Na serial Zagubieni w kosmosie nie należy patrzeć jak na rasowego przedstawiciela fantastyki naukowej. Kosmiczna otoczka jest tylko dodatkiem do familijnego dramatu. Przyglądając się tłu, trudno nie mieć wrażenia, że „gdzieś już to widziałem“.
Gdy pierwszy raz zobaczyłem przepołowionego, nabitego na fragment drzewa robota, podniosłem brwi wysoko do góry. Mechaniczna kreatura do złudzenia przypominała przeciwników, z którymi walczyłem w pierwszym Mass Effect. Gethy, bo tak nazywała się rasa połączona wspólną siecią jaźni, są szokująco podobne do robota z Zagubionych w kosmosie. Nie tylko wizualnie, ale i w zachowaniu.
Gethy z Mass Effect również miały pojedynczy wizjer umieszczony tam, gdzie człowiek posiada twarz. Roboty z gier wideo także wydawały z siebie metalowe dźwięki, a w ostateczności były w stanie posługiwać się trudnym językiem ludzi. Nawet wizualna sygnalizacja nastrojów/trybów działania odbywała się podobnie, za pośrednictwem zmieniających się kolorów wizjera.
Podobieństwo sięga jednak daleko poza projekt głowy. Obudowa, drapieżne kształty, kolor, drobne elementy dekoracyjne, długie palce i kończyny - wszystko to bardzo pasuje do przeciwników, z którymi rozprawiałem się w Mass Effect. Robot w trybie ofensywnym jest bardziej zwierzęcy, zręczny i dynamiczny, podczas gdy w trybie humanoidalnym przejawia zaawansowane strategie obronne. Dokładnie tak samo jak Gethy. W zasadzie jeden do jednego.
Na robocie się nie kończy. Niech ktoś mi powie, że w postaci dr Smith nie widać cienia Ellen Ripley?
Nie chodzi tylko o fryzurę oraz uwydatnioną szczękę i kości policzkowe. Dr Smith posiada podobną odzież, która jest luźna, nie przylega ściśle do ciała oraz sprawia wrażenie jednoczęściowego kombinezonu. Może podobieństwo do głównej bohaterki serii Obcy nie jest tak bezpośrednie, jak podobieństwo Robota do Gethów, ale nikt mi nie wmówi, że to tylko i wyłącznie moja wyobraźnia.
Będąc przy Obcym, nawet projekty pojazdów wydają się inspirowane uniwersum przedstawionym w serii. Łazik z Zagubionych w kosmosie jest bardzo podobny do maszyny, którą widzieliśmy m.in. w rozczarowującym Prometeuszu. Pojazd znacząco różni się od projektu Jupitera, czyli obłego, pozbawionego prostych linii oraz ostrych krawędzi statku kosmicznego. Gdy pierwszy raz zobaczyłem łazik w hangarze, zdawał się nie pasować do całej reszty. Jak gdyby ktoś wyjął go z zupełnie innej, znacznie poważniejszej bajki.
Oczywiście wizje w produkcjach science fiction mają pełne prawo na siebie nachodzić.
Jednak podczas oglądania odcinkowego Star Treka czy Modyfikowanego Węgla nie miałem wrażenia, że „gdzieś już to widziałem“. Byłem świadom banalności wątków, lecz nie czułem, że dany model broni, pojazdu czy statku kosmicznego został silnie inspirowany inną produkcją, która wpisała się na stałe do kanonu sci-fi.