Finał „Gry o tron” już tuż, tuż. To właśnie on powinien przynieść nam odpowiedź na jedno z najważniejszych pytań – kto ostatecznie zajmie Żelazny Tron?
Kto zasiądzie na Żelaznym Tronie?
Piotr Grabiec – Nikt, ponieważ to byłoby za proste
Zakończenie serialu, w którym ktoś z pozytywnych bohaterów zasiada na Żelaznym Tronie, a cała reszta żyje długo i szczęśliwie, tutaj po prostu nie pasuje – „Gra o tron” to nie „Władca Pierścieni”. Z tego powodu trudno mi uwierzyć, by Jon i/lub Dany na koniec rządzili. Nie wyobrażam sobie też, by po tylu latach zmagań zwycięsko miała z tego wszystkiego wyjść zła do szpiku kości Cersei. Sam kibicuję zaś Nocnemu Królowi i byłbym bardzo rad, gdyby jego pochód na czele armii nieumarłych zakończył się dopiero w Królewskiej Przystani. Jeśli miałbym jednak obstawiać, pod koniec serialu akcja przeskoczy do przodu o dwie dekady, a nowym władcą Westeros będzie dziecko ostatnich pozostałych przy życiu Targaryenów.
Konrad Chwast – Jon Snow, bo sam tego nie chce
Myślę, że „Gra o tron” jest bardzo przewrotnym serialem. Ludzie, którzy całe swoje życie poświęcają (czasami dosłownie) na walkę o władzę kończą tragicznie i nigdy nie udaje im się osiągnąć swojego marzenia, ambicji. Inaczej jest jednak z Jonem. To bohater, który nigdy przesadnie nie zabiegał o poklask, władzę czy wpływy. Można odnieść wrażenie, że większość jego życia upływa na miotaniu się między jednym obowiązkiem a drugim. A dodajmy, że te obowiązki zwykle są zrzucane przez los, a on sam jest zmuszony, aby im sprostać. Myślę, że tak może być i w tym przypadku. Trudno mi powiedzieć, czy bohater faktycznie zasiądzie na tronie, ale zakładam, że nie po to przywrócono go z martwych, przeczołgano przez cały serial, aby chociaż nie dać mu pokusy sięgnięcia po największą władzę.
Tomasz Gardziński - Któryś z Targaryenów, bo wszyscy kochają smoki
„Gra o tron” w pewnym momencie stała się bardziej serialem o przetrwaniu wobec nadchodzącego kataklizmu niż opowieścią o pragnieniu władzy. Mam jednak nadzieję, że zakończenie serialu nie zostanie sprowadzone do prostego: „Nadeszła zima i wszyscy zginęli”. Taki finał nie byłby ani zbyt ciekawy, ani oryginalny. Dlatego chciałbym, by na koniec 8. sezonu ktoś zasiadł na tronie. Zapewne będzie to albo Daenerys, albo Jon Snow, czyli Targaryenowie. Nigdy nie kibicowałem temu rodowi jakoś szczególnie, ale nie sposób podważać powabu i potęgi smoków. Dlatego, jeśli choć jedno z dzieci Daenerys przeżyje, to władza będzie musiała przypaść w udziale któremuś z władców smoków. A z tego rozwiązania będą zadowoleni i fani, i sam George R.R. Martin, który wyraźnie darzy Targaryenów szczególnym uczuciem.
Joanna Tracewicz – Kibicuję Daenerys, ale wtedy – paradoksalnie – „Gra o tron” mogłaby mnie rozczarować
Postać Daenerys sukcesywnie, od samego początku serialu, mnie zachwyca. Z niepozornej dziewczynki, która wychowywana była w patriarchalnej rodzinie, stała się kobietą, która wie, czego chce i potrafi władać z pozoru silniejszymi od siebie. Jej postawa doskonale wpisuje się w to, czego oczekujemy od królowej – kiedy trzeba, jest łaskawa i wyrozumiała, ale wie też, kiedy należy nie odpuszczać. Szczerze cieszyłabym się, gdyby to Dany zasiadła na Żelaznym Tronie. Jest jednak jedno „ale”. „Gra o tron” nie powinna się skończyć happy endem, nawet zakładając, że nie dla każdego oznacza on to samo. Zbyt okrutny jest ten świat, zbyt nieprzewidywalny, a ludzie (i nie tylko) zbyt żądni władzy, by tak po prostu Daenerys zasiadła na tronie. Chyba najciekawszym finałem byłby ten, gdyby Żelazny Tron nie znalazł w ogóle prawowitego właściciela lub gdyby zajął go Nocny Król. To byłoby coś!
Katarzyna Piórecka – Żelazny Tron należy do Targaryenów, ale zasiąść może na nim Nocny Król
Żelazny Tron to dzieło rodu Targaryenów. Wykuł go Aegon Targaryen, który stworzył legendarny symbol władzy z mieczy swoich przeciwników. Ze względu na własne sympatie widziałabym zatem ostatecznie na nim jednego z Targaryenów. Jednak jeśli „Gra o tron” czegoś nas nauczyła, to aby się nigdy nie przywiązywać do ulubionych bohaterów. Dlatego też puszczając wodze fantazji, powiedziałabym, że owszem tron finalnie może należeć do Targaryenów, ale równie dobrze może on przypaść na zakończenie Nocnemu Królowi. W końcu Vladimir Furdik, aktor wcielający się w przywódcę umarłych, niedawno zdradził fanom serialu, że jego postać nie jest tylko bezmyślnym, magicznym stworzeniem. W swoim podboju ma cel, a jego elementem jest zemsta na konkretnej postaci. I chociaż nikt z czasów przemienienia Nocnego Króla już prawdopodobnie nie żyje, to być może władca będzie chciał zemścić się na rodach Westeros, których przodkowie mogli się przyczynić do krzywd sprzed tysięcy lat. A czy można sobie wyobrazić lepszą zemstę, niż odebranie tego, o co owe rody wzajemnie się zabijają od kilku lat, a więc królewskiej korony?
Robert Skowroński - Ktoś z Targaryenów, choć powinien to być Nocny Król
„Gra o tron” to serial, który nie boi się uśmiercać bohaterów. Dlatego mam cichą nadzieję, że to Nocny Król wraz z zastępami umarłych oraz wskrzeszonym smokiem Daenerys, położy kres tym w Westeros, w których klatkach piersiowych bije serce, a w żyłach płynie krew. Najczarniejszy z czarnych scenariuszy. Żelazny Tron pokrywa się lodem, a na nim On, siewca zniszczenia, ślepa destrukcja, najczystsze zło. Piękny widok w swoim katastrofalnym wydźwięku.
Choć serce pragnęłoby takiego scenariusza, to umysł podpowiada, że dostaniemy inne zakończenie, a Żelazny Tron obejmie ktoś z Targaryenów, czyli Jon albo Daenerys. Serial zresztą zmienił swoje oblicze i zaczął skręcać w nieco bardziej oczywiste rejony. Jego nieprzewidywalność ustąpiła miejsca bardziej klasycznym zagraniom. Z tego powodu raczej wykluczyłbym tak apokaliptyczne rozwiązanie całej historii. Twórcy będą się raczej starać zadowolić gawiedź i dadzą nam coś, co przynajmniej połowicznie będzie można nazwać happy endem. Być może to jednak tylko moje urojenia i już w maju będę zbierać szczękę z podłogi, gdy na ekranie pojawią się końcowe napisy finałowego sezonu.
Anna Nicz - #teamdany
Wiem, że to dość naiwne myślenie, bo zapewne ostatni sezon „Gry o tron” nie zostawi nas z prostym zakończeniem, w którym władzę przejmuje jedna z tych „dobrych”, czyli Daenerys Zrodzona w Burzy. Ale to właśnie nieustraszonej, rozważnej, dzielnej i empatycznej, jak mało który bohater „Gry o tron”, Dany kibicuję najmocniej. Tym bardziej, że Żelazny Tron to dzieło jej przodka Aegona Targaryena. Obawiam się, że twórcy zostawią nas z o wiele bardziej tragicznym finałem, w którym władzę przejmie Nocny Król i jego ekipa umarlaków. W 8. sezonie chcę zobaczyć ostateczny triumf Matki smoków. Nawet jeśli objęcie przez nią tronu będzie wiązać się ze śmiercią Jona Snowa.