Jak zacząć czytać komiksy o X-Menach? Od serii „House of X” i „Powers of X” w Marvel Unlimited
Jak zacząć komiksy o X-Menach? Dobrym punktem startowym są serie bliźniacze „House of X” i „Powers of X”, które można teraz czytać w ramach abonamentu Marvel Unlimited.
Komiksy wydawnictwa Marvel wydane są od kilkudziesięciu lat. Zaczęło się od Kapitana Ameryki i Fantastycznej Czwórki, ale grupa superbohaterów nazywana X-Menami jest niewiele młodsza od nich. Mutanci debiut zaliczyli w 1963 r. i powstały tysiące zeszytów, w których głównymi bohaterami są takie postaci jak Profesor X, Magneto, Wolverine, Apokalips, Cyklop czy Sinister.
Niestety nadrobienie wszystkich komiksów Marvela wydanych do tej pory jest nierealne. Wgryźć się teraz w nie po tylu czasach nie jest łatwo, bo wydawnictwo od kilkudziesięciu lat rozwija to samo uniwersum. Nawet jeśli ktoś chciałby się ograniczyć do śledzenia przygód tylko jednej grupy superbohaterów od początku, musiałby rzucić pracę i zająć się czytaniem na pełen etat.
Na szczęście co jakiś czas Marvel modyfikuje swój plan wydawniczy, by zachęcić do czytania komiksów nowych odbiorców.
Takich punktów startowych na przełomie lat było już całe mnóstwo, ale nowe komiksy bardzo szybko się nawarstwiają i wracamy do punktu wyjścia. Jeśli jednak siedzicie teraz w domu z powodu koronawirusa i szukacie sobie zajęcia, to lepszego momentu, by zacząć czytać komiksy poświęcone X-Menom, nie było od lat. Marvel zafundował mutantom de facto soft-reboot.
„House of X” i „Powers of X”, czyli dwie uzupełniające się świetne serie z ubiegłego roku, wywróciły status quo w świecie mutantów do góry nogami i są długo oczekiwanym powiewem świeżości. Jakby zaś tego było mało, od premiery ostatniego zeszytu z cyklu minęło blisko pół roku, a 11 z 12 zeszytów składających się na serię HoX/PoX jest już dostępne, a ostatni zostanie dodany za tydzień.
O co chodzi w „House of X” i „Powers of X”?
Na wstępie warto też zaznaczyć, że chociaż Marvel jednocześnie wprowadził do sprzedaży dwie sześciozeszytowe serie, które opowiadają o jednej z największych zmian w historii gatunku homo superior, to są one de facto jednym dwunastoczęściowym cyklem. Aby nie popsuć sobie zabawy, należy czytać zeszyty składające się na HoX/PoX w określonej kolejności:
- „House of X” #1: „The House that Xavier Built”;
- „Powers of X” #1: „The Last Dream of Professor X”;
- „House of X” #2: „The Uncanny Life of Moira X”;
- „Powers of X” #2: „We Are Together Now, You and I”;
- „Powers of X” #3: „This Is What You Do”;
- „House of X” #3: „Once More unto the Breach”;
- „House of X” #4: „It Will Be Done”;
- „Powers of X” #4: „Something Sinister”;
- „House of X” #5: „Society”;
- „Powers of X” #5: „For the Children”;
- „House of X” #6: „I Am Not Ashamed”;
- „Powers of X” #6: „House of X”.
Już w pierwszym zeszycie „House of X” czytelnicy dowiadują się, że Moira MacTaggert, czyli wieloletnia współpracowniczka Charlesa Xaviera, tak naprawdę jest mutantką. Jej supermoc jest zaś bardzo nietypowa. Kobieta za każdym razem po śmierci rodzi się na nowo w tym samym punkcie na linii czasu, co poprzednio, ale zachowuje wspomnienia z każdego kolejnego życia.
Po kilkukrotnych ponownych narodzinach Moira zrozumiała, że bez jej ingerencji jej pobratymcy wyginą.
Na kartach komiksów „House of X” i „Powers of X” obserwujemy sceny z kolejnych życiorysów MacTagger. Nie są one przedstawione w kolejności chronologicznej, a zadaniem czytelnika jest poukładanie sobie w głowie wydarzeń z konkretnych linii czasowych, a niektóre z nich rozciągają się na całe stulecia. Kadry są też przeplatane licznymi dodatkowymi dokumentami.
Wiele wskazówek co do dalszego rozwoju fabuły zawiera się w tych klimatycznych przypisach, a materiały dodatkowe są integralną częścią opowieści. Odkrywanie, co się tak naprawdę stało i w jaki dokładnie sposób zmienił się ten świat, sprawia mnóstwo frajdy. Twórcy komiksu zachęcają zaś czytelnika do samodzielnej interpretacji wydarzeń i zadawania sobie niewygodnych pytań.
„House of X” i „Powers of X” pod płaszczykiem kolejnej historii o superbohaterach mówi coś ważnego o istocie człowieczeństwa.
Bardzo ważnym wątkiem tych nowych komiksów o mutantach są teraz transhumanizm i ewolucja sztucznej inteligencji. Pomysłodawcy i scenarzyści obu bliźniaczych serii szukają odpowiedzi na pytanie, gdzie zaczyna się i gdzie kończy się świadomość oraz jakie są granice ewolucji. Operują na bardzo abstrakcyjnych pojęciach, które przybliżają czytelnikom.
„House of X” i „Powers of X” bynajmniej nie są komiksami dla małych dzieci. Bohaterowie, którzy dotychczas byli prawi, pokazują odcienie szarości. Wiele dotychczasowych sojuszy zostało zerwanych, niesnaski pomiędzy postaciami często poszły na bok, ale mimo to cały czas mamy do czynienia z tymi samymi herosami i złoczyńcami, których przygody śledzimy od lat.
„House of X” i „Powers of X” wbrew pozorom to nie jest alternatywne uniwersum.
Z początku się obawiałem, że wydawnictwo pod koniec obu serii zabierze zabawki i wróci do dobrze znanej nam piaskownicy, ale okazało się, że nic z tych rzeczy. W przeciwieństwie do kilku poprzednich crossoverów, które przeszły bez echa, gruntowne zmiany, jakich dokonano w mitologii X-Menów w ramach tego soft-reboota, zostały z nami na dłużej.
Ostatni zeszyt „Powers of X” dał początek aż kilkunastu nowym seriom komiksowym. Występują w nich różni bohaterowie, w tym często tacy dawno niewidziani i różnią się one klimatem, ale łączy je fakt, że to metaforyczne trzęsienie Ziemi, jakie zafundował nam Marvel swojemu uniwersum, to nie jest czysta kosmetyka. Czuć też, że zostało to wszystko dobrze rozplanowane.
Koniec końców liczne retroaktywne zmiany w świecie X-Menów i nie tylko udało się zgrabnie wyjaśnić, a to nie lada sztuka.
Warto jednak przed lekturą jednak zdawać sobie sprawę, że liczba bohaterów w „House of X” i „Powers of X” może przytłaczać. Na kartach nowych zeszytów w tej czy innej formie pojawiają się bodaj wszyscy istotni mutanci, jacy kiedykolwiek stąpali po tej fikcyjnej Ziemi na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, co otworzyło drogę powrotu kilku ulubieńców fanów.
Jonathan Hickman sprawił w dodatku, że linia pomiędzy bohaterami i złoczyńcami zatarła się jak nigdy dotąd. W rezultacie X-Meni muszą koegzystować ramię w ramię ze swoimi największymi wrogami, a Charles Xavier zrewidował swoje wielkie marzenie o pokojowej koegzystencji z ludźmi i z pewnością nie jeden czytelnik będzie zaskoczony tym, do jakich wniosków doszedł Profesor X.
Oczywiście wydawnictwo zostawiło sobie furtkę, by wycofać się z tych kontrowersyjnych zmian, ale nie wygląda na to, by w najbliższej przyszłości planowało z niej skorzystać. Spodziewałem się, że dotychczasowy porządek powróci już dawno, a Marvel ani myśli się wycofywać rakiem. W tym kontekście „House of X” i „Powers of X” jeszcze bardziej zyskują na znaczeniu.