Kontrowersyjna propozycja wydawnictwa: opublikujemy opowiadanie, jak nam zapłacisz. I to słono
Chętni autorzy mogą nadsyłać swoje opowiadania, które po zaakceptowaniu przez wydawnictwo zostaną opublikowane w zbiorze. Jest tylko jeden haczyk — za publikację zapłacą sami autorzy, i to słono. Tak wymyśliło to sobie wydawnictwo Borgis.
„Wydawnictwo Borgis przygotowuje unikalny zbiór opowiadań pt. „Opowieści naszych dni” (tom I). Do współpracy serdecznie zapraszamy wszystkich Autorów zainteresowanych publikacją swoich opowiadań. Zgłoszenia przyjmujemy do 14 sierpnia 2020 roku” — czytamy na stronie oficyny.
Brzmi ciekawie? I to jeszcze jak! Okazuje się bowiem, że autorzy nadsyłanych pracy nie tylko nie otrzymają za nie wynagrodzenia, ale dodatkowo sami będą musieli wybulić niezłą sumkę — bagatela 900 zł:
To chyba Prima Aprillis
Kontrowersyjną propozycję wydawnictwa skomentował dziennikarz kulturalny Marcin Zwierzchowski, odpowiadający za popularny fanpage na Facebooku pt. „Kulturalny Człowiek”:
Słuchajcie, płacą 900 zł za krótkie opowiadanie do antologii. Haczyk? To AUTORZY PŁACĄ! Wydawnictwo Brogis ewidentnie ma zły kalendarz, bo chyba im wskazuje, że jest 1 kwietnia.
— czytamy w jego wpisie.
Dziennikarz zauważył też inne niepokojące praktyki wydawnictwa:
Dobry też jest ich "motywacyjny" tekst na stronie "Wydaj z nami", gdzie jako przykład dla niespodziewanych karier wymieniają... Van Gohga - wiecie, tego, który umarł w biedzie.
— przekonuje Zwierzchowski.
Redaktor zwrócił też uwagę na formę umów, na podstawie których Borgis rozlicza się z autorami:
Ciekawe są też zapisy z podstrony "Umowa z Autorem", wedle której: Projekt „Wydaj z Nami” to przedsięwzięcie o charakterze komercyjnym. Tak więc jest to forma usługi, którą świadczymy na rzecz osób fizycznych lub firm.” Ale jednocześnie: "Proponujemy dwa rodzaje umów: umowę licencji wyłącznej, umowę o przeniesienie autorskich praw majątkowych.” Czyli: te książki to nasza usługa, za którą płacisz, ale prawa do publikacji i tak weźmiemy.
— przestrzega dziennikarz.
Cały wpis przeczytacie tutaj:
Wydawnictwo Borgis odpowiada na zarzuty: „Nikt nikogo do niczego nie zmusza”
W celu wyjaśnienia sytuacji, skonsultowaliśmy się z wydawnictwem Borgis. Oto całość przesłanego nam (dość obszernego) oświadczenia:
My, Polacy, jesteśmy bardzo dumni z tego, że trzydzieści lat temu skończyliśmy z socjalizmem, gospodarką sterowaną centralnie i wybraliśmy tzw. wolny rynek. Tymczasem wielu z nas chciałoby wbrew prawom rynku decydować, za co płacić, a co powinno być za darmo. Jeżeli wydawnictwo nie powinno za swoją pracę/usługę otrzymywać wynagrodzenia, to może powinniśmy żądać darmowych biletów do teatrów, kin i na koncerty...?
Nasze wydawnictwo, tak jak wiele firm w Polsce, prowadzi działalność gospodarczą i musi mieć skądś środki na tę działalność. Nie jesteśmy jednostką budżetową i państwo nie przekazuje nam takich środków, podobnie jak innym firmom spoza sfery budżetowej. Od każdej pozyskanej kwoty uczciwie odprowadzamy podatki.
Wielu ludziom wydaje się, że pójdą do drukarni i wydrukują sobie książkę. Drukarnia to jednak ostatnie ogniwo w wydaniu książki. O tym często autorzy dowiadują się dopiero wtedy, gdy otrzymują książkę pełną dyskredytujących ją błędów i wyglądającą jak skrypt. Do tego nie ukaże się ona w księgarniach. A kto poprawi teksty, kto je zredaguje? Kto wykona redakcję techniczną i projekt okładki? Kto wprowadzi książkę do sprzedaży? Odpowiedzcie sobie sami. W naszym wydawnictwie pracują dobrze przygotowane osoby i dzięki temu po otrzymaniu od autora tekstu możemy przygotować publikację książkową na dobrym poziomie edytorskim. Nie da się tego osiągnąć bez środków finansowych. Taki jest współczesny świat i wydawnictwo nie ma na to wpływu.
Nasze projekty są propozycją dla autorów i przecież nie trzeba z nich korzystać. Nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jest wolny rynek i jest wybór. Nikogo nie oszukujemy. Nie jest też prawdą, że pozbawiamy autorów praw autorskich. Po pierwsze – z reguły wybierają oni umowy licencyjne, czyli uzyskujemy prawo na korzystanie z ich utworów przez określony czas, a po drugie – bez praw do publikacji wydawnictwo nie może wprowadzić książki do sprzedaży, a przecież dystrybucja jest dla autorów rzeczą kluczową.
Wydawnictwo Borgis ma 30-letnią tradycję. Współpracowaliśmy i współpracujemy z wieloma szanowanymi instytucjami naukowymi w kraju i zagranicą oraz setkami autorów uprawiających różne gatunki literackie. Przez 30 lat wydaliśmy setki książek i czasopism.
Od dawna obserwujemy, że w sieci aprobowane jest stosowanie hejtu, który dotyczy wielu dziedzin. To źle i my jako wydawnictwo nie godzimy się z takimi krzywdzącymi (nie tylko nas) praktykami. Taka praktyka jest krzywdząca nie tylko dla wydawnictwa, ale przede wszystkim dla autorów, którzy przez ponad trzydzieści lat z nami współpracują, oraz tych, którzy chcieliby taką współpracę podjąć.
Ocenę tych wyjaśnień pozostawiam czytelnikom, choć przyznam, że doszukiwanie się przejawów hejtu w krytyce mocno wątpliwego projektu (przypominam, że autorzy opublikowanych prac nie tylko nie otrzymają honorarium, ale muszą wyłożyć prawie 1000 zł z własnej kieszeni) i tłumaczenie go argumentem pt. „taki jest współczesny świat i wydawnictwo nie ma na to wpływu” brzmi co najmniej niepoważnie.