REKLAMA

Świetny temat, piękne zdjęcia, ale i mniejszy rozmach. „Ziemia nocą” to udany serial przyrodniczy, choć inny od „Naszej planety”

„Nasza planeta” okazała się jednym z największych zeszłorocznych sukcesów platformy Netflix. Firma postanowiła więc zainwestować w kolejny przyrodniczy dokument. Czy skupiająca się na wydarzenia po zmroku „Ziemia nocą” dorównała swojej poprzedniczce? Dowiecie się tego z naszej recenzji.

ziemia nocą netflix
REKLAMA
REKLAMA

O sile przebicia i jakości „Naszej planety” najlepiej świadczą oceny i recenzje wystawiane jej przez samych widzów. To właśnie dokumentalne dzieło od Silverback Films otrzymało najlepszą średnią ze wszystkich debiutujących w zeszłym roku produkcji Netfliksa (pełen ranking znajdziecie TUTAJ). Niesamowita skala, przepiękne ujęcia i niezwykle istotna tematyka sprawiły, że „Nasza planeta” zdołała pobić w sercach widzów nawet dzieła BBC, czyli stacji do tej pory najmocniej specjalizującej się w przyrodniczych dokumentach.

W świecie serwisów streamingowych nowy rok oznacza jednak zupełnie nowe wyzwania i świeże projekty filmowe. Najnowszym serialem dokumentalnym poświęconym życiu na naszej planecie dostępnym na  platformie jest „Ziemia nocą”. Produkcja poświęcona dzikiej przyrodzie po zapadnięciu zmierzchu obiecywała niewidziane nigdy wcześniej ujęcia i niepowtarzalny wgląd w naturalny porządek rzeczy. Czy te obietnice zostały spełnione?

Ziemia nocą Netflix - recenzja:

Na samym wstępnie należy sobie wprost powiedzieć, że twórcy „Ziemi nocą” nie mieli ambicji siłować się z „Naszą planetą”, „Planetą Ziemią” czy innymi produkcjami Davida Attenborough na rozmach, patos i rozległość podejmowanej tematyki. To pod po prawie każdym względem znacznie skromniejsza i bardziej skupiona na konkrecie seria dokumentalna. Niektórzy widzowie z tego powodu mogą już na wstępie poczuć pewne rozczarowanie, bo przecież trudno uciec od porównań do takich silnych konkurentów. Z drugiej strony użytkownicy Netfliksa, którym przeszkadzała bombastyczna formuła „Naszej planety”, być może znajdą w „Ziemi nocą” bardziej intymne spotkanie z dziką przyrodą.

W ciągu sześciu odcinków miniserialu poznacie nocne życie najróżniejszych zwierząt występujących na sawannie, w dżungli, na północnej półkuli, w Azji oraz w głębinach morskich i oceanicznych. Część odcinków została podzielona właśnie ze względu na pokazywane środowisko, inne koncentrują się bardziej na bardziej zawężonej tematyce. Zdecydowanie najciekawszym epizodem jest „Miasta, które nigdy nie śpią”, w którym autorzy dokumentu pokazują wpływ oświetlonych przez całą dobę miast na żyjące w pobliżu gatunki. A wszystko to udaje się pokazać dzięki unikatowemu zestawowi ultraczułych na światło kamer oraz kamer termowizyjnych.

W ostatnich latach widać, że największy postęp technologiczny w świecie kinematografii jest ściśle powiązany z rozwojem programów przyrodniczych.

W tym wypadku nie jest inaczej. Wykorzystywane w „Ziemi nocą” kamery to prawdziwy fenomen i już nie mogę się doczekać produkcji innego typu, które sięgną po podobny sprzęt. Dzięki nim nowy dokument serwisu Netflix z miejsca wyróżnia się z tłumu i zdobywa własną wizualną tożsamość. Wpływ światła na sam proces tworzenia serialu wyraźnie inspiruje zresztą twórców do sięgania po równie innowacyjne (a całkowicie naturalne) narzędzia wykorzystywane przez zwierzęta.

ziemia nocą netflix class="wp-image-371385"

Co nie zmienia faktu, że do niektórych elementów „Ziemi nocą” można było podejść z większą pomysłowością. Narracja prowadzona przez Samirę Wiley („Orange is the New Black” i „Opowieść podręcznej”) jest okropnie płaska, pozbawiona pasji i uboga w szczegóły. Okropnie irytująca jest też maniera powtarzania w kółko, z jak wielkim osiągnięciem technologicznym mamy do czynienia. Rozumiem, że tego typu produkcji nie trzeba oglądać w jakiejś konkretnej kolejności, ale jeśli ktokolwiek sięgnie po więcej niż jeden odcinek, to usłyszy informację o superczułych kamerach po wielokroć. Nie każdy epizod może się również pochwalić równie dobrym montażem (a ostatni wygląda, jakby powstał z pozostałego po kręceniu reszty materiału, na który twórcy nie mieli szczególnego pomysłu).

REKLAMA

Wszystkie słabsze momenty dokumentu „Ziemia nocą” bledną jednak wobec kilku naprawdę fenomenalnych sekwencji.

Rekiny polujące na kotiki przy nocnych światłach miasta, konflikty między różnymi istotami tworzącymi rafę koralową, desperacka walka krewetki o przetrwanie w środowisku błyskawicznie tracącym tlen czy spotkanie lamparcicy z grupą samców świni na ulicach Bombaju to tylko niektóre z wartych obejrzenia momentów. „Ziemia nocą” nie opanuje wyobraźni widów, jak niektóre inne serie przyrodnicze, ale otwiera zarazem wiele drzwi, które wcześniej były dla nas zamknięte. A to zawsze warto docenić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA