Właśnie świat obiegła informacja, że jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich artystów scenicznych zmarł w jednym z warszawskich szpitali. Zbigniew Wodecki nie żyje, co dla jego bliskich i fanów jest druzgocącą informacją. My możemy go wspominać muzyką.

Na oficjalnej stronie Zbigniewa Wodeckiego pojawiła się bardzo przykra informacja:
W piątek 5 maja Zbigniew Wodecki przeszedł w Warszawie operację bypass-ów. Jeszcze w niedzielę czuł się dobrze i rozmawiał z bliskimi. Niespodziewanie 8 maja nad ranem doznał rozległego udaru mózgu. Mimo niezwykłej woli życia i staraniom lekarzy udar dokonał nieodwracalnych obrażeń. Odszedł od nas w dniu 22. maja w jednym z warszawskich szpitali. Żona i dzieci byli przy nim. Zostanie pochowany w ukochanym Krakowie.
Nie będę się silił na udawanie, że Zbigniew Wodecki to artysta bliski mojemu sercu. Jego twórczość zdecydowanie nie trafiała w mój gust i zapewne – jak większości z nas – pierwszą piosenką artysty jaka się każdemu laikowi z nim kojarzy jest motyw przewodni do dobranocki o Pszczółce Mai.
Brak mojego zainteresowania a brak talentu to jednak kwestie zupełnie odmienne. Wodecki porywał masy swoimi klasycznymi piosenkami. Jego bardzo charakterystyczny głos i biegłość w instrumentach dętych a także niebanalne kompozycje pozostaną niezapomniane nawet dla postronnych. A tym bardziej dla jego fanów.
Wodeckiego warto również docenić nie tylko za muzykę, ale również i za działalność pozasceniczną. Angażował się w lansowanie młodych, zdolnych ludzi, których próbował kreować na prawdziwe gwiazdy. Był też gospodarzem telewizyjnego programu muzycznego TVN „Droga do gwiazd”, „Twoja droga do gwiazd” oraz jednym z jurorów w polskiej edycji programu „Taniec z gwiazdami”.