Czym jest tytułowa „Zasada przyjemności”? To może być klucz do rozwiązania zagadki – rozmawiamy z twórcami nowego serialu Canal+
„Zasada przyjemności”, najnowszy serial kryminalny Canal+, jest międzynarodową produkcją, która opowiada nie tylko o brutalnym świecie policji, ale także o różnicach między bohaterami różnych narodowości.
„Zasada przyjemności”, stworzona przez reżysera Dariusza Jabłońskiego i scenarzystę Macieja Maciejewskiego, opowiada o pracy trzech komend policji w krajach Europy Wschodniej, które muszą ze sobą współpracować. Nieoczekiwanie okaże się, że tajemnicze zbrodnie, które pojawiają się w poszczególnych miastach kontynentu, mogą być ze sobą powiązane.
W pierwszej chwili scenariusz skojarzył mi się z serialami „True Detective” i „Most nad Sundem” – wspomina Dawid Czupryński, odtwórca roli Marka, jednego z policjantów polskiej placówki.
Dariusz Jabłoński zdradza natomiast, skąd wzięła się inspiracja dla serialu:
Projekt zrodził się z miłości do trzech miast oraz chęci współpracy z twórcami z sąsiadujących z nami krajów, o różnej wrażliwości artystycznej. Chciałem zobaczyć świat, który mieni się różnymi barwami wielu spojrzeń i punktów widzenia.
Z tego powodu ekipa serialu jest międzynarodowa. Wydarzenia poszczególnych krajów filmowane były przez trio operatorów: Pawła Dylusa, Martina Ziarana oraz Andreya Lisetskiyego i z udziałem lokalnych twórców.
Moja praca przypominała działania dyrygenta. Miałem ponad 100 artystów w każdej z ekip (polskiej, czeskiej i ukraińskiej) i musiałem sprawić, aby wszystko było w jednym tonie, a równocześnie umożliwić, aby każdy mógł pokazać, co potrafi – śmiał się reżyser.
„Zasada przyjemności” rozpoczyna się w momencie, w którym dwóch mężczyzn, podczas wakacji w Odessie, znajduje ciało dziewczyny w łodzi dryfującej przy plaży. W tym samym czasie podobne zbrodnie zostają zgłoszone w komendach w Pradze i Warszawie. Rozpoczynają się trzy niezależne śledztwa. Jednak, z powodu narodowości ofiar i podobnego sposobu ich uśmiercenia, szybko okaże się, że sprawy mogą być ze sobą powiązane. Rozpocznie się współpraca między ludźmi z różnych środowisk.
Serial wychodzi od sprawy kryminalnej, aby na jej przykładzie przyjrzeć się, jak różne osoby reagują na podobnie ekstremalne sytuacje.
Twórcy badają, jak w przedstawicielach różnych nacji i osobach o różnym temperamencie sprawdza się tytułowa „zasada przyjemności”. Moi rozmówcy niechętnie jednak definiowali tajemniczy tytuł produkcji, który zdaje się być kluczem dla całej opowieści.
Myślę, że każdy z widzów, po obejrzeniu serialu będzie mógł odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego serial nosi taki właśnie tytuł i pewnie na swój sposób dopasować ową zasadę do zachowania bohaterów. Niektórych bohaterów – powiedział Mirosław Baka.
To podświadomy proces dążenia do przyjemności w celu uniknięcia przykrości – dodała Małgorzata Buczkowska.
Nawet reżyser z początku mocno głowił się nad ukrytymi znaczeniami tytułu:
Kwestia tytułu od początku mnie intrygowała. Męczyłem nawet Maćka, pytając czy mogę go zmienić (śmiech). Zgodził się. Uruchomiło to jednak we mnie dzwonki alarmowe. Pomyślałem, że jest w nim coś specyficznego, innego, co zostało w mojej głowie. Zacząłem szukać informacji. Dopiero, gdy zacząłem realizować ten serial, w pełni zrozumiałem ten termin. Podobnie widz. Sądzę, że dopiero po obejrzeniu całości, jego prawdziwe znaczenie będzie dla odbiorcy jasne.
Wiadomo natomiast, że każda z postaci skrywa jakąś tajemnicę w swojej przeszłości, którą nie chce dzielić się z innymi, a która wpływa jednak na ich sposób zachowania. Mirosław Baka zdradził, że jego bohatera, Mariusza Woźniaka, i główną bohaterkę, Marię Sokołowską (M. Buczkowska), łączy tajemnicza więź.
W końcu, gdy dwoje introwertyków, pracujących w wydziale zabójstw, wie o sobie bardzo dużo,powinno nam to dać do myślenia. Czy coś wspólnie ukrywają? Na pewno wiedzą o sobie rzeczy, o których nikt inny nie wie i nie powinien wiedzieć. Widz musi się bardzo uważnie przyglądać tej relacji – wspomniał aktor.
