REKLAMA

Kanał Z Dupy ma problem z cenzurą Youtube'a. Tymczasem serwis promuje film, którego nazwy nie wypada powtarzać

Algorytm YouTube'a to od kilku lat największy przeciwnik każdej osoby próbującej zarabiać pieniądze na tej platformie. Popularny polski youtuber, Maciej Dąbrowski przyznaje, że mechanizm szczególnie uwziął się na jego kanał zatytułowany Z Dupy (znany też jako Z Dvpy). Na czym polegają problemy twórcy?

youtube z dupy
REKLAMA
REKLAMA

Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że od kilku lat YouTube i osoby tworzące autorskie treści na platformę znajdują się w stanie swego rodzaju wojny podjazdowej. Zmiany w kształcie algorytmów i plaga demonetyzacji sprawiły, że wielu popularnych youtuberów z Polski i świata zostało zmuszonych do zmiany swojego stylu, rezygnacji z pewnych projektów lub w ogóle przerzuciło się na inne serwisy. I choć narzekanie na zasady YouTube'a jest do pewnego stopnia nieodmienną częścią kultury tej społeczności, to trudno zamykać oczy na często bezsensowne działanie algorytmu.

Niedawno na Rozrywka.Blog pisaliśmy o problemach z demonetyzacją popularnego szachowego youtubera, podobno z powodu używania słów „czarne” i „białe” w odniesieniu do figur na szachownicy. Dzisiejszego popołudnia specjalny apel do YouTube'a wystosował Maciej Dąbrowski z kanału Z Dupy, którego nowe wideo pt. „CAŁA PRAWDA O FESTIWALACH - Strzał z D” zostało już na starcie pozbawione możliwości zarabiania. Twórca w rozmowie z naszym portalem zaznacza zresztą, że problem jest poważniejszy i nie dotyczy tylko jednego nagrania:

Moje problemy z algorytmem trwają już od dłuższego czasu. Zrobiłem nawet miesiąc temu film „CAŁA PRAWDA O ALGORYTMIE - Strzał z D”, w którym punktowałem na przykładzie swoim i innych kanałów, co jakie zasady należy spełnić, żeby trafić na listę „Na czasie”. Przed nagraniem tego wideo praktycznie każdy mój film był automatycznie demonetyzowany i potem YouTube podtrzymywał tę decyzję. Dziwnym trafem od tego momentu następne wideo już w momencie ich publikacji też dostawały żółtą ikonkę demonetyzacji, ale po odwołaniu i upływie 2-3 godzin platforma cofała tę decyzję.

Maciej Dąbrowski podkreśla, że trzymał się wytycznych YouTube'a, czyli unikał wulgarnego języka w opisie, miniaturze, tytule i pierwszej minucie nagrania.

Mimo to serwis właściwie za każdym razem blokował możliwość monetyzacji stworzonych przez niego treści. Wystarczało, że w środku filmu pojawiało się niecenzuralne słowo (co według obowiązujących zasad jest dopuszczalne), by niejako z automatu mieć problemy. Szczególnie mocno Dąbrowskiego uderzyła sytuacja ze wspomnianym wideo o festiwalach, które w żaden sposób nie mogło naruszać choćby najbardziej srogich wytycznych. Tym bardziej, że w tym samym czasie na YouTubie trendował film kanału The Food Emperor „Wędzona świnia az rucha cipe” (pisownia oryginalna – przyp. red.). A w nim wulgaryzmy pojawiają się częściej niż przecinki.

Dzisiaj natrafiłem na film Food Emperora, którego bardzo lubię i szanuję jako twórcę. On zresztą zaczynał publikować na YouTubie w podobnym czasie co ja. Wiem, jaką konwencję mają jego filmy i nie mam żadnego problemu z przekleństwami w treści czy tytułach jego materiałów. Natomiast nie rozumiem podwójnych standardów i swoistej dwulicowości algorytmu, który z kolei u mnie ciągle przyjętą konwencję ignoruje – zaznaczył Dąbrowski.

Youtuber podkreśla, że odwołał się od demonetyzjacji wideo „CAŁA PRAWDA O FESTIWALACH - Strzał z D”, ale nie dostał jeszcze zwrotnej decyzji ze strony platformy. Wciąż przy filmie widnieje jedynie informacja „Sprawdzamy, czy jest odpowiedni dla większości reklamodawców”. Skąd się biorą jednak tak poważne różnice w podejściu do wulgaryzmów w dwóch wymienionych filmikach? Najprawdopodobniej zawinił czynnik ludzki.

Twórca kanału Z Dupy znany też jako Człowiek Warga przyznaje, że zgłaszali się do niego ludzie pracujący jako weryfikatorzy na YouTubie.

Okazało się, że wśród widzów jego kanału są też osoby zatrudnione przez platformę. Według ich własnych słów po kilku godzinach pracy człowiek nie zwraca już żadnej uwagi na kontekst, choć sam YouTube podkreśla, że to właśnie on jest najważniejszy w ocenie ewentualnych nadużyć:

Mam wrażenie, że jestem teraz brany trochę na przeczekanie. Ktoś tam uznał, że skoro zrobiłem wideo o algorytmie, to teraz można kazać mi poczekać te 48 godzin na odpowiedź. Myślę, że mówienie o dręczeniu przez algorytm to przesada. Natomiast jakoś źle pod niego mój kanał jest ustawiony. To też zależy do pewnego stopnia od humoru i podejścia późniejszego weryfikatora. Od nich samych usłyszałem, że po pewnym czasie nikt nie zwraca już uwagi na kontekst. W nagraniu pojawia się przekleństwo, więc film zostaje z automatu wrzucony do żółtej kategorii. Jestem w stanie to zrozumieć i bardzo nie chciałbym, żeby w tym była jakaś złośliwość.

REKLAMA

Dąbrowski tak jak każdy inny youtuber ma oczywiście różne możliwości walki z decyzją o demonetyzacji. Oprócz normalnej drogi odwoławczej dla osób będących w gronie Creators Support istnieje też możliwość zaprotestowania poprzez opcje w konkretnym filmie, co wymaga wysłania specjalnego maila do YouTube'a i poproszenia o ponowną weryfikację. Człowiek Wara usłyszał też od osób pracujących w serwisie, że zmiana tytułu, opisu lub miniaturki pozwala na kolejne odwołanie. Problem w tym, że późniejsza decyzja zazwyczaj i tak jest podobna. Kłopoty wielu youtuberów i ich spór z platformą, na pubktórej likują swoje treści są więc wciąż dalekie od sensownego dla obu stron rozwiązania.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA