REKLAMA

YouTube usuwa „Triumf woli” w ramach walki z mową nienawiści. To film zrealizowany na zlecenie Adolfa Hitlera

Pochodzący z 1935 roku „Triumf woli” w reżyserii Leni Riefenstahl poszedł „pod nóż”, mimo że w serwisie YouTube nadal prężnie działają równie szkodliwe patostreamy i inne kontrowersyjne materiały wideo.

triumf woli film youtube
REKLAMA
REKLAMA

Żyjemy w pięknych czasach. Można by oczywiście skupić się na wielu negatywach: zanieczyszczeniu środowiska, zmianom klimatycznym, licznym wojnom, głodzie. Ale nie da się zaprzeczyć, że jeszcze nigdy w historii znanej nam cywilizacji ludziom, w ujęciu masowym, nie żyło się tak dobrze, wygodnie i bezpiecznie. Nigdy też, przynajmniej w naszej części globu, nie mogliśmy się cieszyć tak wielką swobodą wymiany myśli, wolności słowa i możliwości ekspresji.

Jednym z naczelnych miejsc, w którym ta ekspresja i wymiana myśli zachodzi na szeroką skalę jest serwis YouTube. W minioną środę platforma zapowiedziała wzmożoną walkę z mową nienawiści oraz treściami wideo o tendencjach dyskryminujących i faszystowskich. To jak najbardziej słuszny ruch. Wszystkie serwisy udostępniające wideo powinny mieć wyraźną i stanowczą politykę zwalczającą wszelkiej maści dyskryminację, fake newsy, rasizm, a tym bardziej treści promujące faszyzm i tym podobne. To jest sprawa oczywista.

Na pierwszy rzut oka może się więc wydawać, że usunięcie z serwisu filmu „Triumf woli” z serwisu YouTube to słuszna decyzja.

Film w reżyserii Leni Riefenstahl został zrealizowany na zlecenie Adolfa Hitlera podczas VI zjazdu NSDAP, który odbył się w dniach 10-14 września 1934 roku w Norymberdze. Muzykę do niego skomponował Herbert Windt, ale wykorzystano w nim także utwory Richarda Wagnera.

Riefenstahl mogła liczyć na pełne wsparcie od samego Hitlera, które miało swoje wymierne skutki. Ministerstwo Propagandy wyłożyło na produkcję ogromne pieniądze i zaprzęgło do pracy najlepszych członków ekip filmowych. I to było widać – „Triumf woli” to film, który w swoich czasach odznaczał się niesłychanym rozmachem i był w stanie porwać ówczesnego widza, nawet jeśli daleko mu było do ideologii faszyzmu.

„Triumf woli” to arcydzieło filmu propagandowego. Mistrzowsko skomponowane mariaże obrazów i dźwięków, podniosła atmosfera, ujęcia z powietrza, umiejętnie skomponowane kadry, korzystanie zarówno z panoram jak i zbliżeń na twarze ludzi czy liczne detale. Wszystko to złożyło się na potężny propagandowy pocisk, który odegrał niemałą rolę w budowaniu mitu Adolfa Hitlera oraz III Rzeszy. Mało który film w historii kina bardziej zasługuje na określenie „monumentalny” niż dzieło Leni Riefenstahl.

„Triumf woli” jest też przy tym przerażający, szczególnie oglądany dekady po zakończeniu horrorów II wojny światowej.

Zwłaszcza gdy posiadamy wiedzę o tym, do jakich czynów dopuszczali się naziści. Po ludzku rozumiem więc ruch YouTube’a, bądź ichniejszych algorytmów.

„Triumf woli”, abstrahując od jego treści, to wielkie i ważne dokonanie w dziedzinie sztuki filmowej. Nie tylko od strony formalnej, choć to też istotne zagadnienie. Dzieło Riefenstahl pokazało, jaki potencjał tkwi w X muzie, niejako wskazując i zwiastując siłę oddziaływania na widza ruchomych obrazów filmowych.

I choć film ten promował straszną ideologię, to tym samym był podręcznikowym przykładem i punktem odniesienia dla budowania dramaturgii, wpływania na emocje czy operowania pełnym rozmachu spektaklem. Wszystkie późniejsze wielkie widowiska, także hollywoodzkie (w tym np. "Gwiezdne wojny"), w większym czy mniejszym stopniu spoglądały w stronę „Triumfu woli” pod kątem formalnym.

Usunięcie „Triumfu woli” z serwisu YouTube skłania mimo wszystko do zadania pytania o granice cenzury, gdy film jest świadectwem historycznym.

W tym wypadku o tyle ważnym, że pozwalającym przyjrzeć się nie tylko mechanizmom manipulacji, ale też stanowiącym wyraźne ostrzeżenie przed dopuszczaniem faszystowskiej ideologii do głosu. Oczywiście wszystko zależy od interpretacji i tego, jak dana osoba odbierze to, co ogląda. YouTube to prywatna firma, wiec z jednej strony może sobie sama decydować, to co jest publikowane na jej łączach. Natomiast moim zdaniem, gdy tego typu platforma staje się globalna, to jej odpowiedzialność, za to co pokazuje i za to, czego nie pokazuje, staje się o wiele większa. Tym bardziej, że w serwisie nadal dostępne są takie filmy jak jawnie rasistowski „Narodziny narodu” D.W. Griffitha czy „Pancernik Potiomkin” będący przedstawicielem sowieckiej propagandy.

REKLAMA

Zresztą inny film Riefenstahl, „Olympia”, z 1936 roku, również wpisujący się w nurt faszystowskiej propagandy oraz wychwalający sprawność i doskonałość aryjskich atletów ciągle jest dostępny w serwisie.

Być może do czasu. Tym niemniej widać, że algorytmy platformy działają dość wybiórczo i politycznie. Czy przemówienia Hitlera do narodu Niemieckiego sprzed prawie 90 lat są w stanie oddziaływać tak samo na dzisiejszego widza i tym samym promować faszyzm? Tego nie wiem. A sam „Triumf woli”, ze względu na jego osiągnięcia formalne i szeroko rozumiane spojrzenie na sztukę filmową powinien być dostępny dla każdego, kto chce poznać historię świata, choćby jako przestrogę, nawet jeśli tak boleśnie dotknęła ona dany kraj, jak w tym wypadku nasz.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA