REKLAMA

Amerykańscy bogowie

Znana teoria głosi, że bogowie są odbiciem naszej wiary. Dopóty wiedzie im się dobrze, dopóki człowiek nie zapomni o nich. Lecz co potem? Znikają jako wytwory wyobraźni, a może, pozbawieni boskich atrybutów, wtapiają się w tłum? Neil Gaiman udowadnia, że to drugie.

Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

A w pogoni za szczęściem i pieniądzem niezwykle łatwo jest o nich zapomnieć. Spełnieniem tych marzeń jest od wielu pokoleń kontynent amerykański. Jednakże gdzie ludzie, tam i ich bogowie. Oczywiście po latach wiara i pamięć zanika - bogowie jednak nie. Oni żyją tam gdzieś: w chatkach na pustkowiu, w bloku, albo prowadzą zakłady pogrzebowe (co najlepiej oczywiście idzie Egipcjanom). Poznajemy także Cienia, którego trzyletni wyrok właśnie dobiega końca. Skruszony, po prostu chce wrócić do domu, do żony i prowadzić życie przykładnego obywatela. Oczywiście praktycznie nic nie idzie po jego myśli…

REKLAMA

Najprzyjemniejszą rzeczą jest kompletny brak mocno wyświechtanych przez literaturę bogów greckiego panteonu. Za to na kartach "Amerykańskich bogów" przewijają się postacie z całego niemal świata - główną rolę odgrywają Skandynawowie, znajdziemy Słowian, Hindusów i Indian. Oczywiście bogowie na emeryturze walczą o przetrwanie w dobie kultu pieniądza, Internetu i telewizji. Z tym także wiąże się wiele problemów dla czytelnika, który nie zna się na mitologii, bowiem Neil Gaiman uwielbia gry słowne, nawiązania i symbole. Wiele radości daje dostrzeganie tych rzeczy, ale do tego potrzeba jest znajomość przynajmniej mitologii skandynawskiej w stopniu znacznym. Z licznych nawiązań znajdziemy także odwołanie do Biblii czy wierzeń Indian.

Ogromną zaletą książki jest jej rozbudowana, zawiła i wciągająca fabuła. Jest ona także generalnie składna, chociaż autor ma drażniąca manierę przeskakiwania w czasie i przestrzeni bez wyraźnego usankcjonowania tego poprzez tzw. łańcuch przyczynowo-skutkowy. Jednak od "Amerykańskich bogów" po prostu nie można się oderwać, cały czas akcja pędzi do przodu. Język jest lekki i dobry, typowy dla Gaimana, czyta się szybko i przyjemnie nawet przy momentach mocno fantastycznych.

Rzeczą, która przyciąga uwagę jest ludzkie przedstawienie bogów - razem z ich problemami i tragizmem sytuacji w której się znaleźli. Niektórzy są sprytni i cwani, chcąc wyciągnąć z tego, co dzieje się z bogami korzyści dla siebie, niektórzy zaś dobrzy i z chęcią pomagają Cieniowi. Cześć stara się pozostać neutralnymi - z różnych powodów, najczęściej dlatego, że nie wiedzie im się w nowej rzeczywistości tak źle - a jeszcze inni zaszywają się gdzieś, gdzie, jak sądzą, ominie ich burza.

REKLAMA

Ta z pozoru prosta i zwyczajna książka niesie w sobie całkiem aktualny przekaz. Ukazuje zmianę wyznania ludzi, którzy najpierw kultywują stare religie, a następnie przechodzą na stronę nowych bóstw personalizujących tak zwane nowoczesne życie. Jest napisana świetnym językiem, a przy znajomości mitologii zyskuje uroku - "Amerykańscy bogowie" to sztuka dla sztuki w dziedzinie symboliki. Książka o przemijaniu tradycji i popadaniu w szaleńczą konsumpcję.

Jeśli jeszcze nie macie w swojej biblioteczce "Amerykańskich bogów", to nadarzyła się doskonała okazja, by zaopatrzyć się w tę książkę. Niedawno wznowiono jej wydanie, także znalezienie jej w księgarni nie będzie problemem. A naprawdę warto, jest to bowiem jedna z lepszych pozycji z gatunku fantastyki (chociaż nie stricte) ostatnich lat.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA