REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

9 kompania - recenzja filmu

Ciężko stwierdzić po obejrzeniu filmu "9 kompania" Fiodora Bodnarczuka czy rosyjska kinematografia trzyma się mocno -przecież nie trafiają do nas praktycznie żadne filmowe produkcje zza wschodniej granicy. Niektórzy być może z rozmarzeniem myślą o czasach, kiedy to polski rynek był zalewany dziełami i "dziełami" z ZSRR. Niestety, skończyło się. Tymczasem prawdopodobnie warto jest się przyjrzeć rosyjskim filmom. Tym bardziej naszła mnie na to większa ochota właśnie po obejrzeniu "9 kompanii".

11.03.2010
13:22
Rozrywka Blog
REKLAMA

Kilka miesięcy temu można było w Polsce jedynie zobaczyć "Straż nocną", która w Rosji osiągnęła bardzo duży sukces komercyjny, a trochę mniej artystyczny. Niedawno został też wydany na DVD ich najbardziej popularny serial - "Mistrz i Małgorzata". Można jeszcze wspomnieć o filmie "z wyższej półki" - "Rosyjskiej arce" (została nakręcona jednym ujęciem). W porównaniu z zalewającą nas falą "hitów" made in USA liczba 3 - 4 filmów rosyjskich w polskich kinach w ciągu ok. 2 lat to nieporozumienie.

REKLAMA

"9 kompania" okazała się jedną z najdroższych produkcji tamtejszej kinematografii, ale jednocześnie tą z najwyższą kinową frekwencją. Ponadto film zyskał spore uznanie i rozgłos za granicą. Sądzę, że słusznie. W niczym nie ustępuje filmom zachodnim i zaryzykowałabym nawet twierdzenie, że w warstwie fabularnej wyprzedza o długość np. "Szeregowca Ryana". Gdyby wyłączyć dźwięk i pokazać komuś "9 kompanię", istnieje duże prawdopodobieństwo, iż powie, że to film amerykański.

Reżyser swoją opowieścią wypełnił lukę, ponieważ nikt do tej pory nie robił filmu o inwazji radzieckiej na Afganistan. Jedyny filmem, który poruszał tą tematykę, a który oglądałam był "Rambo III". Ale może to, jak ten film przedstawiał konflikt w Afganistanie pominę milczeniem.

Fabuła jest klasyczna. Młodzi mężczyźni (chłopcy?) zostają w 1988 r. wcieleni do wojska i na ochotnika chcą jechać do Afganistanu. Nie wiadomo do końca, dlaczego nie zdają sobie sprawy, co na tej wojnie może ich czekać. Myślą o wyjeździe częściej w kategoriach zabawy i łatwiejszego odbycia obowiązkowej służby wojskowej. Niektórzy sądzą nawet, że to romantyczne. Ich wyobrażenia dotyczące tej kampanii są dalekie od prawdy. Na ile jest to spowodowane radziecką propagandą, a na ile ich naiwnością? Nie wiadomo. W każdym razie do momentu wylądowania w Afganistanie i skonfrontowania swoich wyobrażeń z rzeczywistością, rzadko zastanawiają się nad tym, jak taka misja może być niebezpieczna.

Główni bohaterowie, którzy później zostaną wcieleni w większości do tytułowej 9. kompanii to wielokulturowa zbieranina z całego terytorium Związku Radzieckiego - z Czeczenii, Syberii, Turkmenistanu etc. Przechodzą brutalne, trzymiesięczne szkolenie w Uzbekistanie, mając nadzieję, że w Afganistanie będzie im lżej. Niestety, mimo, że ich służba trwa krócej, niż obowiązkowe dwa lata (Gorbaczow wycofał wojska w lutym 1989r.), dla wszystkich kończy się tragicznie.

Twórcy filmu (mam nadzieję świadomie) wiele zapożyczali z innych produkcji o tematyce wojennej. Nie sądzę, żeby była to wada. Uważam też, że nie może już powstać naprawdę oryginalny film wojenny. Ta wyjątkowość może się przede wszystkim przejawiać tym, że ktoś opisze konflikt, który do tej pory nie był poruszany przez filmowców w ogóle, albo bardzo rzadko (i tak zrobił Bodnarczuk). Ile filmów powstało o II Wojnie Światowej, ile o Wietnamie, a ile o wojnie radziecko-afgańskiej? Zapożyczenia można zatem zaliczyć in plus, ponieważ twórcy wzorowali się na najlepszych filmach gatunku. Struktura "9 kompanii" bardzo przypomina "Full Metal Jacket" - tzn. najpierw brutalne szkolenie w obozie, dopiero później wyjazd na wojnę. Scena strzyżenia jest natomiast niemal identyczna jak u Kubricka. "9 kompania" w swojej pacyfistycznej wymowie przypomina mi bardziej "Cienką czerwoną linię" niż "Szeregowca Ryana". Ale z filmem Spielberga też ma wiele wspólnego - choćby to, że w obu produkcjach występuje bohater zbiorowy.

REKLAMA

Bardzo dużym plusem filmu jest strona techniczna. Jak już wcześniej pisałam, film rosyjski niczym nie ustępuje np. amerykańskim czy zachodnioeuropejskim (tak, takie się też zdarzają) produkcjom. Co prawda "9 kompania" nie jest tak efektowna jak np. "Szeregowiec Ryan", ale technicznie na pewno można ją porównać z "Cienką czerwoną linią". Efekty specjalne sprawiają, że film jest efektowny, ale jednocześnie brak jest efekciarstwa. Ogromną zaletą są również przepiękne zdjęcia - zwłaszcza panoramy przedstawiające afgańskie krajobrazy, a stronę wizualną uzupełnia bardzo dobrze zgrany i zmontowany dźwięk. Naprawdę technicznie film bez zarzutu i świetnie się go ogląda.

Tak naprawdę film Bodnarczuka nie ma właściwie słabych stron. To porządnie zrealizowany dramat wojenny z pesymistycznym zakończeniem. Nie szafuje być może oryginalnością, ale z pewnością warto się z tym tytułem zapoznać, choćby dlatego, żeby przyjrzeć się takiemu tematowi, jak wojna radziecko-afgańska, który do tej pory nie był eksponowany.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA