REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Oceniamy pierwsze odcinki nowego serialu Canal+. Sprawdź, czy warto obejrzeć „Zasadę przyjemności"

W pierwszej scenie nowego serialu Canal+, „Zasada przyjemności”, dwóch mężczyzn na wakacjach w Odessie podpływa do dryfującej na morzu łodzi, by znaleźć tam… ciało dziewczyny z odciętą ręką.

09.06.2019
16:00
Małgorzata Buczkowska w Zasadzie Przyjemności
REKLAMA
REKLAMA

Tak rozpoczyna się kryminalna opowieść sygnowana nazwiskiem Dariusza Jabłońskiego („Gry wojenne”, „Wino truskawkowe”), która rozgrywać się będzie w trzech europejskich miastach - Warszawie, Pradze i Odessie.

W każdym z tych miejsc policjanci odnajdą ciała kobiet zabitych w podobny sposób i pozostawionych w różnych miejscach publicznych.

Z początku śledztwa będą prowadzone osobno, ale kiedy tajemnicze połączenie między zbliżonym sposobem morderstwa wyjdzie na jaw, ekipy z trzech miast będą zmuszone ze sobą współpracować.

Serial, rozgrywając się w trzech różnych miastach i skupiając na trzech grupach bohaterów, pokazuje różnice w sposobie prac służb porządkowych innych, choć sąsiadujących ze sobą, krajów. Opowieść kryminalna, która ciągnie tę historię, staje się przez to przyczynkiem do rozważań na temat różnic charakterologicznych między ludźmi różnych nacji.

Scenarzysta i reżyser sprawdza, w jaki sposób przedstawiciele różnych narodowości radzą sobie ze stresem - zgodnie z tytułową „zasadą przyjemności”.

Termin, odnoszący się do psychologicznego procesu odzyskiwania równowagi wewnętrznej, po byciu w stanach silnego napięcia emocjonalnego, gdy człowiek próbuje uniknąć przykrości i skupić się na przyjemnościach, ma wielkie znaczenie dla sposobu prowadzenia akcji serialu.

Karel Roden w serialu Zasada Przyjemności

Scenariusz projektu wyszedł spod ręki Macieja Maciejewskiego, autora skryptów do seriali „Glina” i „Wataha”, a przed kamerą stanęli m.in Małgorzata Buczkowska, Mirosław Baka, Robert Gonera, Magdalena Boczarska, Dawid Czupryński czy czeski aktor Karel Roden, który flirtował już z hollywoodzką karierą, jak i Sergey Strelnikow, gwiazdor kina ukraińskiego.

„Zasada przyjemności” to serial o dużych ambicjach.

Blisko dziewięć miesięcy pracy na planie w trzech krajach, ponad 500 członków ekipy, blisko 60 kaskaderów, zdjęcia z wody i powietrza, a także możliwość operowania przez aktorów prawdziwą bronią. Do tego wielowątkowa opowieść, która stara się nie tylko zainteresować widza zagadką kryminalną, ale także drobnymi różnicami w codziennym życiu przedstawicieli trzech nacji.

Ciekawe założenia, ale przynajmniej dwa pierwsze odcinki serialu, które mogliśmy do tej pory zobaczyć, pozostawiają wiele do życzenia. Historia zarysowana jest grubymi kreskami, charakterystyka postaci jest na poziomie gimnazjalnej rozprawki, a ciekawe spostrzeżenia giną w natłoku klisz i ogranych pomysłów.

Sergiey Strelnikov na planie serialu Zasada Przyjemności

Nie powala nawet warstwa audiowizualna, która miała być jednym z wabików opowieści. Teoretycznie ekipa miała aż trzech operatorów, których zadaniem było stworzenie wyrazistej i odmiennej atmosfery każdego z miejsc akcji, aby były one silnie związane z naturą i stylem trzech różnych miast. W rzeczywistości - dobrane plany filmowe są do siebie tak podobne, że dopiero pokazanie się na ekranie nieco bardziej charakterystycznych bohaterów pozwala widzowi zrozumieć, w którym miejscu wydarzeń obecnie się znajduje.

Być może jest to jednak problem samej struktury opowieści.

W premierowych odcinkach akcja stale skacze z miejsca na miejsce, próbując w ten sposób wywołać presję mijającego czasu. Na ekranie bowiem wciąż pojawia się zegar wskazujący aktualną godzinę, jednak działanie to nie spełnia swojej roli. Zamiast angażować w każdy element opowieści i napawać różnorodnością sposobu pracy bohaterów, jak przewidywał scenariusz, struktura ta skutecznie wciąż wybija widza z rytmu, każąc mu na nowo zastanawiać się, w którym miejscu akcji się obecnie znajduje. Nie pozwalając sekwencjom z każdego kraju naturalnie się rozwijać, a wciąż przytaczając wydarzeniami z innych miejsc, reżyser gubi gdzieś uwagę widza, zamiast jeszcze mocniej przykuć go do ekranu.

Początkowym odcinkom serialu niestety brakuje także nietuzinkowego portretu postaci czy tajemniczej historii kryminalnej, na który złapałby się widz, chcąc jak najszybciej poznać dalszy los postaci i rozwiązanie samej zagadki.

Wydarzenia dwóch pierwszych odcinków toczą się torem znanym z wielu innych opowieści podobnego typu.

Na dodatek niektóre rozwiązania inscenizacyjne mogą drażnić widza, gdyż wyjątkowo blisko im do kuriozalności, czy niemal karykatury. Dość wspomnieć moment, w którym główna bohaterka próbuje wyważyć nogą drzwi, które… otwierają się na zewnątrz. Innym momentem jest w zamierzeniu dramatyczna scena pościgu na autostradzie, która sprawia raczej, że widz łapie się za głowę, jak do niej w ogóle doszło.

Teoretycznie serial ma potencjał rozwinąć się w coś ciekawego.

Wydaje się, że najciekawszy może być w chwili, w której losy wszystkich bohaterów jeszcze silniej zaczną się przeplatać, a my na żywym organizmie zobaczymy drobne i większe różnice kulturowe - czy te dotyczące etosu pracy policji. Na razie jednak produkcja nie oferuje nic, co sprawiłoby, że z niecierpliwością czekałbym, aby włączyć kolejny odcinek.

REKLAMA

W sytuacji, gdy konkurencja na rynku seriali jest ogromna i w każdej chwili można włączyć prawdziwie angażującą produkcję, szkoda czasu na coś, co może, ale nie musi, rozkręcić się w coś intrygującego. W obecnym kształcie, potrzeba bowiem naprawdę dobrej woli, by chcieć kontynuować przygodę z serialem.

Pierwsze dwa odcinki na antenie stacji Canal+ w niedzielę 9 czerwca o 21.00. Kolejne będą pojawiały się co niedzielę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA