REKLAMA

Potwór z Florencji: wyjaśniamy zakończenie. Kim jest Pietro Pacciani?

Widzowie, którzy obejrzeli już „Potwora z Florencji” z pewnością są trochę skołowani. Zakończenie nie daje żadnych jasnych odpowiedzi i nawet końcowe napisy nie wyjaśniają najważniejszego pytania, czyli: kto zabił?

potwor z florencji zakonczenie
REKLAMA

„Potwór z Florencji” to nowy miniserial od serwisu Netflix, który opowiada prawdziwą historię mordercy, który na przestrzeni 17 lat mordował młode pary. W sumie zginęło 16 osób. Wraz z rosnącą liczba zabójstw policja nie tylko zrozumiała, że ma do czynienia z seryjnym mordercą, ale także zdecydowała się zaangażować niebagatelne siły, aby złapać mordercę. Niestety bezskutecznie.

REKLAMA

Potwór z Florencji: kto jest zabójcą?

Serialowy „Potwór z Florencji” to historia oparta o prawdziwe wydarzenia. Stefano Sollima nie zdecydował się jednak pokazać całego, trwającego 30 lat śledztwa. Pokazano jedynie jego pierwszą odsłonę, sam początek działań organów państwa. Skupiono się przede wszystkim na rodzinie pierwszych ofiar mordercy. W centralnym punkcie znajduje się Stefano Mele, czyli mąż pierwszej ofiary. To on odsiedział wyrok za zabójstwo żony, ale wiele lat później śledczy połączyli to morderstwo z kolejnymi i uznali, że to również mogły być ofiary potwora.

Choć serial zwodzi widza i stara się nie udzielać jasnych odpowiedzi, to fabuła w ostatnich minutach wskazuje na to, iż winny mógł być Salvatore Vinci. To lokator Barbary i Stefano, który wszedł z całą trójką w erotyczną relację.

Warto tu jednak zatrzymać się na chwilę. Choć „Potwór z Florencji” sugeruje, że zniknięcie Salvatore zbiegło się zakończeniem morderstw, to śledczy pracujący nad tą sprawą nigdy nie mieli ostatecznej pewności, a grany przez Valentino Manniasa bohater był jednym z naprawdę wielu podejrzanych. Jego historia o tyle pasuje do opowieści w odcinkach, że sam był zamieszany w niejasną śmierć żony, a jego orientacja seksualna była tłamszona przez opresyjne społeczeństwo. Czy to jednak on zabijał? Nie ma twardych dowodów na związek Vinciego z „potworem” - to raczej serialowa interpretacja.

potwor z florencji
Valentino Mannias jako Salvatore

Potwór z Florencji – o co chodzi w zakończeniu?

Serial skupia się na kilku wątkach i kilku podejrzanych, ale tych było znacznie więcej. W ostatnich minutach serialu widzimy zupełnie inną scenerię i człowieka piszącego list, a właściwie donos. Dotyczy on człowieka, który nazywa się Pietro Pacciani. Piszę o nim, że mężczyzna był w więzieniu, że jest bardzo sprytny i inteligentny, ale jednocześnie, że kontroluje całą swoją rodzinę. Co ważne – Pacciani pojawia się w serialu.

W rzeczywistości sprawa Pietro Paccianiego była znacznie bardziej rozwojowa niż ta Salvatore Vinciego. Trwała wiele lat, choć ona również nie zakończyła się satysfakcjonującym finałem. Serial więc w ostatnich swoich minutach mówi wprost, że to nie koniec sprawy, jakby chciał odciąć się od wątków, które sam w serialu poruszył.  

Pietro Pacciani – czy był poszukiwanym potworem?

Pietro Pacciani w 1994 został skazany za zabójstwo aż 7 par na 14 wyroków dożywocia. Niedługo później jednak wyrok został uchylony przez sąd i nakazano raz jeszcze przeprowadzić proces. Paccianiego wytypowano dopiero w latach 90 dzięki użyciu komputerowych baz danych. Miał on wtedy 67 lat i rzeczywiście był rolnikiem mieszkającym w okolicy, w której działał morderca. W latach 50. zabił kochanka swojej żony, za co odsiedział 13 lat.

W jego domu znaleziono szkicownik należący do jednej z ofiar i łuskę naboju kalibru odpowiadającego temu, którym mordował Potwór. Niestety badania częściowo zniszczyły znalezioną łuskę, a dowód był wielokrotnie kwestionowany w sądzie.

Ostatecznie do ponownego procesu nie doszło, gdyż Pacciani został znaleziony martwy w swoim domu. Jedna z policyjnych teorii mówiła, że nie działał on sam, więc po śmierci oskarżono jego dwóch domniemanych wspólników. Sąd uznał, że brali oni udział w morderstwach. Obaj odsiedzieli swoje kary i już nie żyją.

To jednak nie koniec. W 2019 roku zbadano jeszcze raz część śladów i na jeansach jednej z ofiar znaleziono ślady DNA, które nie należały do Paccianiego. Nie wiadomo, czy należały do jego wspólników, bo nie pobrano od nich wystarczającej próbki DNA! Co jednak istotne, ustalono, że wspomniany pocisk, który przez lata był koronnym dowodem został podłożony Paccianiemu. Co mogłoby oznaczać, że komuś zależało, aby to właśnie tego farmera obciążyć winą.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-28T09:23:11+01:00
Aktualizacja: 2025-10-27T20:09:00+01:00
Aktualizacja: 2025-10-27T09:01:14+01:00
Aktualizacja: 2025-10-26T09:01:00+01:00
Aktualizacja: 2025-10-24T13:23:48+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA