REKLAMA

Nieoczekiwanie "Żywioł. Deepwater Horizon" okazał się najlepszym katastroficznym filmem roku. Recenzja sPlay

Największa katastrofa ekologiczna w historii Ameryki doczekała się naprawdę udanego filmowego portretu, trzymającego balans pomiędzy dramatycznym widowiskiem, a oddaniem hołdu ludziom, którzy nie przeżyli.

"Żywioł. Deepwater Horizon" katastroficzny film roku - recenzja
REKLAMA

Całą historię obserwujemy głównie z perspektywy Mike’a Williamsa (dobry Mark Wahlberg), szefa ekipy technicznej, pracującego na najnowocześniejszej platformie wiertniczej Deepwater Horizon znajdującej się w Zatoce Meksykańskiej. Jako że głównym celem platformy jest wydobycie ropy, na pokładzie nie mogło także zabraknąć nadgorliwych przedstawicieli giganta paliwowego, czyli firmy BP. W jednego z nich wciela się sam John Malkovich. Oczywiście, od początku wiadomo, że z Deepwater coś jest nie tak, i pomimo zaleceń techników, pod naciskiem BP, prace na platformie ruszają pełną parą. Usterka okazuje się realna i śmiertelnie poważna, a na Deepwater Horizon dochodzi do eksplozji wywołującej śmiercionośne piekło.

REKLAMA

Nigdy nie byłem wielkim fanem twórczości reżysera Petera Berga, który dotąd był trochę młodszym i uboższym filmowym kuzynem Michaela Baya.

Lubował się w kinie efekciarskim, nie za mądrym, przeładowanym akcją, niestety przy tym reprezentującym przeważnie kino klasy B. Po finansowej (i nie tylko) katastrofie filmu "Battleship: Bitwa o Ziemię" (w którym nie wiadomo z jakiej paki jedną z ról zagrała Rihanna) coś się w jego podejściu do kina zmieniło. Już poprzedni jego film (również z Markiem Wahlbergiem w roli głównej) "Ocalony", opowiadających o walczących o przetrwanie komandosach, był naprawdę mocnym i udanym thrillerem akcji z zaskakująco dobrze prowadzonym wątkiem psychologicznym.

"Deepwater Horizon" z kolei przynosi powiew świeżości w gatunku kina katastroficznego.

Przede wszystkim ma znakomicie wyważone tempo. Pierwsza połowa filmu, to oprócz typowego wprowadzenia i ekspozycji, całkiem wciągający thriller, w którym napięcie budowane jest poprzez narastającą groźbę katastrofy. Oglądamy więc pracowników platformy wiertniczej, którzy wiedzą, że coś jest nie tak, kłócących się z przedstawicielami BP, którzy próbują argumentować swoje racje, że opóźnienie, że wszystko jest w porządku i że trzeba zacząć pracę, bo każdy stracony dzień, to stracone pieniądze.

deepwater_horizon_film class="wp-image-74868"

Dopiero druga połowa filmu to wstrząsający zapis katastrofy. Ale daleko tu do wielkiego bohaterstwa, efekciarstwa i sztucznie pompowanych emocji.

Wybuch na Deepwater to zapis prawdziwego piekła. I bliżej mu do horroru czy thrillera niż typowych "hollywoodzkich rozwałek". Nie uświadczymy tu wielkich, pełnych patosu przemów; nie ma tu wielkiego herosa, który ratuje wszystkich po kolei. Są po prostu zwykli ludzie, którzy starają się przeżyć w zderzeniu z nieobliczalnym żywiołem. Na ekranie nie widzimy wysmakowanych, dopieszczonym teledyskowych ujęć tylko jeden wielki chaos zniszczenia, który pochłania platformę oraz ludzi uciekających przed nim. Jest tu oczywiście jedno ujęcie na amerykańską flagę na tle ognia, ale jego wydźwięk jest zupełnie inny od dotychczasowych.
To czym Peter Berg zyskał ode mnie aprobatę w przypadku "Deepwater Horizon" jest surowy realizm i bezwzględność warunków, w jakich znaleźli się bohaterowie filmu.

deepwater_horizon_recenzja class="wp-image-74869"

Kino katastroficzne przeważnie ma w sobie dozę fantazji, braku realizmu także potraktowanie tego gatunku bardziej na serio jest naprawdę strzałem w dziesiątkę.

Poza tym, "Żywioł. Deepwater Horizon" to też spora krytyka BP. Koncernowi dostaje się naprawdę mocno, choć sami sobie na to zasłużyli.

Nie jest to na szczęście banalna i jednostronna krytyka – filmowi przedstawiciele firmy sami się właściwie podkładają, a ich żądza zysku, przesłaniająca zdrowy rozsądek, niesie za sobą straszne konsekwencje.
I na sam koniec, "Żywioł. Deepwater Horizon" jest też hołdem, dla jedenastu pracowników, którzy zginęli w katastrofie. Ten żałobny ton, szczególnie odczuwalny w ostatnim akcie nadaje całemu obrazowi o wiele bardziej szlachetny rys, w porównaniu z innymi produkcjami tego typu.

REKLAMA

Nie jest to żadne arcydzieło, ale widzowie spragnieni solidnej rozrywki, pozbawionej niepotrzebnych głupot i ozdobników, z pewnością się nie zawiodą.

zywiol_deepwater_horizon_plakat class="wp-image-74865"
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T16:16:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Gorath. Droga gniewu: pożeracze fantasy, po prostu przeczytajcie tę książkę

"Gorath. Droga gniewu" to kolejna powieść fantasy z cyklu Janusza Stankiewicza, która zadebiutowała jesienią minionego roku. Jeśli jesteście fanami tej serii, to lektura 3. tomu z pewnością jest już za wami. Jeżeli jednak z twórczością tego autora nie mieliście jeszcze okazji się zapoznać, to najwyższy czas nadrobić zaległości - niezależnie od tego, czy zaczytujecie się w fantastycznych książkach, czy raczej omijacie je szerokim łukiem.

gorath
REKLAMA

Od 2022 r. Janusz Stankiewicz co roku przedstawia czytelnikom nową powieść z tytułowym półorkiem Gorathem w roli głównej. Do książek "Gorath. Uderz pierwszy" i "Gorath. Krawędź Otchłani", które ukazały się nakładem wydawnictwa Alegoria (obecnie, po odkupieniu przez autora praw do książek, seria ukazuje się pod szyldem Sinister Project: inicjatywy autorskiej, którą tworzy wraz z Jarkiem Dobrowolskim i Kają Flagą-Andrzejewską), dołączył w minionym roku 3. tom cyklu, czyli "Gorath. Droga gniewu". Tym razem autor postanowił nieco rozszerzyć wykreowany przez siebie magiczny świat i skupił się nie tylko na przygodach Goratha, ale również dał więcej przestrzeni pozostałym bohaterom. I - jak zwykle - zrobił to doskonale.

REKLAMA

Gorath: Droga gniewu - opinia o powieści fantasy

Przypomnę, że w poprzednich częściach Gorath zostaje wysłany przez Kathanę Marr na Wybrzeże Szkutników, gdzie ma za zadanie przeniknąć w szeregi gildii zabójców - Nocnych Cieni. Gdy półork morduje niedoszłą ofiarę Cieni, celowo zwraca na siebie uwagę zabójców (aby dostać się w ich szeregi). Siły Kathany Marr ostatecznie kładą kres Nocnym Cieniom, a sam półork po wykonanym zadaniu decyduje się przenieść na Wyspy Południowe. Planuje tam zacząć uczciwe życie, jednak na dobrych chęciach niestety się kończy.

Po brutalnej wojnie z ostatnimi królestwami leśnych elfów, która odcisnęła ponure piętno na wyspiarskiej społeczności, Gorath trafia w szeregi rywalizujących ze sobą gangów przestępczych. Niedługo później półork przyjmuje zlecenie od jednej z dawnych klientek Nocnych Cieni, co prowadzi go na piracki statek dowodzony przez kapitana zwanego Czarnym Żniwiarzem. Zadaniem jego załogi jest zdobycie statku Theran, zamorskiego ludu z Natanbanu, i przejęcie znajdującego się na nim pewnego artefaktu, który pragnie posiąść jeden z Kathanów z Imperium.

"Gorath: Droga do gniewu" to kontynuacja przygód Goratha, który próbuje odzyskać kontrolę nad własnym losem - wciąż nie odpowiedział sobie na pytanie, czy podczas wojny z Dominium Natanbanu uda mu się odkupić swoje winy, a także przed czyim obliczem przyjdzie mu stanąć: Marr czy Bovis-Tora. Tymczasem Czarny Żniwiarz, który został przywódcą bandyckiej florty, wyrusza wraz ze swoją załogą w krwawy rejs, a elf Evelon udaje się w podróż do elfiej stolicy, aby przygotować swój naród do nadchodzącej wojny.

Jestem pełna podziwu, że Stankiewiczowi udało się stworzyć niesamowity świat, który sukcesywnie w każdej swojej kolejnej powieści rozwija. Ponownie możemy poczuć wiatr we włosach i morską bryzę na statku Czarnego Żniwiarza, zasmakować przepychu w zamczysku Bovis-Tora, a także przenieść się na ulice elfickiej dzielnicy, Dolnego Strumienia. Autor po raz kolejny dał mistrzowski popis, jeśli chodzi o pogłębione, bogate i szczegółowe opisy miejsc, które są tak skonstruowane, że, zamiast nudzić, jeszcze bardziej pozwalają zanurzyć się w świat przedstawiony.

To samo dotyczy różnorodnych przedstawicieli poszczególnych grup społecznych - w powieści natknąć się można nie tylko na orków, ale również na elfy, piratów czy krasnoludów, a każda z tych frakcji jest starannie opisana. Swoją drogą jest to spore ułatwienie dla czytelników, którzy w natłoku imion nowych bohaterów mogą wrócić na początek książki i zweryfikować, kto należy do Elity Władzy Imperium, Orków Siczowych, Frakcji Baronessy, Elfiej Opozycji, Piratów, Gangsterów czy Sił Natanbanu. A jest to istotna kwestia, ponieważ w najnowszym "Gorathcie" autor pochyla się nad pozostałymi bohaterami, poszerzając swoje uniwersum o historie opowiedziane z innej perspektywy.

"Gorath. Droga gniewu" to po prostu kolejna solidnie napisana książka fantasy, z którą powinien zapoznać się nie tylko każdy fan gatunku - myślę, że pożeracze innego typu powieści również mogą z "Gorathem" poeksperymentować. Ja, choć jestem miłośniczką kryminałów, do kolejnych tomów z cyklu Stankiewicza wracam z ekscytacją, bo wiem, że nie zawiodę się pod względem warsztatu autora. I mimo że w kwestii fantasy jestem raczej laikiem, to powieści Stankiewicza czytam z przyjemnością - stworzył on bowiem brutalny, krwawy i fantastyczny świat, w którym warto zostać na dłużej.

REKLAMA

O książkach czytaj w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-18T11:43:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:46:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:18:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T08:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T11:19:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T11:52:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-15T10:42:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T09:57:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-14T08:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T20:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-13T19:19:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA