REKLAMA

„Chilling Adventures of Sabrina” kończy się widowiskowo. Oceniamy 4. część serialu

„Chilling Adventures of Sabrina” od samego początku jest ciekawą transpozycją mitologii związanej z popularną postacią nastoletniej czarownicy. Roberto Aguirre-Sacasa (scenarzysta komiksu pod tym samym tytułem i twórca serialu) sprawił, że główna bohaterka przestała funkcjonować jako nieogarnięta blondynka z magicznymi zdolnościami, często pakująca się w kłopoty, a zaczęła być postrzegana jako białowłosa nastolatka, która odkrywa swe czarodziejskie zdolności i... często pakuje się w kłopoty. 

chilling adventures of sabrina recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga na delikatne spoilery.

Rzeczona transpozycja okazała się o tyle fundamentalna, że coś, co bardzo dobrze sprawdzało się przecież jako niezobowiązujący sitcom dla nastolatków, okazało się równie wdzięcznym kinem grozy. W „Chilling Adventures of Sabrina” ikonografia gatunku od początku służy twórcom do wyolbrzymienia koszmaru dojrzewania i serwowaniu ducha feministycznej opowieści o obalaniu patriarchatu. Sabrina na naszych oczach buntuje się przeciwko obowiązującemu porządkowi społecznemu i przeżywa kolejne miłostki w rytm satanistycznego horroru, w którym słychać echa naszej rzeczywistości, a cała chrześcijańska mitologia ulega wypaczeniu. Wszystko to odbywa się z odpowiednim przymrużeniem oka, a Roberto Aguirre-Sacasa co chwilę zmienia klimat, korzystając z konwencji różnych podgatunków filmów z dreszczykiem. Już w trzecim sezonie flirtował z weird fiction, każąc Faustusowi Blackwoodowi poszukiwać pradawnych koszmarów, a poganom składać hołd równie pradawnym bóstwom. Teraz postanowił pójść dalej tym samym tropem, pełnymi garściami czerpiąc z wyobraźni H.P. Lovecrafta.

Twórcy nawet nie ukrywają swoich inspiracji (Blackwood określa się mianem Wielebnego Lovecrafta i udaje mu się sprowadzić do Greendale Pradawne Koszmary).

Sabrinie i jej przyjaciołom przyjdzie zmierzyć się z Ciemnością, Niezaproszonym, Czartem Wypaczenia, Nieskończonym, czy, na sam koniec, Otchłanią. 4. część serialu składa się z ośmiu odcinków i każdy z nich poświęcony jest innemu zagrożeniu, przez co cierpi nieco koherencja produkcji. Większość epizodów sprawdziłaby się całkiem nieźle jako samodzielne opowieści, ale Aguirre-Sacasa łączy je konsekwencjami wcześniejszych czynów i decyzji protagonistki. Bo teraz są przecież dwie. Jedna zasiada na piekielnym tronie, a druga prowadzi życie nastoletniej czarownicy, przeżywając następne rozterki miłosne, plątając się we własnych emocjach i próbując ukryć przed ciotkami, że doprowadziła do powstania paradoksu czasowego. Oczywiście jak już wiemy, kłamstwo ma krótkie nogi i prawda wyjdzie na jaw.

Chociaż nie jest to najbardziej zaskakująca odsłona produkcji, twórcom udaje się utrzymać uwagę widza. Trzymają bowiem w ręku kilka asów, które stopniowo przed nami odkrywają. Największą niespodzianką z pewnością jest przeniesienie jednej z Sabrin do równoległego uniwersum, w którym zmuszona jest do odgrywania roli głównej bohaterki z „Sabriny, nastoletniej czarownicy”. Pojawiają się więc znane z sitcomu ciotki, a (na to wszyscy czekaliśmy) Salem rzuca kolejnymi ciętymi ripostami. Aguirre-Sacasa zdaje się doskonale wiedzieć czego oczekują widzowie i dokładnie to im daje, prowadząc nas prosto do wywrotowego w swym duchu finału. Umówmy się, protagonistka nigdy nie była najbardziej rozgarnięta czy sympatyczna. Pod tym względem nic się nie zmienia i wciąż wszystko robi na opak, łamiąc wszelkie narzucane jej zasady. Mimo to cała narracja zmierzała w zupełnie innym kierunku, dlatego na sam koniec możecie spodziewać się taniego wzruszenia i naiwnego rozwiązania.

chilling adventures of sabrina class="wp-image-480163"
Chilling Adventures of Sabrina/Netflix

Niespodziewana kasacja serialu po 4. części zmusiła twórców do wybrania drogi na skróty.

Cała ostatnia odsłona produkcji wydaje się sklecona naprędce. Można było zrobić to lepiej i nieco przytępić infantylność i naiwność niektórych rozwiązań fabularnych. Nie ma jednak co narzekać, bo pomimo tego udało się zgrabnie domknąć wszystkie rozpoczęte wcześniej wątki, a jednocześnie utrzymać mroczny klimat znany z poprzednich odcinków serialu, zaliczając tylko niewielki spadek poziomu względem nich. „Chilling Adventures of Sabrina” kończy się widowiskowo i efektownie. Z tego powodu nawet jeśli główna bohaterka, tak jak autora tego tekstu, nieraz irytuje, to finałowe odcinki pochłania się z przyjemnością i charakterystycznym dla tytułu dreszczykiem emocji.

REKLAMA

Serial obejrzycie na platformie Netflix.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News. 

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA