REKLAMA

Lazarus to katastrofa. Harlan Coben zmarnował szansę na dobry serial

"Lazarus", nowy serial Harlana Cobena to katastrofa. Oglądanie go jest o tyle bolesne, że jest to autorski pomysł, gdzie Coben mógł popłynąć i zrealizować coś intrygującego. Pisarz niestety nie skorzystał z tej okazji - produkcja odcinkowa jest niewiarygodna.

OCENA :
4/10
lazarus coben recenzja serial prime video
REKLAMA

Współpraca Harlana Cobena z Netfliksem trwa już prawie dekadę. Pisarz zawarł z serwisem wielomilionową umowę, dzięki której streamingowy gigant pozyskał prawa do adaptacji 14 istniejących powieści pisarza, a także jego nadchodzących książek. To dlatego właśnie na Netfliksie pojawiły się takie tytuły jak  "Już mnie nie oszukasz", "W głębi lasu" czy "Zostań przy mnie", a już za jakiś czas, planowo w 2026 roku, dołączy do nich adaptacja powieści "Run Away". Umowa nie obejmuje natomiast serii kryminalnej o Myronie Bolitarze.

Dlaczego w takim razie najnowszy "Lazarus" trafił do kolekcji Prime Video? Odpowiedź jest prosta - serial nie jest adaptacją żadnej książki Cobena, a jego autorskim pomysłem. Oznacza to, że nie jest on objęty umową ze streamingowym gigantem i mógł trafić do biblioteki innego serwisu. Przygarnęła go zatem platforma od Amazona.

REKLAMA

To mógł być świeży start i wielka szansa dla Cobena, by pokazać, że jest w stanie stworzyć coś, co obudzi w jego fanach emocje (w przeciwieństwie do tych najnowszych seriali, które pojawiły się na Netfliksie). Z jakiegoś powodu pisarz się na to nie zdecydował i - we współpracy z Dannym Brocklehurstem, autorem scenariusza - zaserwował widzom mierną produkcję w gwiazdorskiej obsadzie.

Lazaurs - recenzja serialu od Prime Video

Głównym bohaterem "Lazarusa" jest psychiatra Joel "Laz" Lazarus (Sam Lazarus), który w 1998 roku był świadkiem zabójstwa swojej siostry. Od tamtej pory prześladują go wspomnienia związane z tym wydarzeniem - Laz widział, jak przestępca ucieka z miejsca zdarzenia, jednak do tej pory nie odkryto jego tożsamości.

Główny bohater jest synem innego psychiatry, dr. Jonathana Lazarusa (Bill Nighy). Widzowie nie mają okazji dobrze poznać Lazarusa seniora (przynajmniej jeszcze za życia), ponieważ mężczyzna popełnia samobójstwo. Laz nie do końca jednak wierzy, że byłby on zdolny do takiego czynu i zaczyna podważać wszystkie dowody, próbując dotrzeć do tego, co chciał przekazać mu ojciec. Dręczony dodatkowo traumatycznymi obrazami sprzed lat, postanawia rozwikłać kolejną zagadkową śmierć.

Laz postanawia oddać się przemyśleniom w gabinecie swojego ojca, który wygląda jak żywcem wyjęty z gotyckiego horroru, po czym nieoczekiwanie do pomieszczenia wparowuje pacjentka. Kiedy Joel orientuje się, że przyszła ona na sesję do jego ojca, próbuje wtrącić się do jej monologu. Ta jednak nie daje mu dojść do słowa i kontynuuje swoją opowieść o partnerze i o tym, że prześladują ją przerażające myśli. Laz postanawia zagłębić się w przypadek pacjentki i niespodziewanie dowiaduje się, że jego ojciec po raz ostatni widział ją w 1999 roku. A kiedy postanawia odwiedzić kobietę w domu, okazuje się, że została ona zamordowana dwie dekady temu.

Nie jest to jedyny przypadek, gdy Joel rozmawia ze zmarłymi, dzięki czemu policja rozwiązuje sprawy sprzed lat. Niestety, jest to beznadziejne rozwiązanie. Fabuła byłaby dużo bardziej interesująca i przede wszystkim wiarygodna, gdyby Laz zaczął krok po kroku odkrywać, co stało się z pacjentami i samym ojcem w klasyczny sposób. Dzięki temu serial byłby bardziej osadzony w teraźniejszości. Ten baśniowy element rozmawiania ze zmarłymi za każdym razem, kiedy główny bohater budzi się z drzemki, jest po prostu pójściem na łatwiznę.

I między innymi przez to "Lazarusowi" brakuje napięcia. Ale w jaki sposób widzowie mają być zaintrygowani i podekscytowani, skoro bohater nie musi się w żaden sposób wysilać, by rozwiązać zagadkę? Serial "Scooby-Doo" miał w sobie więcej tajemnicy i bardziej angażował publiczność do zadawania sobie pytań, kto przywdział maskę potwora. Coben i spółka zrobili absolutne minimum, żeby zrealizować ten serial, co jest raczej zaskakujące - biorąc pod uwagę, że pisarz mógł wreszcie odpocząć od adaptowania swojej twórczości i popuścić wodze fantazji, można było spodziewać się, że pójdzie na całość.

"Lazarus" został zrealizowany w sposób schematyczny i czuć, że twórcy bardzo go przeciągnęli. Bo jak inaczej wyjaśnić fakt, że kiedy Laz opowiada przyjacielowi o rozmowach z duchami, widz ponownie ogląda dokładnie te same sceny? To nie jest potrzebne. Podobnie jak milion retrospekcji, które zakłócają seans i oddalają od teraźniejszości, gdzie Sam Claflin gra bardzo przyzwoicie. Coben zmarnował swoją szansę i można tylko westchnąć z bezsilności. Może to już czas, by pisarz po prostu odetchnął i szukał weny gdzie indziej.

REKLAMA

Czytaj więcej w Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-10-23T12:44:14+02:00
Aktualizacja: 2025-10-23T10:20:32+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T19:19:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T16:12:53+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T14:03:22+02:00
Aktualizacja: 2025-10-22T09:14:50+02:00
Aktualizacja: 2025-10-21T15:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-10-21T13:54:24+02:00
Aktualizacja: 2025-10-21T11:17:46+02:00
Aktualizacja: 2025-10-21T09:09:55+02:00
Aktualizacja: 2025-10-20T16:02:36+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA