem filmów o sztukach walki (chyba, że mieczem, szablą, rapierem i w ogóle, bronią białą), tym bardziej ani kina karate, ani Bruce’a Lee nie darzę szczególnym uczuciem. Z tym większym dystansem podchodziłem do serialu „Wojownik” – powstał on na podstawie notatek, które zmarły w 1973 Lee zostawił po sobie.

Okazało się, że niesłusznie, bo „Wojownik” jest produkcją naprawdę udaną.

Fabuła zabiera nas do San Francisco w XIX wieku. Główny bohater, Ah Sahm (w tej roli Andrew Koji) przybywa do miasta z Chin, razem z innymi imigrantami. Już na starcie będzie musiał skonfrontować się z rasizmem i poczuciem, że silny może zrobić słabszemu, co tylko mu się podoba. To znaczy mógł, bo gdy Sahm się pojawia, zmienia rozkład sił w mieście. Już na początku dowiadujemy się, że jest mistrzem walki wręcz, gdy pokonuje kilku policjantów znęcających się nad biednym i mniejszym imigrantem.

wojownik serial hbo

Już pierwsze minuty serii mówią nam, z czym będziemy mieli do czynienia. „Wojownik” jest bowiem bardzo przerysowany. Sceny walki są oczywiście widowiskowe i czasem przesadzone, ale nie ma w tym nic złego, taka jest konwencja. Co jednak mnie bardzo zaskoczyło to fakt, jakim językiem posługują się bohaterowie.

W produkcjach kostiumowych i historycznych język nie musi być archaizowany.

Nie ma w tym nic złego, ani niepokojącego. Czasem zdarza się jednak, że dialogi napisane są tak źle, że te bardzo współczesne wtręty - słowa i pojęcia, które nie mogły być znane w ekranizowanym okresie - aż kłują w oczy. Tak jest na przykład w absolutnie żenującym „Upadku Królestwa”, gdzie bohaterowie rozmawiają tak, że jakby nagle wśród średniowiecznego otoczenia pojawił się człowiek ze smartfonem i w samochodzie, to bardzo szybko by się porozumieli.

„Wojownik” idzie zupełnie inną drogą. Tam dialogi są współczesne, rozmowy iskrzą się od wulgaryzmów, żarty nie są w żaden sposób wystylizowane, a nawet więcej! Ten serial jest przerysowany do granic możliwości w warstwie językowej. Bohaterowie sypią dowcipami, docinkami i ripostami ostrymi tak bardzo, że produkcja definitywnie skierowana jest do dorosłego widza. Jednocześnie te dialogi na tyle wdzięczne, zabawne i bezpretensjonalne, że wspaniale kontrastują z czasami, w których się rozgrywają. Z tego napięcia rodzi się całkiem niezły element komediowy.

wojownik serial hbo

„Wojownik” jest bardzo luźny, chociaż brutalny i pełen nagości.

Fabuła jest mocno schematyczna, pretekstowa. Obserwujemy więc tarcia między bardzo bogatymi, politykami, mniejszością chińską, policjantami i rasistami. Co mi się bardzo podoba, w tak prostym i bezpretensjonalnym serialu pokazano – oczywiście w przerysowany sposób – jak rodzi się rasizm, z czego biorą się złe emocje, nie zapomniano również dodać elementu klasowego, gdy to właśnie ci najbiedniejsi biorą walkę rasową na własne barki, bo chcą uratować Amerykę.

REKLAMA

Serial polecam w zasadzie każdemu, kto lubi niezobowiązującą akcję, trochę dorosłego i wulgarnego poczucia humoru, albo już dawno chciał zobaczyć, dobrą produkcję ze sztukami walki wręcz na pierwszym planie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA