„Zbrodnie po sąsiedzku” wróciły na Disney+ z 4. sezonem. Komediowy ton szybko ustępuje mrocznej i (jak sądzę) brutalnej zbrodni. Czy to jeszcze słodki kryminał Disneya?
OCENA
Po dość brutalnym cliffhangerze z poprzedniego sezonu „Zbrodnie po sąsiedzku” wróciły właśnie z 4. serią. Rozwiązujących kryminalne zagadki bohaterów znajdujemy dokładnie tam, gdzie byli, czyli świętujących rozwiązanie poprzedniej zagadki. W tym czasie dochodzi do kolejnej zbrodni. Ginie Sazz Pataki (Jane Lynch), czyli dublerka i zarazem dawna przyjaciółka Charlesa (Steve Martin).
Zbrodnie po sąsiedzku, sezon 4. - recenzja serialu
Skoro znamy już potencjalną denatkę, czas poznać komediowe otoczenie, w którym rozgrywa się serial. Z Broadwayu przenosimy się prosto do Hollywood. Stawka jest wyższa, bo nie dotyczy tylko wysokości gaży i potencjalnej sławy, jaką mogą zdobyć bohaterowie. Studio Paramount chce bowiem zekranizować ich podcast. Wielkiemu projektowi przewodzi bezwzględnie prąca do przodu producentka grana przez Moly Shannon.
Serial po raz kolejny rozszerza swój świat, powiększa skalę i chyba właśnie to pozwala mu utrzymać świeżość po kilku sezonach dość konwencjonalnego tropienia morderców. „Zbrodnie po sąsiedzku” świetnie radzą sobie z powtarzalnością, choć bezwzględnie eksploatują kryminalne schematy i kalki. W 4. sezonie serial wykorzystuje dość prosty, ale doskonale zrealizowany trick, pozwalając bohaterom przejrzeć się w sobie samych, konfrontując ich z wizją stworzoną na potrzeby filmu.
Studio filmowe tworzy ich persony w oparciu o podcastowe wizerunki, sprowadzając ich do prostych opisów i przymiotników.
Choć są trafne, to ich bezduszność poraża Charlesa, Olivera (Martin Short) i Mabel (Selena Gomez). Sprowadzenie całego życia do prostych ambicji, lęków, bieżących sukcesów i porażek staje się tu punktem wyjścia nie tylko do krytyki przemysłu rozrywkowego, ale również do zajrzenia w głąb siebie. Wątek ten wyjątkowo mocno rezonuje z Mabel, która już od jakiegoś czasu szuka swojego miejsca na nieprzyjaznej młodym ludziom bez kapitału Ziemi.
4. sezon, jak chyba nigdy wcześniej, przypomina, że zbrodnia jest niezłym punktem wyjścia do rozmowy o kulturze w jej amerykańskim wydaniu. Krytyka, jakiej poddaje przemysł filmowy i w ogóle rozrywkowy, jest na tyle zjadliwa, na ile to możliwe w serialu, który został wyprodukowany na potrzeby wielkiego rozrywkowego koncernu. Jej ostrze nie jest jednak całkiem tępe, bo tam, gdzie atakowane są ludzkie postawy, tam ciosy są bardzo precyzyjne i trafiają w samo serce.
Nie do końca po sąsiedzku
Wyjątkowość 4. sezonu polega jednak na tym, że zbrodnia, którą muszą rozwikłać nasi bohaterowie, jest wyjątkowo osobista. Strata przyjaciółki to niezły punkt wyjścia do zajrzenia w głąb bohaterów, którzy są zmuszeni skonfrontować się ze stratą bliższą niż dotychczasowe. Jeśli coś mnie uwiodło w tym sezonie, to chyba fakt, że zdaje się on być znacznie mroczniejszy i głębszy. Rozwiązanie intrygi będzie wiodło nie tylko do mordercy, ale każe rozwikłać kilka zagadek pobocznych, jak choćby tę, na ile znamy ludzi, którzy nas otaczają, nawet jeśli uważamy ich za bardzo, bardzo bliskich.
Nie przeszkadza nawet fakt, że serial jeszcze bardziej przeobraża się w lunapark pełen gościnnych występów. Po wizycie na planie Paula Rudda i Meryl Streep (która wraca również w 4. serii), w tym roku na ekranie pojawiają się Eva Longoria, Eugene Levy i Zach Galifianakis i – co ciekawe – grają siebie samych… wcielających się w trójkę naszych bohaterów.
Nie mam wątpliwości, że „Zbrodnie…” to wyjątkowo kunsztownie napisany serial, genialnie łączący komedię z satyrą, śmiech ze zbrodnią. Jednocześnie trudno znaleźć drugi przykład produkcji tak umiejętnie rozplanowanej, aby nawet po 4. sezonach budzić apetyt na więcej.
- Tytuł serialu: Zbrodnie po sąsiedzku
- Lata emisji: 2021
- Liczba sezonów: 4
- Twórca: John Hoffman, Steve Martin
- Aktorzy: Steve Martin, Martin Short, Selena Gomez
- Nasza ocena: 7
- Ocena IMDB: 8,1