Podobnego zdania jest Robert Gonera, ekranowy podkomisarz i „doświadczony glina”, którego aktor porównuje do starszej wersji swojego bohatera z „Gliny”, serialu również napisanego przez Macieja Maciejewskiego. Aktor podkreśla, że:
Bohaterów łączy nieznana przeszłość oraz zdarzenie, która rzuca się cieniem na ich obecne życie. Łączy ich poczucie tajemnicy, wokół wydarzenia o którym oboje najchętniej by zapomnieli.
Aktorka również zwraca uwagę na nietypową przeszłość swojej bohaterki.
Maria Sokołowska, pochodzi ze świata kultury muzyki klasycznej. Jednak środowisko artystyczne pełne egzaltacji jest dla niej puste i sztuczne. Dlatego wybiera brutalny świat walki ze złem, gdzie konkretne decyzje i zdecydowane działanie mogą zmieniać rzeczywistość na lepszą.
Uważam, że to osoba specyficzna, trudna do zdefiniowania, kierowana dziwnymi, często sprzecznymi impulsami. Dzięki temu staje się bardziej prawdziwa. Zdecydowanie jest bohaterką na miarę naszych czasów – dodał Robert Gonera.
Tajemniczy węzeł, łączący losy postaci będzie rozsupływany równolegle z zagadką kryminalną, stanowiącą motor napędowy opowieści.
Ekipa przeszła specjalne szkolenie policyjne z byłym komandosem, który uczył ich nie tylko poprawnego korzystania z broni, ale także odpowiedniego sposobu poruszania się czy chowania za przeszkodami. Wszyscy członkowie ekipy zgodnie stwierdzili, że takie szkolenie bardzo wpłynęło na sposób ich zachowania i gry na planie, szczególnie jeśli chodzi o mniej dostrzegalne gesty, które jednak budują realizm sytuacji. Na tym właśnie najbardziej zależało reżyserowi, który jak sam stwierdza „z przekonania i pasji jest dokumentalistą”.
Inaczej się chodzi, inaczej się patrzy, inaczej się mówi, gdy człowiek ma półtora kilo prawdziwego żelastwa przy pasie. Zmienia się też jego nastawienie. Jest coś dramatycznego w świadomości, że ma się u boku broń, którą w każdej chwili można się bronić, albo kogoś zabić, dodaje Jabłoński. To pomaga aktorom.
Zmienia się świadomość aktora, gdy nagle ma przy sobie pistolet, z którego wcześniej oddał kilka strzałów i który rozwalił cel. Takie szkolenia budzą w człowieku respekt, poszanowanie broni; uświadamiają, jak wielką moc posiada to narzędzie i dlaczego tak ważne jest przestrzeganie reguł bezpiecznego jej używania. Czasem widzę w różnych produkcjach, jak aktorzy wymachują pistoletami, jak gdyby były to zabawki i od razu zaczynam mniej wierzyć w taki kreowany na ekranie świat – dodał Mirosław Baka.
Od czasu mojego szkolenia dostrzegam w innych produkcjach, czy ktoś miał do czynienia z prawdziwą bronią, czy nie. Jedną z pierwszych rzeczy, których się nauczyłem to to, że prawdziwi funkcjonariusze nigdy nie kładą palca od razu na spuście. Palec znajduje się wzdłuż kolby, dopiero w ostatniej chwili spada na spust – zdradził Dawid Czupryński.
Zapytani o najsilniejsze wspomnienia, związane z planem serialu, aktorzy wspominają zimne, ciemne noce spędzone na planie, gdy mimo trudnych warunków atmosferycznych, trzeba było zachować zimną (a raczej ciepłą, rozgrzewającą) krew. Na dodatek podkreślają otwierającą funkcję swojej pracy na planie.
Budując tę postać pokonywałam własne bariery, lęki, słabości – podkreśla Buczkowska.
Wtóruje jej Dawid Czupryński, który wspomina jedną ze scen, z których jest wyjątkowo zadowolony.
Pierwszy raz mogłem zagrać w taki zero-jedynkowy sposób. Niezwykle podobała mi się ta brutalna siła, którą mogłem w sobie obudzić na potrzeby tego momentu i tej roli.
Aktorzy zgodni są także do tego, że praca w policyjnym wydziale zabójstw silnie wpływa na życie wewnętrzne ich bohaterów oraz sposoby radzenia sobie ze stresem, na co wpływ ma także sama psychologiczna zasada przyjemności. Z tego powodu, kryminalny serial bardzo szybko wychodzi poza samą zagadkę zbrodni i zaczyna skupiać się na innych aspektach codziennego życia funkcjonariuszy, coraz silniej budując zainteresowanie widza.